Oto Swift L5, sprzedawany na świecie pod marką Optimus. Pod maską jednordzeniowy procesor Qualcomm taktowany częstotliwością 800 mHz. Urządzenie ma czterocalowy ekran o słabej rozdzielczości 320x480. Całość działa pod kontrolą Androida 4.0.3.

Pierwsze wrażenia? Widać, że to budżetowy telefon. Nie ma mowy o żadnych designerskich fajerwerkach, smartfon wygląda raczej, jakby był zaprojektowany przez ludzi z Ikei. I to tych od tanich, drewnianych stolików. Klapka zasłaniająca baterię i slot karty SDHC zdejmuje się ciężko i do jej podważenia przydaje się śrubokręt. Jedynym elementem łączącym L5 z potężniejszymi braćmi jest fakturowany spód obudowy.

Reklama

Jak to działa? Za wolno. Jednordzeniowy, wolny procesor nie ma szans zapewnić komfortowej pracy na najnowszej wersji Androida. Są problemy z płynnością aplikacji, o wymagających można zapomnieć. Czasem problemy pojawiają się też przy przesuwaniu menu - o płynności Androida 4.0 znanej choćby z 4X, czy S3 możemy zapomnieć. Widać tu jak na dłoni, jak wymagającym systemem jest OS Google'a.

Teraz słów kilka o ekranie - to nie True HD IPS, czy Amoled. Kąty patrzenia są dość słabe, wyświetlacz nie daje sobie rady także na dworze - w słoneczne dni trzeba szukać cienia, by przeczytać SMS, czy maile. Kamera i aparat dają radę kręcić filmy, choć nie oszukujmy się - nagrania o rozdzielczości 640x480 nie będą szczytem jakości. Ciekawym elementem jest układ NFC. Tego w budżetowym telefonie nikt się nie spodziewał. Wystarczy zbliżyć telefon do specjalnego tagu, by włączyć, czy wyłączyć odpowiednie funkcje, albo wysyłać posty na Twitterze, czy Facebooku. W przyszłości NFC może też być używany w sklepach, czy restauracjach do płatności.

Reklama

Jak podsumować ten telefon? Jeśli trafi do tanich abonamentów, czy zestawów na kartę i będzie kosztował kilka złotych, to jest to dobry pierwszy telefon dla dziecka. Jest to też gadżet dla ludzi, którzy nie będą instalować wielu wymagających aplikacji, a chcą coś do dzwonienia, co przypominać będzie prawdziwy smartfon z wysokiej półki. Jednak za pełną sklepową cenę - 800 złotych, to urządzenie staje się trudne do polecenia - w tym przedziale cenowym znajdziemy choćby Lumię 710. Dokładając około 200 złotych więcej mamy do wyboru LG 2X, Black, Lumię 800, czy używane smartfony wyższej półki. A z nimi L5 przegrywa na wszystkich frontach.

Kupując L5 musimy liczyć się z wszystkimi jego minusami - fatalnym ekranem, dość topornym designem i bardzo wolnym procesorem. Urządzenie ma też kilka plusów, jak długo trzymająca bateria, czy chip NFC i niską cenę. Jednak miłośnicy zaawansowanych gadżetów powinni się od niego trzymać z daleka.