O mrówkach mówi się "szalone", bo nie poruszają się gęsiego jak większość, tylko biegają wokół w niesprecyzowany sposób. Domy atakują tysiącami, nic sobie nie robiąc z dostępnych w sklepach pestycydów. Struktura kolonii jest odporna na zniszczenie. Zazwyczaj wystarcza zabić królową, i kolonia rozpada się i ginie. Tu każda kolonia ma po kilka królowych.
Jeżeli nawet ktoś znajdzie środek chemiczny zdolny je uśmiercić, robotnice wykorzystują ciała poległych towarzyszy i budują z nich specjalne kładki ponad miejscami, gdzie środek rozlano. Wchodząc do komputerów, skrzynek z bezpiecznikami czy innych zasilanych prądem urządzeń, przepalają i niszczą je.
Duży kłopot mają w centrum kosmicznym NASA. Mrówki widziano już wokół pilnie strzeżonych budynków kompleksu. Naukowcy wiedzą, że powinni się obawiać małego wroga. Pod koniec lat 90. XX wieku zagroziły eksperymentom Agencji z Biosferą2, projektem habitatu w którym badano zdolność ludzi do przeżycia na innych planetach. Mrówki wdarły się do środka i niszczyły sprzęt.
Mieszkańcy Houston zostali zaatakowani przez żywiące się elektroniką szalone mrówki. To nie tani film science fiction, choć problem dotyczy też centrum kosmicznego NASA. Mrówki paratrechina longicornis występują normalnie na Karaibach, jednak z jakimś kontenerem dotarły do Teksasu. Naukowcy nie rozumieją ich ogromnego zainteresowania elektroniką, którą z zapałem niszczą. Unieruchomiły oczyszczalnie ścieków, spaliły już setki komputerów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama