Do niedawna socjologowie mediów świat dzielili na BC (before computers, czyli przed komputerami) i AC (after computers). Dziś mówi się o erach BF i AF, czyli przed Facebookiem i po nim. Swoje konto ma w nim co piąty mieszkaniec Ziemi (i ponad jedna trzecia Polaków), a w styczniu wycena firmy przekroczyła 150 mld dol. Do tej pory jedynie Google urosło równie szybko w równie krótkim czasie. Ale pojawiło się równie wiele krytycznych głosów co do przyszłości Facebooka, przewidujących jego rychły zmierzch.
John Cannarell i Joshua A. Spechler z Uniwersytetu w Princeton, używając matematycznych modeli, do tej pory wykorzystywanych przy badaniu rozwoju epidemii, ogłosili, że Facebook idzie drogą, jaką podążał już MySpace. Ten od 2003 do 2008 r. bił rekordy popularności i niespodziewanie stracił serca użytkowników. W Polsce podobnie wyglądała historia Naszej Klasy: doszła do liczby 14 mln kont i zaczęła tracić zainteresowanie. Według naukowców z Princeton sukces Facebooka będzie zarazem przyczyną jego klęski i do 2017 r. serwis Marka Zuckerberga straci 80 proc. użytkowników. – Dziś dla Facebooka największym zagrożeniem jest to, że zaczyna mieć za dużo kont. Kiedy dostaje się zaproszenie od rodzica, pracodawcy czy kontrahenta, coraz więcej osób się zniechęca. Po prostu przestaje być cool – tłumaczy Andrzej Garapich, prezes zarządu Polskich Badań Internetu.
Zarząd Facebooka przedstawił wyniki firmy za IV kw. 2013 r. Okazały się zaskakująco dobre. Przychody firmy sięgnęły 2,59 mld dol., co w porównaniu z IV kw. 2012 r. stanowi wzrost o 63 proc. Przychody z działalności reklamowej – 2,34 mld dol., czyli były o trzy czwarte większe niż przed rokiem, a połowa z nich pochodziła z platform mobilnych, gdy w 2012 r. była to zaledwie jedna czwarta. – Facebook nas zaskoczył umiejętnością zmiany modelu biznesowego i zdolnością pozyskania nowych użytkowników – przyznała Debra Aho Williamson, analityk rynku reklamy cyfrowej z eMarketer. – Jest na dobrej drodze, by stać się firmą dojrzałą biznesowo. A żeby osiągnąć ten stan, musi jeszcze przekonać reklamodawców, by przeznaczali większą część budżetów na social media – mówiła w rozmowie z „The Telegraph”.
Wśród reklamodawców świadomość, że jeden funt wydany na tradycyjną reklamę zwraca się w postaci 3 funtów wydanych przez konsumentów, wciąż przeważa nad tym, ile lajków zebrała dana marka czy firma na Facebooku. By to zmienić, firma Zuckerberga podpisała porozumienie z Datalogix, agencją specjalizującą się w analizach sprzedażowych, by dzięki jej badaniom klienci mieli pewność, że obecność na Facebooku się opłaca.
Reklama
Serwis musi jeszcze rozstrzygnąć, jak zagospodarować ogromne zasoby danych użytkowników. I to tak, aby nie tylko na tym zarobić, ale aby ci nie poczuli się wykorzystywani tak bardzo, że serwis porzucą. – Facebook jest w ogromnej części odpowiedzialny za rewolucję w postrzeganiu prywatności, jaka zaszła w ostatnich latach. Nie bez powodu Zuckerberg regularnie akcentuje, że dziś to nie jest taka wielka wartość – tłumaczy Garapich.
Reklama
Dzięki połączeniu tych dwóch działań: lepszej wiedzy o mechanizmach marketingowych i przekonaniu internautów, że na Facebooku są bezpieczni, serwis ma zacząć więcej zarabiać na reklamie. Mark Zuckerberg kilka dni temu w wywiadzie dla Bloomberga przyznał, że jego głównym celem jest tak skonfigurować treściowo i czasowo reklamy, by w odczuciu użytkowników nie odróżniały się od treści umieszczanych przez nich.
Drugim kierunkiem, który jest wskazywany przez Zuckerberga jako szansa dla jego portalu, jest rozwój internetu na świecie, a tym samym zwiększenie liczby potencjalnych przyszłych użytkowników. – Tylko jedna trzecia światowej populacji ma dostęp do internetu, a i tak ogromna część ma skromne doświadczenia z siecią – mówi Zukcerberg. – Dlatego w 2014 r. skupimy się na zacieśnieniu współpracy z dostawcami sieci mobilnej z całego świata i wpieraniu rozwoju różnych modeli dostępu do sieci – dodaje.
Twórca Facebooka, który w tym roku skończy 30 lat, wie doskonale, że tylko dalszy i nieprzerwany wzrost serwisu, w tym wzrost liczby jego użytkowników, może przekonywać krytyków, że Facebook jeszcze długo się nie skończy.