Chociaż sieć jako taka od samego początku została zaprojektowana jako zdecentralizowana i w związku z tym nie ma „centrum dowodzenia”, to jednak do codziennego funkcjonowania wymaga nadzoru nad systemu domen – czyli adresów internetowych – i protokołem IP, czyli podstawowym sposobem, w jaki komputery wyszukują się w sieci. Na co dzień te obowiązki pełni ICANN (Internet Corporation for Assigned Names and Numbers, czyli Internetowa Korporacja ds. Nadawania Nazw i Numerów).

Reklama

To ICANN decyduje o tym, jakie domeny (nazywane domenami najwyższego rzędu) mogą być używane w Internecie. Chodzi o końcówki adresów internetowych, m.in. .biz, .com czy .pl. Decyzja o tym, czy można używać w adresach internetowych znaków innych niż łacińskie, jak również czy dopuszczone są nazwy domen w innych alfabetach niż łaciński, to właśnie decyzje, które podejmuje i wdraża ICANN. Organizacja także rozdziela przez 5 swoich światowych rejestrów pulę adresów IP, czyli 12-cyfrowych liczb (np. 172.155.134.199), o które czasami pytają nas konsultanci telefoniczni dostawców internetu. Każde urządzenie, aby komunikować się z innymi poprzez Internet, musi mieć nadany adres IP.

Od strony formalnej ICANN to firma o charakterze non-profit. Utworzono ją w 1998 r., aby wyłączyć administrowanie Internetem spod amerykańskiego Departamentu Handlu. Na czele organizacji stoi 16-osobowa rada dyrektorów, którzy wybierają spośród siebie przewodniczącego. Przez wiele lat w radzie zasiadał jeden z „ojców internetu” Vint Cerf, a obecnym przewodniczącym jest weteran Krzemowej Doliny Fadi Chehadé. Miało to zapewnić większą przejrzystość mechanizmów zarządzania fundamentami internetu w czasach, kiedy sieć zaczęła się upowszechniać na dobre. Niestety, pomimo wprowadzenia licznych mechanizmów służących przejrzystości (np. państwa mogą delegować swoich reprezentantów do międzynarodowego ciała doradczego przy ICANN) organizacja postrzegana jest jako zbyt tajemnicza.

Do ugruntowania tego wrażenia przyczynił się przede wszystkim sposób podejmowania decyzji za zamkniętymi drzwiami. Na przykład w 2009 r. ICANN przyjął nową politykę działania, która miała służyć większej przejrzystości. Niestety, proces konsultacji był całkowicie tajny i uczestniczyli w nim tylko partnerzy wybrani przez samą organizację. Przykładem na nieprzejrzyste decyzje jest pomysł na domenę xxx. Zaproponowano ją jako sposób na skupienie pornografii pod jedną grupą adresów internetowych. W ten sposób ułatwione zostałoby działanie filtrów rodzicielskich na komputerach – wystarczyłoby, żeby rodzic zabronił dziecku na dostęp do wszystkich stron internetowych, których adres kończy się na xxx. Wprowadzenie nowej domeny musiałoby się jednak zgrać w czasie z wprowadzeniem we wszystkich krajach prawa, które obligowałoby producentów tego typu treści do zamieszczania ich tylko pod domeną xxx. Ostatecznie domena została wprowadzona w 2011 r., nie ciesząc się jednak popularnością wśród dostawców treści pornograficznych, przyzwyczajonych do zwykłych domen .co

Reklama