Firma Martin Aircraft z Nowej Zelandii przygotowała latające urządzenie, na widok którego wszystkim fanom filmów SF i produkcji o superbohaterach cieknie ślina. To "odrzutowy plecak" o zasięgu 30 kilometrów. Wbrew swej nazwie, nie ma jednak silnika odrzutowego - a jedynie dwa wirniki, jest więc w istocie miniaturowym śmigłowcem, który właśnie otrzymał zgodę nowozelandzkiego nadzoru lotniczego na testy z udziałem pilotów.

Reklama

Twórcy zapewniają, że urządzenie ma nie tylko być zabawką dla bogatych (cena pierwszych egzemplarzy będzie wynosić od 450 do 750 tysięcy złotych), ale także pomóc służbom ratowniczym, pogranicznikom, czy żołnierzom.