Design S7 Edge nie jest rewolucyjny i w dużej mierze przypomina model z poprzedniego roku. Telefon wykonano ze szkła i metalu - Samsung na dobre już bowiem zrezygnował z plastiku. Na dole telefonu znajdziemy przycisk "home", będący jednocześnie czujnikiem odcisków palców, na górze zaś mamy logo firmy. Mimo dużego 5,5-calowego ekranu smartfon bardzo dobrze leży w dłoni i da się go obsługiwać jedną ręką. Telefon jest też odporny na wodę i pył. Wrócił też slot na kartę pamięci MicroSD

Reklama

Na szczęście projektanci Samsunga nie rozpoczęli nowego wyścigu na rozdzielczość matrycy. S7 nie ma więc ekranu 4K, a "jedynie" 2560x1440. Dobrze dobrano też nasycenie kolorów matrycy SAMOLED, dzięki czemu nie są one tak cukierkowe, jak w poprzednich wersjach, a jednocześnie wyglądają lepiej niż na ekranach IPS. Niestety cały czas nie udało się wyeliminować największej wady tej matrycy - słabych kątów widzenia.

Samsung poszedł też po rozum do głowy w sprawie baterii - tym razem mamy do czynienia z ogniwem o pojemności 3600 mAh, czyli znacznie większym niż w serii S6. Tak duża bateria pozwoli na obejrzenie 9 odcinków serialu na Netflixie, czy na 3 godziny korzystania z VR. Na szczęście telefon ma funkcję szybkiego ładowania - wystarczy podłączyć ładowarkę na 10 minut, a telefon będzie działał przez 5 godzin (funkcja działa jedynie przy zastosowaniu oryginalnego kabla i ładowarki).

Smartfon można też ładować bezprzewodowo. Samsung wykorzystał więc to, projektując kilka niezbędnych biurowych urządzeń - choćby monitor S27E370DS, którego stopka pełni funkcję ładowarki. Można więc w czasie pracy położyć na nim telefon i wszelkie problemy z baterią znikną.

Reklama

Korzystanie z S7 jest płynne i wygodne - nie tylko dzięki mocnemu 8-rdzeniowemu procesorowi i aż 4GB pamięci RAM. Wreszcie bowiem mocno odchudzono interface TouchWiz. Jest mniej niepotrzebnych aplikacji, a te które są działają sprawniej, niż w poprzednim modelu. Nową funkcją jest za to "Game launcher", która to opcja pozwala wyłączyć przyciski menu, a także nagrywać rozgrywkę. Jednak przy najbardziej wymagających grach, jak choćby "Need for Speed: No limits" funkcja ta sprawia, że są problemy z płynnością. Na szczęście można ją wyłączyć i problemy znikają.

Mimo odchudzenia, TouchWiz zabiera aż 7 GB miejsca w wewnętrznej pamięci. Biorąc pod uwagę, że S7 ma wyłączoną funkcję Androida 6.0 pozwalającą na łączenie pamięci karty SD z wewnętrznym bankiem danych, wersja 32GB staje się nagle zbyt mała.

Jeśli zaś chodzi o aparat to S7 nie ma sobie równych - autofokus działa szybciej niż w moim iPhone 6S Plus, Samsung robi też lepsze zdjęcia przy słabym świetle i w nocy. Możemy też sami dobierać parametry fotografii - jak choćby czułość czy balans bieli.

Reklama

Nie samym S7 Samsung jednak chce podbić serca i portfele klientów. Firma poleca połączyć smartfona z goglami wirtualnej rzeczywistości. Nowa edycja Gear VR jest lżejsza od poprzedniej i wreszcie da się z niej korzystać w okularach. Sama konfiguracja jest banalnie prosta. Po wpięciu smartfona do headsetu telefon ściąga potrzebne aplikacje, potem trzeba się zalogować na swoje konto Occulus i już można korzystać. Nawigacja jest bardzo prosta - używamy przycisku na goglach i panelu dotykowego, by włączać poszczególne opcje w menu.

Rezultaty są fantastyczne. Oglądanie filmu na Netflix daje wrażenia porównywalne z korzystania z dużego telewizora. Równie dobrze czujemy się grając w gry. Dzięki temu, że zestaw jest tak lekki, możemy zabrać go ze sobą w podróż (razem z zewnętrzną baterią, inaczej po około 3 godzinach zabawy telefon padnie).

Podsumowując - S7 to najlepszy tegoroczny telefon z Androidem na pokładzie. Robi rewelacyjne zdjęcia, jest niesamowicie szybki i ma dużą baterię. Razem z Gear VR stanowi też świetną przepustkę do wirtualnego świata. Niestety za flagowe urządzenie Samsunga trzeba sporo zapłacić - wersja 32GB kosztuje ponad 3500 złotych.