Świat technologii przechodzi kolejną rewolucję. Dawniej firmy prześcigały się w walce o największe talenty: by zdobyć przewagę nad rywalami, potrzebowały najlepszych inżynierów, informatyków czy programistów. Te czasy minęły. Dziś szukają przewagi gdzie indziej. Chcąc tworzyć produkty, które spodobają się klientom, zatrudniają specjalistów z dziedzin odległych od ich nisz rynkowych – antropologów, nawet pisarzy. Nie sztuką jest dziś zrobić szybki procesor. Trzeba jeszcze wymyślić, do czego ma służyć.
– Pierwszą jaszczurkę zabiłam, gdy miałam 7 lat. Bardzo to przeżyłam. Od tego momentu kocham zwierzęta – zaczęła swoje wystąpienie Genevieve Bell, wprawiając w osłupienie kilkuset osób zgromadzonych w ogromnej sali Moscone Center w San Francisco. To słynne centrum konferencyjne, w którym były już szef Apple’a Steve Jobs prezentował światu iPhone’y i iPady. Tym razem na sali siedzieli specjaliści od programowania i inżynierowie uczestniczący w corocznej konferencji globalnego giganta w produkcji procesorów, koncernu Intel. Genevieve Bell jest szefową działu zajmującego się badaniem zachowań konsumentów w tym koncernie, z wykształcenia antropologiem z tytułem doktora.
– Pewnie zastanawiacie się, co antropolog robi w takim miejscu. Jestem po to, by opowiedzieć wam, co kochają ludzie i jak ważne jest, by kochali swoje urządzenia. Aby tak było, musimy zrozumieć ich potrzeby, a dopiero potem projektować nowe rozwiązania i sprzęty – podkreślała.
Gdy 12 lat temu rozpoczynała pracę w amerykańskim koncernie, nie zdawała sobie sprawy, że jej rola będzie tak ważna. Trafiła do Intela przypadkiem. – Wszystko za sprawą mężczyzny poznanego w barze w Australii. Przekazał mi kontakt do pracownika Intela. Firma szukała antropologa. Poleciałam do Portland, by porozmawiać o tym, ale nie widziałam tam dla siebie miejsca. Intel przeciwnie. Przekonywali mnie siedem miesięcy, aż wreszcie się zdecydowałam – opowiada „DGP” Genevieve Bell.
Reklama

Kotlet połączony z siecią

Reklama
Największy na świecie producent procesorów, którego urządzenia znajdują się w ponad 80 proc. komputerów i serwerów na świecie, chce zrobić kolejny biznesowy krok. Marzy mu się podbój rynku, na którym dotychczas był nieobecny, a gdzie pierwsze skrzypce grają takie koncerny, jak Apple i Google. To rynek urządzeń mobilnych: smartfonów i tabletów. Intel nie chce oczywiście sam ich produkować. Dąży jednak do tego, by pracowały na jego procesorach. Specjaliści tacy jak Genevieve Bell mają pomóc firmie określić przyszłe potrzeby konsumentów. – Zamykamy się z ludźmi w ich domach na kilka miesięcy. Obserwujemy, gdzie stoi telewizor, komputer stacjonarny, gdzie leżą piloty i jak ludzie używają tych sprzętów – opowiada o swojej pracy Bell.
Dzięki takim obserwacjom jej zespół wyciąga wnioski dotyczące np. tego, jak klienci wyobrażają sobie korzystanie z telewizora podłączonego do internetu. Co chcieliby w nim oglądać, a nawet jak przeglądać strony WWW. Na podstawie takich informacji inżynierowie Intela wiedzą, że klienci coraz chętniej grają w gry na komórkach i laptopach. Nowe procesory montowane w tych urządzeniach muszą być więc na tyle mocne, by podołały przetwarzaniu ogromnych ilości danych.



Podczas IDF, czyli konferencji Intela, tradycyjna ciężka technologia zeszła na dalszy plan. Pierwsze skrzypce grały urządzenia zaprojektowane w konkretnych celach: kuchenka, której płyta rozpoznaje rodzaj mięsa i dzięki połączeniu z internetem wyświetla możliwe przepisy; specjalne okulary, które dzięki czujnikom rozpoznają twarz drugiej osoby. To wszystko prototypy, ale efektem działań zespołu Genevieve Bell są też urządzenia obecne na rynku – na przykład Google TV, specjalny dekoder, dzięki któremu można oglądać nie tylko programy tradycyjnej telewizji, lecz także internetowych serwisów wideo. Intel zaczął pracować nad specjalnymi procesorami do tego urządzenia pięć lat temu, mając do dyspozycji badania, z których wynikało, że ludzie chcieliby podłączyć telewizor do internetu, by móc oglądać na nim także to, co znajduje się w sieci, i swobodnie surfować po internecie, leżąc na kanapie. A to wymaga odpowiednio zaprojektowanego procesora.
– Cóż, moje dni są policzone – powiedział jeden z informatyków obecnych na wystąpieniu Bell, zajmujący rozwojem procesorów. – Za chwilę mało kto będzie zwracał uwagę na technologię, bo stanie się powszechna. Liczyć się będzie jej wykorzystanie.
To oczywiście uproszczenie, bo rola specjalistów od projektowania procesorów wciąż będzie bardzo ważna. Ale dla przeciętnego użytkownika prędkość sprzętu rzeczywiście nie ma już znaczenia. Jeszcze dziesięć lat temu właściciele komputerów licytowali się, kto ma szybszy procesor i ile pamięci RAM. Dziś mało kto to robi, bo technologia staniała i spowszedniała.
– Technologia nie ma już znaczenia – twierdzi amerykański publicysta zajmujący się nowymi technologiami Nicholas Carr w głośnej książce „IT doesn’t matter”. Argumentuje, że informatyka stała się takim samym czynnikiem produkcji, jak elektryczność i inne elementy infrastruktury. Jest kolejną gałęzią gospodarki, która stale się rozwija, ale nie ma już sensu poświęcać jej zbytniej uwagi. Potwierdza to Genevieve Bell. – Bez względu na to, czy robiliśmy badania w USA, Wielkiej Brytanii czy Austrii, większości klientów nie interesują szczegóły techniczne sprzętu. Najważniejsze jest to, do czego może on służyć – mówi „DGP”. To samo jej zdaniem dzieje się z siecią. – Wciąż jeszcze myślimy o internecie jak o technologii, ale za parę lat się to zmieni. Dostęp do sieci będzie traktowany na równi z dostępem do wody czy prądu. Internet to elektryczność XXI wieku – dodaje.
Carr przekonywał, że skoro informatyka nie jest ważna, firmy nie powinny poświęcać jej zbyt wiele czasu, bo nie daje im to już przewagi konkurencyjnej. W ten sposób dochodzimy do słynnego prawa Moora, które przez lata opisywało postęp dokonujący sie w informatyce. W 1965 r. Gordon Moore (założyciel Intela) zapowiedział, że co dwa lata moc obliczeniowa procesorów będzie się podwajać. Ta zasada obowiązuje do dziś, ale eksperci podkreślają, że za kilka lat przestanie, bo już nie będzie oddawać tempa postępu – technologia osiągnęła taki poziom, że na niewielkiej powierzchni wielkości karty SIM do telefonu zmieścić można miliard tranzystorów. W latach 90. było ich najwyżej kilka milionów. Możliwości procesorów najlepiej porównywać z potencjałem ludzkiego mózgu. Osiągnięty przez człowieka rekord dodawania liczb całkowitych to 5 operacji na sekundę. Dla porównania karta graficzna Radeon HD 5970 wykonuje 464 bln takich operacji na sekundę. Specjaliści przypominają, że procesor typowego domowego komputera przy normalnym użytkowaniu przez 95 proc. czasu czeka, na wykonywanie zadań poświęca zaledwie 5 proc. Ograniczeniem jest najczęściej transfer danych w samym urządzeniu (dysk twardy – procesor – karta graficzna).

Smartfon zastąpi lekarza

Firmy takie jak Intel już to zauważyły, dlatego przesuwają swoją uwagę gdzie indziej. – Największym wyzwaniem jest przewidzenie, z jakich urządzeń i aplikacji będą chcieli korzystać klienci. By tego dokonać, potrzebujemy miesięcy badań, bo liczy się jak najszersza grupa ludzi. Tak zwani early adopters, osoby sięgające po każdą nowinkę, nie są miarodajni – dodaje Genevieve Bell.



Dlatego Intel, by lepiej zrozumieć zachodzące w świecie zmiany, nie ogranicza się tylko do antropologów. Koncern zatrudnił na etacie czterech pisarzy science fiction, by ci uwolnili wodze fantazji i nakreślili, jak będzie wyglądać przyszłość. Tak powstała antologia „Projekty przyszłości” pokazująca, jak szybkie procesory mogą zmienić przyszłość.
Jedna z historii Davida Johnsona opowiada o tym, jak dwie osoby pędzą z Paryża na południe Francji do specjalnego szpitala, w którym lekarze mają dokonać transfuzji krwi jednego z pasażerów. Auto, za pomocą wbudowanej technologii, prowadzi się samo. Dzięki dostępowi do internetu lekarze mogą na bieżąco monitorować stan zdrowia pacjenta. – Dla wielu z nas czytanie tych historii to sentymentalna podróż do czasów dzieciństwa, kiedy oglądało się „Star Treka” – mówi Jack Weast, jeden z inżynierów Intela. Firma właśnie szykuje drugie wydanie antologii.
Genevieve Bell twierdzi, że choć w większości domów na świecie centralnym punktem mieszkania są wciąż telewizory, coraz wyraźniej rośnie rola smartfonów. Ludzie przeglądają za ich pośrednictwem internet, odbierają pocztę, rozmawiają ze znajomymi w serwisach społecznościowych, robią zakupy i oglądają telewizję. I nie rozstają się z urządzeniem nawet na krok. – To następna duża rzecz – dodaje Bell. Kolejny tom literatury SF, jaki powstanie na zamówienie Intela, może więc opowiadać nie o rajdzie samoprowadzącym się samochodem, ale o superkomórce, która niczym noszony w kieszeni GPS monitoruje nasz stan zdrowia i wzywa lekarza, gdy uzna, że za chwilę możemy dostać zawału.