Z "przyczyn technicznych" o 24 godziny przełożono przewidziany pierwotnie na czwartek start rakiety Sojuz, która ma wynieść na orbitę pierwsze dwa operacyjne satelity europejskiego systemu nawigacyjnego Galileo - poinformowała Komisja Europejska. Kolejny termin pierwszego startu rakiety wyznaczono na godz. 12.30 w piątek. Według europejskiego konsorcjum Arianespace, zajmującego się umieszczaniem satelitów na orbicie, start przełożono z powodu anomalii, wykrytych podczas zaopatrywania Sojuza w paliwo.

Reklama

"To doprawdy globalne przedsięwzięcie" - podkreślał na czwartkowej konferencji w Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN) w Warszawie Jakub Ryzenko z centrum. Europejskie satelity wynoszone są z Ameryki Południowej, z kosmodromu Kourou w Gujanie Francuskiej, przez rosyjską rakietę Soyuz.

Cały cykl wynoszenia dwóch satelitów i umieszczenia ich na orbicie (na wysokości ponad 23 tys. km) zajmie prawie 3 godziny 50 minut. Już po starcie rakiety zostaną odrzucone aerodynamiczne owiewki, okrywające część ładunkową z satelitami. Wraz z kolejnymi odpaleniami silników rakieta wejdzie na orbitę Ziemi, po czym - pirotechnicznie - zostaną od niej oddzielone satelity. Sama rakieta odpali ponownie i wyjdzie na orbitę złomową. Jednocześnie wszystko, co mogłoby w niej kiedykolwiek eksplodować, zostanie automatycznie zneutralizowane. Jest to działanie standardowe, które zapobiega powstawaniu niebezpiecznych kosmicznych śmieci - tłumaczył Ryzenko.

System Galileo, realizowany wspólnie przez Unię Europejską i Europejską Agencję Kosmiczną (ESA), ma zacząć funkcjonować w 2014 roku. Do tego czasu na orbicie ma się znaleźć 18 z planowanych 30 satelitów. Pozostałe zostaną wyniesione do roku 2020.

Satelity to tylko jeden z trzech elementów całego systemu - podkreśliła w rozmowie z PAP Marta Krywanis-Brzostowska z CBK PAN. Drugi element stanowią naziemne stacje - monitorujące satelity i te odpowiadające za łączność między satelitami a Ziemią. Trzecim elementem będą odbiorniki nawigacji satelitarnej u użytkowników, które pozwolą odebrać informację o pozycji.

Podobnie jak funkcjonujący już amerykański GPS, Galileo zapewni nieodpłatny serwis otwarty oraz serwis komercyjny, oferujący bardziej precyzyjne pomiary nawigacyjne. "Dzięki serwisowi otwartemu - bezpłatnemu i powszechnie dostępnemu, otrzymamy dokładną informację o lokalizacji i będziemy mogli wyznaczać swoją pozycję. Część serwisów będzie jednak kodowana i płatna, np. te przeznaczone dla służb bezpieczeństwa czy administracji państwowej" - opowiadała Krywanis-Brzostowska.

"Dla zwykłego użytkownika pojawienie się systemu Galileo nie będzie szokiem" - uważa Ryzenko. - Z pozoru jest on tym samym, co GPS. Ale w praktyce to coś więcej". Galileo oznacza na przykład szansę odbierania sygnału w miejscach, gdzie dziś sygnał GPS jest słaby lub go brak, np. w lasach czy wśród wysokiej zabudowy. Uruchomienie europejskiego systemu zwiększy też dokładność pomiarów w stosunku do GPS (z rzędu pięciu metrów do rzędu metra). I choć dla kierowców aut taka zmiana nie ma większego znaczenia, powinni ją docenić piloci, którzy - wspomagając się nawigacją satelitarną - z większą pewnością wylądują we mgle.

Reklama

Galileo może mieć zastosowanie także w transporcie lądowym, energetyce, precyzyjnym budownictwie i rolnictwie. W przyszłości może posłużyć do przekazywania informacji o natężeniu ruchu w czasie rzeczywistym. "Dzięki niemu dowiemy się, że gdzieś doszło do wypadku i nasza droga jest zablokowana. Przekazywanie takiej informacji na bieżąco pozwoli oszczędzić masę czasu" - zaznacza Ryzenko.

Jego zdaniem, nie bez znaczenia jest fakt, że Galileo to system cywilny, podczas gdy GPS powstał w Departamencie Obrony Stanów Zjednoczonych. "Jeśli zbudujemy system poboru opłat drogowych oparty na GPS, a departament obrony USA ze względu na jakiś zbrojny konflikt zdecyduje się go wyłączyć, powstanie wielki problem. Galileo - jako system cywilny, znajdujący się pod międzynarodową kontrolą - zapewnia większą stabilność" - zapewnia Ryzenko.

Działanie Galileo może usprawnić życie, ale nawet jego budowa "pozwala rozwijać w Europie bardzo ciekawe usługi" - dodaje Ryzenko. Finansując system Galileo, europejskie państwa fundują też często powiązane z nim programy rozwoju nowych aplikacji.

W budowaniu testowej wersji systemu Galileo uczestniczą Polacy. "Centrum Badań Kosmicznych ma naziemną, testową stację Galileo nazwaną GSS (Galileo Sensor Station), która odbiera sygnał z satelitów testowych, jest też dostosowana do odbioru sygnałów z satelitów Galileo. CBK ma też dostęp do danych, analizujemy je" - tłumaczy Marta Krywanis-Brzostowska. W ośrodku CBK PAN pod Poznaniem powstają też bardzo precyzyjne odbiorniki czasu.