Raport pt. "Polscy europosłowie na półmetku kadencji Parlamentu Europejskiego - jak wypadają na europejskich salonach? Jak się prezentują w Internecie?" został przedstawiony w poniedziałek na konferencji prasowej przez ekspertów ISP.

Z raportu wynika, że pomimo tego, iż prawie wszyscy eurodeputowani mają strony internetowe, to częstotliwość umieszczania na nich aktualnych informacji jest różna. M.in. trzech polityków - Lidia Geringer de Oedenberg (SLD), Adam Gierek (UP) oraz Andrzej Grzyb (PSL) - robi to codziennie, 29 europosłów kilka razy w tygodniu, 7 kilka razy w miesiącu.

Reklama

43 posłów nie udostępnia internautom możliwości komentowania treści zamieszczonych na swoich stronach internetowych.

Konto na Facebooku posiada 21 eurodeputowanych, wśród nich najwięcej fanów ma Jerzy Buzek (PO) - blisko 44,5 tys., po ponad 1 tys. osób, które lubią daną stronę, mają m.in. Tadeusz Zwiefka (PO), Wojciech Olejniczak (SLD), Joanna Senyszyn (SLD), Rafał Trzaskowski (PO), Paweł Kowal (PJN), Róża Thun (PO).

Spośród 16 europosłów, którzy posiadają konto na Twitterze, 10 "twittuje" kilka razy w tygodniu, codziennie lub częściej. Najbardziej aktywni są Buzek, Kowal oraz Thun.

Zdaniem Agnieszki Łady wśród powodów niskiego zainteresowania wykorzystaniem internetu m.in. do komunikowania się z wyborcami jest często brak czasu, chęci - wynikający z braku wiedzy i zrozumienia, jak działają np. portale społecznościowe.

Jeśli chodzi o kwestię merytoryczną wpisów polskich eurodeputowanych na stronach internetowych, dotyczą one w większości spraw europejskich - 66 proc., kwestii ogólnopolskich - 18 proc., oraz polskich kwestii regionalnych - 16 proc.

Reklama

Z fikcyjnych kont - w ramach prac nad przygotowywaniem raportu - do wszystkich polskich europosłów wysłano ogólne pytania dotyczące Unii za pośrednictwem poczty elektronicznej oraz kont na Facebooku. Merytorycznej odpowiedzi udzieliło tylko 9 polityków.

Małgorzata Fałkowska-Warska podkreśliła, że można zauważyć na podstawie odpowiedzi na pytania nieufność posłów względem obywateli. Daje się zauważyć swego rodzaju podejrzliwość posłów, którzy w pięciu przypadkach dopytywali się, kogo się reprezentuje, gdzie będzie ta odpowiedź publikowana - mówiła.



Badanie zrealizowano jesienią 2011 roku, a więc przed rozpoczęciem pracy w PE przez nowego europosła z Polski Arkadiusza Bratkowskiego (PSL).

Eksperci ISP dokonali także swoistego podsumowania pracy merytorycznej polskich eurodeputowanych.

W raporcie podkreślono, że europosłowie z Polski mają silniejszą pozycję w PE niż w ubiegłej kadencji, jednak nadal niewielu posłów zasiada w komisjach, w których wpływ Parlamentu na politykę Wspólnoty jest znaczący.

Polacy są nadreprezentowani w komisjach: bezpieczeństwa i obrony oraz praw człowieka. Natomiast zbyt mało polskich eurodeputowanych jest w komisjach: środowiska naturalnego, gospodarki i spraw monetarnych oraz kryzysu gospodarczego i finansowego. Jednym z powodów - zdaniem Melchiora Szczepanika z ISP - może być niskie wykształcenie Polaków w zakresie ekonomii.

Eksperci w swoim raporcie wzięli pod uwagę także liczbę sprawozdań wygłoszonych przez europosłów, które są często wykorzystywane jako policzalny wyznacznik parlamentarnej aktywności. Szczepanik podkreślił, że pełnienie obowiązku europosła sprawozdawcy zwiększa możliwości wpływania na parlamentarne negocjacje.

Aktywność Polaków widoczna jest w różnych dziedzinach. Tradycyjny obszar polskich zainteresować to polityka zagraniczna, a w tym kontekście stosunki Unii ze wschodnimi sąsiadami. Raporty w tym zakresie przygotowali m.in. Marek Siwiec (SLD), Ryszard Legutko (PiS), Krzysztof Lisek (PO).

Swoje zaangażowanie zaznaczyli także posłowie, którzy pracę w PE rozpoczęli w 2009: Sidonia Jędrzejewska (PO) przygotowała ważną seria sprawozdań dotyczących budżetu europejskiego, Lena Kolarska-Bobińska (PO) jest autorką raportu ws. polityki energetycznej UE, a Legutko raportu dotyczącego Ukrainy.

W raporcie podkreślono także, że problemem jest zaangażowanie niektórych eurodeputowanych w politykę krajową. "Aktywność w kraju musi - naszym zdaniem - w mniejszym lub większym stopniu negatywnie wpływać na możliwości działania na arenie europejskiej" - powiedział Szczepanik.