"Pod opieką państwa odradza się ideologia faszyzmu, która uśmierciła wcześniej 6 milionów Polaków. Z bólem w sercu muszę stwierdzić, że płynie ona również z Ministerstwa Obrony Narodowej” – to fragment listu, który w ubiegłym tygodniu na stronie Akademii Sztuki Wojennej miał rzekomo zamieścić jej rektor, generał Ryszard Parafianowicz. Dalej jest krytyka naszego sojuszu z USA i przestroga, że politycy od lat prowadzą nas do katastrofy. To jednak ordynarna fałszywka – list został zamieszczony przez hakerów, którzy włamali się na stronę ASzWoj. Atak został dosyć szybko wykryty. Ale jeszcze w piątek strona nie działała normalnie. Jak głosił zamieszczony tam komunikat, trwały prace konserwacyjne.

Reklama
Resort obrony przestrzega przed nasileniem takich wydarzeń, pisząc na Twitterze, że „w ostatnich dniach obserwuje nasilenie akcji dezinformacyjnych wymierzonych w Wojsko Polskie”. Apelujemy o czujność, nierozpowszechnianie nieprawdziwych wiadomości i korzystanie tylko z wiarygodnych źródeł informacji - napisali urzędnicy.
Podobne ataki miały miejsce już wcześniej. Trzy lata temu głośno było o sfałszowanym wywiadzie generała Sławomira Wojciechowskiego, wówczas dowódcy operacyjnego, który miał rzekomo stwierdzić, że „polscy podatnicy zapłacą za amerykańską iluzoryczną obecność wojskową w Polsce jak za zboże, hamując finansowanie rozwoju własnej armii, osłabiając ją i uzależniając od innych. Wojska USA w Polsce to nie jest dowód partnerstwa, ale naszego wasalizmu i słabości”. Nieprawdziwe wypowiedzi ostro krytykujące generała Waldemara Skrzypczaka przypisywano ówczesnej gwieździe resortu obrony Bartłomiejowi Misiewiczowi. Miał on powiedzieć, że oficer "był skażony genetycznie: ojciec oficer, dziadek oficer, pradziadek służył w carskiej armii. Dzisiaj złożyłem skargę do MON w sprawie pozbawienia stopnia generalskiego Waldemara Skrzypczaka". W rzeczywistości takich słów Misiewicz nie wypowiedział.
Podobnych prowokacji było znacznie więcej. Mają one kilka cech charakterystycznych.

Proste środki

Reklama
Może to być atak hakerski na stronę uczelni, zamieszczenie wyglądającej na prawdziwą informacji na portalu newsowym obsługiwanym z Rosji czy wysyłanie e-maili z informacjami z adresu podszywającego się pod polski Sejm. Działa też stworzenie sieci kilku portali, które się nawzajem cytują i ten sposób zwiększają swoją wiarygodność. Albo wykorzystanie prawdziwej wypowiedzi prawdziwej osoby, choć nieznacznie zmienionej tak, że wydźwięk całości może być zupełnie inny. To nie są środki skomplikowane, ale użycie ich w odpowiednim czasie może przynieść efekt. Tak było ze sfałszowaną wypowiedzią Misiewicza – poważne portale oparły na niej swoje materiały, wręcz chciały się z Misiewiczem sądzić. Zawirowanie medialne było duże i to w czasie, gdy wokół resortu wciąż było głośno, a ministrem obrony był Antoni Macierewicz.

Ten sam cel, to samo źródło

Takie wrzutki dotyczą oficerów Wojska Polskiego bądź pracowników resortu. Często krytykują one obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce i przedstawiają NATO jako agresora, choć jest to sojusz typowo defensywny. Widać też w nich to, że piszą je najpewniej osoby rosyjskojęzyczne, dla których polski nie jest pierwszym językiem.

Dobra reakcja

Ostatni atak szybko wykryto i stronę zawieszono. Oficjalnie zareagowało MON i jasno powiedziało, że to nieprawda. Kilka tygodni temu głośno się zrobiło o rzekomym wywiadzie niemieckiego generała w przededniu dużych ćwiczeń wojskowych Defender 20. Miał on ostro krytykować Polskę mówiąc, że warunki, w jakich będą przebywać żołnierze Sojuszu, są skandaliczne. To też była klasyczna dezinformacja, na którą służby szybko zareagowały jasno pokazując, że takiej wypowiedzi nigdy nie było. Bo najlepszą bronią do zwalczania dezinformacji jest nagłaśnianie prawdy i informacji mających pokrycie w faktach.

Będzie tego więcej

Dezinformacja najlepiej działa w czasie kryzysu, gdy i tak jest podniesiony poziom emocji. Bazuje na emocjach i konfliktach, które w danym społeczeństwie są obecne, i je podkręca. Rosyjskie wpływy było widać podczas referendum dotyczącego brexitu czy w czasie zamieszek o niepodległość Katalonii. Także planowane wybory prezydenckie są doskonałym podglebiem do takich działań. Informacji o głośnych wypowiedziach polskich oficerów w czynnej służbie krytykujących polityków czy tych łączących wybuch epidemii koronawirusa z wojskiem może być wkrótce więcej.