Mówi się, że polityka to jedna wielka gra. Twórcy "The Political Machine" potraktowali to stwierdzenie dosłownie i z wojny o Biały Dom uczynili temat komputerowej zabawy. "TPM" opiera się na podobnych zasadach co tradycyjna gra strategiczną. By zdobyć przewagę nad przeciwnikiem, zawodnik musi pozyskać odpowiednią liczbę zwolenników, zdobyć fundusze, a z uzbieranych pieniędzy wybudować sztab, opłacić kampanię itd. Gracz może się tu wcielić w jednego z realnych kandydatów na prezydenta, np. wystawionego przez Demokratów Baracka Obamę czy republikanina Johna McCaina.

Reklama

"Zawodnik może stworzyć własnego kandydata, przypisując mu wybrane cechy charakteru, poziom doświadczenia politycznego oraz poglądy" - wyjaśnia w wywiadzie dla Agencji Reutera Brad Wardell, jeden z szefów firmy Stardock, która wydała grę. Potem trzeba jeszcze wybrać swojego oponenta (w zależności od wybranego trybu gry, jego poczynaniami będzie kierowała druga osoba lub komputer) i można przystępować do walki o głosy w poszczególnych stanach lub prowincjach.

W tym pomogą nam zatrudnieni specjaliści od wizerunku, którzy zadbają o nasz PR oraz zdobędą informacje dyskredytujące przeciwnika. Podobnie jak w przypadku prawdziwych kampanii prezydenckich i nas czeka udzielanie wywiadów i podejmowanie trudnych decyzji związanych z naszym programem politycznym (np. jak zapatrujemy się na wojnę w Iraku lub otwarcie granic USA). "Wszyscy kandydaci zostali tu przedstawieni jako karykaturalne, kreskówkowe postacie, tak aby gracze pamiętali, że to zabawa - mówi Wardell - jednak rzeczy oraz tematy poruszane w grze są jak najbardziej prawdziwe i poważne".

Twórcy gry zadbali, by była jak najbardziej zbliżona do rzeczywistości. Przy opracowywaniu fabuły posiłkowano się m.in. danymi demograficznymi oraz wynikami różnorodnych badań statystycznych dotyczących poglądów Amerykanów. Sam pomysł na stworzenie gry opartej na wyborach prezydenckich narodził się w firmie Stardock w 2004 r, przy okazji starcia Bush - Kerry. "Pomyśleliśmy, że byłoby fajnie stworzyć specjalny program komputerowy pozwalający na przewidywanie wyników wyborów i symulowanie przebiegu kampanii, a następnie wokół tego stworzyć komercyjną grę" - wyjaśnia Brad Wardell. Trzeba przyznać, że poprzednia edycja gry dość dobrze przewidziała przebieg wyborów - zgodnie z wynikiem symulacji, o ostatecznym rezultacie miała zadecydować kampania w Ohio. Tym razem z analizy Stardock wynika, że krytyczna walka stoczy się w Karolinie Północnej.

Reklama

Oficjalna strona gry "The Political Machine 2008"