Choć ten tekst poświęcony będzie urządzeniu francuskiej marki należącej do chińskiej grupy Tinno Mobile, to muszę jednak zacząć od Korei. Tam właśnie, na początku 2017 r., stworzono, zupełnie przez przypadek, „zabójcę średniaków” – LG G6. To znaczy LG chciało wyprodukować telefon flagowy, tyle, że z nie flagowym procesorem, ekranem, aparatem, pamięcią wbudowaną i baterią. Wypuściło go za to z flagową ceną, którą szybciuteńko zweryfikował rynek. Bo tak naprawdę G6-ka jest świetnym smartfonem z koncertowo przestrzeloną wartością startową – za ponad 3 tysiące nie chciał go kupić nikt, za około 1400 zł trudno znaleźć lepsze urządzenie. Snapdragon 821 wciąż jest bowiem wydajniejszy od wszystkich procesorów Qalcomma z 6-ką na początku, aparat z szerokokątnym obiektywem też nie ma wielu konkurentów, a i bateria jakoś specjalnie nie odbiega od osiągów nowych telefonów. Nic więc dziwnego, że każda rozmowa czy dyskusja na internetowych forach o najnowszych smartfonach ze średniej półki kończy się konstatacją że i tak najlepiej kupić jest LG G6. Bo takie są fakty.

Reklama

Co zatem mogą zrobić inni producenci? Więksi w zasadzie nie muszą się specjalnie przejmować – ich portfolio obejmuje tak wiele urządzeń z tak różnych przedziałów cenowych, że G6-ka nie wyrządzi im specjalnej szkody. Tym mniejszym jednak, celującym głównie w tańsze smartfony, LG G6 może napsuć sporo krwi. Wśród nich jest właśnie Wiko, które wypuściło na polski rynek dwa nowe telefony – View 2 i View 2 Pro. Ten drugi, droższy, który wylądował na ponad dwa tygodnie w jednej z moich kieszeni, kosztuje 1249 zł. A to niebezpiecznie blisko ceny G6. Wiko ratuje sytuację smartbandem, który dostaniemy w zestawie (sam kosztuje 350 zł), ale nie dla każdego jest to argument przemawiający za zakupem, w dodatku tzw. świadomość marki też mówiąc oględnie, nie stoi na najwyższym poziomie. A jakby tego wszystkiego było mało, za podobne lub mniejsze pieniądze dostaniemy całą masę średniej klasy smartfonów chińskiego Xiaomi, a jak wiadomo #xiaomilepsze.

Nie jest lekko, ale przy odrobinie szczęścia i rozsądku Wiko wcale nie musi z tej batalii wyjść przegrane. OK, może nie wygra, ale powinno przynajmniej przetrwać. A wszystko dzięki View 2 Pro, który jest bardzo udanym smartfonem. Co prawda, gdy popatrzymy w specyfikację, będziemy w stanie wytknąć mu kilka słabych punktów, ale są to w większości „słabości papierowe”. W codziennym użytkowaniu nie będziemy o nich zupełnie pamiętać.

Budowa, wykonanie

Zacznijmy od wykonania, bo to mocny punkt tego smartfona. Tył, wykonany jest z… nie wiadomo czego (na stronie producenta na próżno szukać jakiejś informacji na ten temat), raczej dobrej jakości plastiku niż szkła (podczas testu nie pojawiła się na nim ani jedna rysa), ale trzymając telefon w ręku ma się wrażenie, że jest na nim jakaś szklana warstwa. Boczne ramki w stu procentach są metalowe i solidne, a dzięki zaobleniu plecków urządzenie leży w dłoni bardzo komfortowo. Sprzyjają też temu jego stosunkowo niewielkie wymiary (153 mm wysokości, 72.6 mm szerokości). Dzięki nowoczesnej konstrukcji z małymi ramkami udało się w nich zmieścić 6-calowy wyświetlacz o proporcjach 19:9. Wykonano go w technologii IPS i tu czas na pierwszą, papierową wadę. Jego rozdzielczość to jedynie HD (zagęszczenie to 282 pikseli na cal), podczas gdy większość smartfonów podobnie wycenionych ma rozdzielczość FHD. W codziennym używaniu mi osobiście to nie przeszkadzało, ale oczywiście bardziej wymagający użytkownicy z młodszymi oczami różnicę zauważą, więc dobrze o tym wiedzieć przed zakupem, by po nim nie czuć się rozczarowanym. Na szczęście ekran jest dobrej jakości, jasny, więc nie ma problemów z używaniem go w słoneczny dzień, z niezłymi kątami widzenia. Można też w ustawieniach wybrać sobie jego temperaturę barwową.

Reklama

W jego górnej części jest „notch”, czyli charakterystyczne wcięcie, ale tym razem zostało ono zrobione inaczej niż w iPhone X, co potem powielili inni producenci. Wiko wykorzystało pomysł Essential Phone – pierwszego telefonu z wcięciem na rynku, który zresztą poniósł dość spektakularną porażkę, i dopiero jego ostatnia gigantyczna przecena tchnęła w niego drugie życie. Notch jest malutki, mieści się w nim jedynie kamera, dzięki czemu nie ma w zasadzie problemu z upchnięciem powiadomień na górnej belce.

dziennik.pl
Reklama

Wiko zresztą bardzo musiało na tym zależeć, bo np., najpewniej w celu oszczędzenia miejsca, nie można ustawić procentowego powiadomienia o zużyciu baterii inaczej, niż tylko w niej, a nie obok symbolu ogniwa. Skutkuje to tym, że cyferki są minimalne, dla starszych oczu po postu za małe. Ale i tak doceniam to, że firma myśli o powiadomieniach a nie, tak jak inne, albo całkowicie z nich rezygnuje albo umieszcza trzy kropki, które mają poinformować, że coś się zadziało. Wcięcia nie można zamaskować – będziemy je widzieć oglądając np. filmy przy rozciągniętym ekranie, za to zniknie, gdy słuchamy np. Spotify – wtedy górna belka zmieni się w belką skrótów tej aplikacji.

dziennik.pl

Z tyłu telefonu mamy podwójne oczko aparatu plus dioda doświetlająca (prawy bok), centralnie – przyzwoicie działający czytnik linii papilarnych – o eleganckiej symetrii możemy więc zapomnieć, na prawym boku są przyciski do regulacji głośności i włączania telefonu (ten ostatni o przyjemnej, chropowatej fakturze), na lewym tacka na hybrydowy dual sim.

dziennik.pl
dziennik.pl

Na dolnej krawędzi głośnik plus maskownica, na górnej wejście na mini jacka. Archaicznie niestety prezentuje się wejście micro USB, kiedyś standard, dziś widywane już tylko raczej w budżetowych telefonach. Nad ekranem jest dioda powiadomień, nie ma „always on display”, ale gdy przychodzi do nas jakieś powiadomienie, jest ono widoczne przez chwilę na wygaszonym ekranie.
W sumie telefon jest ładny, poręczny, ja określiłbym go mianem sympatycznego.

dziennik.pl
dziennik.pl

Specyfikacja, działanie

Sercem Wiko View 2 Pro jest Snapdragon 450, którego wspomagają 4 GB pamięci RAM. Pamięci wewnętrznej mamy 64 GB, z możliwością jej rozszerzenia kartą. Procesor to kolejna, papierowa wada. Bo klasa średnia to Snapdragony zaczynające się na cyferkę 6. Czwórka jest zarezerwowana dla klasy średniej niższej lub wyższej budżetowej. Tyle, że znów – gdybym nie zerknął w specyfikację, nigdy bym się nie domyślił, co napędza to urządzenie (69123 pkt w AnTuTu Benchmark). Wszystko działało sprawnie, niezawodnie i bezproblemowo. Nawet gry nie są dla View 2 Pro specjalnym wyzwaniem, choć te bardziej wymagające będą sprawnie działały tylko na niższych ustawieniach graficznych. Strony internetowe wczytują się szybko, wielozadaniowość stoi na dobrym poziomie, zakładki są trzymane w pamięci bardzo długo, nie ma najmniejszych problemów z powiadomieniami.

Przez ponad dwa tygodnie View 2 Pro nie zawiódł mnie ani razu i używało mi się go bardzo przyjemnie. Jego bezproblemowość ma związek z nakładką na Androida (tu w wersji 8.0), jaką zastosował Wiko, a w zasadzie z jej… brakiem. Ciężkie i rozbudowane oprogramowanie jakie stosował producent w starszych modelach było moim zdaniem największym problemem tych telefonów. Tu mamy czystego Androida, wzbogaconego jedynie o kilka dodatków. To na przykład dwukrotne uderzenie w ekran w celu wybudzenia (ukryte w zakładce „System”, a tam w „Inteligentnym działaniu”), możliwość przypisania do czytnika linii papilarnych i konkretnych palców różnych działań, np. otwarcia wybranej aplikacji czy zadzwonienia do jakiejś osoby. Wiko dodało też możliwość odblokowania smartfona za pomocą naszej twarzy. I ku mojemu zaskoczeniu, ta opcja działała bardzo dobrze. Po podniesieniu telefonu ekran w 9 przypadkach na 10 sam się aktywował, twarz była skanowana i urządzenie się odblokowywało. Jeśli ekran sam się nie wybudził, wystarczyło w niego dwukrotnie uderzyć, reszta czynności zawsze przebiegała bez żadnych zakłóceń. Było to wygodne do tego stopnia, że w zasadzie nie używałem czytnika linii papilarnych, bo zupełnie nie miałem takiej potrzeby. To jedno z większych zaskoczeń tego telefonu, bo w kilku droższych urządzeniach innych producentów działało to po prostu dużo gorzej.

To w zasadzie jedyne modyfikacje systemu wprowadzone przez Wiko. I jest to ogromna zaleta tego telefonu. Oczywiście mógłbym utyskiwać, że do słuchania muzyki czy przeglądania zdjęć musimy stosować aplikacje Googla, ale nie będę. Bo do galerii można się przyzwyczaić, zaś do muzyki mam specjalnie na takie okazje kupioną aplikację Music Player Plus, która sprawdza się doskonale, a jej zainstalowanie trwa kilka chwil.

Kolejną jego zaletą jest moduł NFC, którego np. na próżno szukać w urządzeniach popularnego Xiaomi dostępnych za podobną cenę. Tu zaś bezproblemowo zamieniamy telefon w kartę płatniczą i wychodząc do sklepu nie musimy brać ze sobą portfela. Dla mnie osobiście to jedna z rzeczy, którą przyzwoity smartfon mieć powinien, choć oczywiście jest też całe grono użytkowników (głównie nastoletnich), którym NFC nie jest potrzebne.

Telefon bardzo dobrze sprawdzi się także w roli nawigacji (brak jakichkolwiek problemów), średnio natomiast – jako odtwarzacz muzyki (dźwięk wydawany przez pojedynczy głośnik zewnętrzny jest donośny, ale płaski, a ten na słuchawkach – akceptowalny).

Zdjęcia, bateria

Czas na kolejne pozytywne zaskoczenie. Choć uczciwie muszę napisać, że w zasadzie w każdym telefonie Wiko który trafiał w moje ręce, możliwości fotograficzne były powyżej, przynajmniej moich, oczekiwań. Tak też jest i w tym przypadku, bo zdjęcia i wideo zdecydowanie ciągną ten telefon w górę. Z tyłu mamy dwa aparaty (oba po 16 mpx, główny ma jasną przesłonę 1.75, drugi zaś szeroki kąt 120 stopni), z przodu jeden, też 16 mpx, z przesłoną 2.0. Obydwa robią zdjęcia w trybie portretowym (ten z przodu nieźle, ten z tyłu bardzo dobrze), ale najważniejsze są zdjęcia szerokokątne. Cieszy, że coraz więcej producentów daje nam taką możliwość, tym bardziej, że zdjęcia z Wiko View 2 Pro są naprawdę niezłej jakości. Mamy co prawda tzw. efekt rybiego oka (to przez duży kąt obiektywu), ale ja osobiście bardzo go lubię, bo jak dla mnie dodaje on zdjęciom dużo uroku. W dodatku nie ma przepaści w jakości fotografii wykonywanych aparatem normalnym i szerokokątnym (tak jak to jest np. w Zenfonie 5). Tu te pierwsze są bardzo dobre (czasami wręcz doskonałe), a te drugie dobre.

dziennik.pl
dziennik.pl

Ostrość łapana jest szybko i celnie, odwzorowanie kolorów ładne i naturalne, dla bardziej wymagających użytkowników jest tryb ręczny, jest HDR w trybie automatycznym, jest tryb Super Pixel (z większym rozmiarem i nasyceniem kolorów). Chodząc z Wiko View 2 Pro w kieszeni zupełnie nie żałowałem, że nie ma w niej jakiegoś flagowca. Robienie nim zdjęć w pełni mnie satysfakcjonowało.

dziennik.pl
dziennik.pl
dziennik.pl
nieznane
dziennik.pl
dziennik.pl
dziennik.pl

W dodatku nieźle było też z wideo. Co prawda nie możemy nagrać filmu w 4K, najwyższa rozdzielczość to FHD, ale mamy elektroniczną stabilizację obrazu która działa bardzo dobrze, jest też możliwość płynnego zoomowania (przez narysowanie kółeczka na ekranie na osobie czy rzeczy którą chcemy przybliżyć) i zarówno zdjęcia jak i wideo są po prostu bardzo dobre.

Trwa ładowanie wpisu

Całkiem dobrze wypada też bateria, która ma pojemność 3000 mAh. Spokojnie starcza nam na dzień do półtora używania telefonu (w zależności od tego, do jakich czynności go zmuszamy), oprogramowanie jest też nieźle zoptymalizowane, bo telefon zostawiony na noc praktycznie nie traci energii.

dziennik.pl

Czyli…

View 2 Pro pozostawił u mnie w zasadzie same dobre wspomnienia. To zdecydowanie telefon udany, choć nie dla tych, którzy patrzą w specyfikację, ale dla tych, którzy potrzebują bezproblemowego urządzenia z niezłymi możliwościami fotograficznymi. Tyle, że by podnieść sprzedaż tego modelu Wiko musi pójść na ustępstwa, czyli po prostu obniżyć cenę. Nie można bowiem uciec od tego, co dzieje się na rynku, a w podobnej lub minimalnie wyższej cenie dostaniemy telefony bardziej równe w każdym aspekcie (np. Motorola G6 Plus, o LG G6 nie wspominając). View 2 Pro jest doskonałą bazą do tego, by zdobyć zaufanie klientów, zwiększyć rozpoznawalność marki i pokazać, że Wiko robi dobre telefony. Kilkaset złotych mniej zrobi z niego bardzo atrakcyjną propozycję.