Pod względem designu, Zestaw Sonos Beam i dwa głośniki One, wyglądają jak sprzęt Apple. Są białe, mają minimalistyczną formę, a wszystkie ich elementy – jak choćby wtyki kabli, są doskonale spasowane. Pod tym względem żadnemu z trzech urządzeń, które przyjechały na testy zarzucić niczego nie można. Poza jednym - głośniki One nie mają żadnej opcji mocowania do ściany czy uchwytów. Mogą tylko stać na stoliczkach, co stwarza pewne problemy w odpowiednim ich ustawieniu w pokoju za fotelem czy kanapą.Do ściany możemy przymocować sam Beam... o ile wydamy 70 euro na zestaw montażowy.

Reklama

Na górze głośników znajdziemy dotykowe panele do sterowania głośnością. Moglibyśmy też sterować nimi głosem, ale niestety sprzęt twierdzi, że Google Asystent jeszcze nie jest dostępny – Alexa zresztą też nie działa. Szkoda, bo według zachodnich serwisów technologicznych, to asystenci głosowi są jedną z najmocniejszych stron tych urządzeń.

Zestaw łączy się bezprzewodowo za pomocą specjalnej aplikacji. Prowadzi nas ona krok po kroku za rękę, konfigurując kino domowe. Wszystko jest proste i jasno wytłumaczone – wciskamy specjalny przycisk na każdym głośniku, wybieramy mu pokój, do którego chcemy go przypisać, a program zajmuje się ustawieniem, by to dobrze grało. Okazuje się jednak, że Beam i One nie potrafią obsłużyć sieci 5GHz i działają jedynie 2 paśmie 2,4 GHz. Niestety, jako że Beam nie ma wbudowanych wejść HDMI, to soundbar musimy połączyć z telewizorem za pomocą kabla, wpinanego do ekranu w złącze ARC - nie można go bowiem połączyć bezprzewodowo.

Potem musimy jeszcze podać orientacyjną odległość od tylnych głośników i belki pod telewizorem, by system odpowiednio zaprogramował dźwięki. Niestety, w wersji na Android, Beam pozbawiony jest swojej głównej zalety – dokładnej konfiguracji dźwięku przestrzennego. W wersji na urządzenia Apple, soundbar wykorzystuje bowiem mikrofon smartfona czy tabletu by ustawić jakość dźwięku w każdym miejscu pokoju.

Reklama

Jeśli nam się znudzi kino domowe, to możemy zestaw "rozbić" i każdy jego element ustawić w innym pokoju i użyć jako głośników. Sonos obsługuje bowiem najpopularniejsze programy streamingowe, jak Spotify czy Tidal.

A teraz czas na porównanie jakości dźwięku z moim domowym zestawem grającym, czyli topowym modelem soundbaru Sony – ZF9 (z dołączonymi tylnymi głośnikami). Po pierwsze, Sonos Beam nie obsługuje Dolby Atmos. W filmach z tą ścieżką dźwiękową różnica jest spora. Nie ma mowy – choćby w scenie strzelaniny w lobby w Matrix – by z głośników usłyszeć dokładnie, gdzie spadają łuski czy gdzie lecą kawałki marmuru. Tu urządzenia z Atmos biją ten zestaw na łeb.

W pozostałych filmach? Przede wszystkim odczuwalny jest brak subwoofera (nie przyjechał w testowym zestawie, można go dokupić osobno). Nie ma więc porządnego basu. Owszem, gra to odpowiednio głośno, ma szeroką scenę dźwiękową, ale nie ma tego "tąpnięcia" przy wybuchach czy strzelaninach, od którego trzęsie się podłoga, a sąsiedzi wściekle walą w ściany. Za to świetnie sobie radzi z liniami dialogowymi – głosy są czyste i wyraźne. Wciąż jednak przegrywa ze świetnie zestrojonym wirtualnym dźwiękiem bezprzewodowym Sony. Przy systemie Sonosa nie mamy bowiem wrażenia, że jesteśmy w dźwiękowej "bańce" z efektami, które nas otaczają.

Reklama

Najpoważniejszą jednak wadą systemu tej firmy jest cena. Pojedynczy głośnik One kosztuje 999 PLN. Beam z kolei wyceniono na 1800 złotych. Za koszt całego zestawu możemy więc zbudować albo całkiem niezły system kina domowego albo kupić porządny soundbar – Samsung N850 czy Sony ZF9. Te rozwiązania będą grały lepiej. Owszem, wygląd, wygoda użytkowania i prostota obsługi są ważne. Ale kino domowe kupujemy ze względu na jakość dźwięku. I tu Sonos - w porównaniu do konkurencji - argumentów nie ma. Jeśli zaś pomyślimy o dołożeniu subwoofera, którego koszt wynosi ok 3300 złotych, to lepiej zdecydować się na N950 Samsunga, czy już naprawdę mocny zestaw z wzmacniaczem i zestawem kolumn (za ponad 7 tys. złotych złożymy naprawdę niezły sprzęt).

Podsumowując. Kino domowe Sonos przypomina sprzęt Apple nie tylko wyglądem. Płacimy głównie za wygląd i formę - mimo, że sam sprzęt odstaje jakościowo od konkurencji. Okazuje się też, że pełnię swoich możliwości pokazuje tylko w połączeniu ze iPhone'm czy iPadem. To zestaw dla tych, którzy bardziej cenią sobie wygląd i komfort obsługi niż jakość i nie patrzą na cenę. To na pewno nie jest ani sprzęt audiofilski ani zestaw dla maniaków kina domowego (świadczy o tym choćby brak Dolby Atmos). W podobnej cenie można znaleźć znacznie lepsze zestawy kina domowego, które, może i gorzej będą wyglądać i nie będą tak łatwe w konfiguracji, ale jakością dźwięku zrekompensują te wady.

dziennik.pl