Indy Fuel, tak jak wiele innych tego rodzaju produktów, zapatrzyły się na AirPodsy. W przeciwieństwie do rozwiązań Jabry czy Sennheisera, słuchawki nie mieszczą się w całości w małowinie usznej, a na zewnątrz wystają pałąki. Zdaniem SKullcandy to ma odciążyć uszy i odpowiednio zbalansować wagę urządzenia. Indy Fuel dostępne są tylko w dwóch kolorach - szarym i czarnym. W komplecie dostajemy etui (z wbudowaną baterią) i kilka kompletów silikonowych wkładek, które mają nam ułatwić dopasowanie urządzenia do naszych uszu. Co ważne, etui można ładować bezprzewodowo, odpada więc szukanie kabla, jeśli chcemy uzupełnić poziom prądu. Wystarczy położyć je na każdej macie standardu Qi. To bardzo wygodne rozwiązanie

Reklama

Najlepszą jednak cechą Indy Fuel jest powiązanie ich z aplikacją Tile. Dzięki niej nigdy naszych słuchawek nie zgubimy w trawie, czy gdzieś w pokoju. Po wybraniu odpowiedniej opcji, słuchawki bowiem zaczynają piszczeć. Dzięki temu można je łatwo odnaleźć. Jeśli zaś chodzi o samą aplikację Skullcandy, to w zasadzie wiele ona nie wnosi do korzystania ze sprzętu. Ma trzy funkcje korektora graficznego, których jednak nie możemy edytować.. Do tego dostajemy opcję, pozwalającą nam usłyszeć to, co dzieje się na zewnątrz. Jeśli więc idziemy poboczem, to słychać będzie nadjeżdżające auta. To wygodna funkcja, szkoda tylko, że można ją włączyć jedynie w aplikacji, a nie przez dotyk słuchawek, tak jak możemy to robić z trybami korektora. Staje się bowiem w ten sposób mało przyjazna w użyciu.

Sterowanie Indy Fuel odbywa się przy pomocy stuknięć w odpowiednią słuchawkę. Trzeba się do tego przyzwyczaić, bo przez pewien czas, zamiast pogłaśniać czy ściszać muzykę, włączałem asystenta głosowego (tak, współpracują z Siri czy Asystentem Google'a - niestety mówienie do nich "Hey Siri" nie działa). Brakuje za to przerywania odtwarzania po wyciagnięciu jednej ze słuchawek z ucha.

Reklama

Bateria? Jedno ładowanie wystarczy na około 5 godzin, zaś pudełeczko zapewni nam kolejnych pięć ładowań. Wystarczy je włożyć na 10 minut, by móc słuchać muzyki przez następne 100 minut. Pełne naładowanie wymaga przytrzymania ich w etui przez około 40 minut.

Jakość odtwarzania? Zadowalająca. Niestety nie mamy dostępnego ani AAC ani apt:X, więc o najwyższej jakości audio możemy zapomnieć. Brzmią jednak całkiem nieźle. Radzą sobie zarówno z R&B, jak i popem czy muzyką alternatywną. Jestem całkiem pozytywnie zaskoczony jakością muzyki. Urządzenie, w swojej półce cenowej, nie ustępuje produktom konkurencji, a czasem nawet gra lepiej.

Podsumowując - Skullcandy Indy Fuel to produkt udany, dobrze wyceniony, z długim czasem pracy na baterii i odpowiednim poziomem energii w etui. Dzięki dodatkowym funkcjom, jak znajdowanie słuchawek czy ładowanie bezprzewodowe, te słuchawki będą dobrym wyborem... tylko te kolory. Szkoda, że - w przeciwieństwie do słabszych modeli - Indy Fuel są takie... nudne kolorystycznie.