Jak zauważają autorzy pracy, wiele groźnych sytuacji w czasie pożaru jest spowodowanych brakiem znajomości budynku, z którego trzeba uciekać. Spanikowani ludzie gubią drogę, używają złych klatek schodowych lub opuszczają biura złymi drzwiami. Zresztą nie ma się temu co specjalnie dziwić - w końcu wyjść pożarowych nie używa się na co dzień, a próbne alarmy organizuje się raz na kilka miesięcy.
Tak dr Shamus Smith z Departamentu Nauk Komputerowych wpadł na pomysł, by do nauki procedur ewakuacyjnych wykorzystać brutalne strzelanki.
Naukowiec doszedł do wniosku, że kody oraz enginy gier można by wykorzystać do stworzenia wysoce realistycznych symulatorów katastrof takich jak np. pożary. Choć tego rodzaju programy nie są nowością, to zwykle ich tworzenie jest bardzo drogie i czasochłonne. A i efektom tych prac często daleko do wiarygodności i plastyczności dostępnych komercyjnie strzelanek. Stąd pomysł, by zamiast pracować od zera, wykorzystać to co istnieje i co zostało dobrze przetestowane przez tysiące graczy.
na potrzeby swoich badań Smith rozebrał na czynniki pierwsze kilka topowych tytułów, m.in. Doom 3, Far Cry, F.E.A.R. oraz Hal-Life 2. Przyjrzano się m. in. metodom renderingu grafiki 3D, efektom dźwiękowym oraz temu, jak przedstawiane są wybuchy, ogień, woda i dym.
Następnie, wykorzystując technologie użyte w grze „Half-Life 2" Smith opracował symulator do nauki ewakuacji z budynku, w którym mieści się jego wydział. - Wykorzystaliśmy symulacje do obserwacji, jak zachowują się ludzie w czasie pożaru oraz nauczyć ludzi „dobrych zachowań" w czasie wystąpienia wypadku - opowiada Smith.
Ochotnicy, których poproszono o ocenę symulatorów uznali je za niezwykle przekonywujące, m.in. dlatego, że widzieli rzeczywistość w pierwszej osobie. Symulacja pomagała zapoznać się z budynkiem oraz nauczyć jego opuszczania. Naukowcy zwracają jednak uwagę, że ochotnicy którzy przyznali się do częstego grania na komputerze, czasem decydowali się na bardzo niestandardowe posunięcia. - Jeśli np. jakieś drzwi stały w płomieniach [gracze- przyp.red.] próbowali przez nie uciec, zamiast szukać innego bezpiecznego wyjścia - opowiada Smith.
W ciągu trzech tygodni autorom badań udało mu się opracować trzy różne wersje symulacji. Realizacja takiego projektu tradycyjną metodą, wymagającą pisania programu od przysłowiowego zera zajęłaby zdecydowanie więcej czasu. Ponadto, zastosowane przez niego podejście pozwala na szybkie wprowadzanie modyfikacji oraz wierne odtworzenie zakamarków specyficznych dla konkretnych budynków. W ten sposób dla każdego biurowca, a nawet piętra łatwo stworzyć oddzielny program szkoleniowy. - Wirtualne modele takie jak ten jest stanowią świetny sposób podnoszenia świadomości dotyczącej bezpieczeństwa oraz sprawdzania efektywności projektu budynku. - mówi Steve Wharton ze Straży Pożarnej Durham i Darlington - Wirtualne modele mogą także się przydać do szkolenia strażaków w realistycznych, choć zupełnie bezpiecznych warunkach.