KDL-40EX500, choć trochę grubszy od swych LED-owych braci, ma atrakcyjny design - zlewające się z matrycą czarne listwy sprawiają, że telewizor wydaje się mniejszy, niż w rzeczywistości. Na szczęście ekran nie jest też ciężki - waży trochę ponad 11 kilo, więc jego wniesienie na piętro nie stanowi problemu.
Japoński koncern uznał, że nie tylko telewizor musi ładnie wyglądać. Ważny jest też pilot. Dlatego urządzenie do sterowania jest lekko wklęsłe. Do tego zastosowano ciekawe rozwiązanie przycisk do włączania telewizora jest także na spodzie pilota. Dzięki temu, gdy chcemy ekran wyłączyć, nie trzeba pilota obracać.
Do tego rozwiązano największą bolączkę urządzeń do zdalnego sterowania - urywającą się klapkę zakrywającą baterię. Japońscy inżynierowie stworzyli więc rozsuwanego pilota - teraz nic nie ma prawa urwać się, czy odpaść.
Atrakcyjny design i ciekawy pilot to jednak jedynie dodatki do prawdziwej funkcji telewizora. Jak wyglądają filmy? Na pierwszy ogień poszły kanały SD z satelity. Po włączeniu wszystkich "wspomagaczy" sygnału, obraz jest bardzo dobry - widać lekkie różnice w porównaniu do HD, jednak nie jest to dramatyczny spadek jakości. Oczywiście odtwarzanie BluRay to inna bajka - w końcu to ekran FullHD, więc takiemu "Avatarovi" brakuje tylko efektów 3D, by poczuć się jak w kinie.
Sony oddaje nam pełną kontrolę nad telewizorem. Każdy z trybów pracy możemy dostosować do własnych upodobań - i to nie tylko zmieniając nasycenie barw ze standardowej na żywą. Oczywiście takie rzeczy jak jasność, czy kontrast też są pod naszą kontrolą. Warto dodać, że nie trzeba mocno telewizora kalibrować. Działa dobrze, na fabrycznych ustawieniach. Warto tylko wyłączyć automatyczne dopasowanie kontrastu/jasności do oświetlenia.
Z dźwiękiem już tak różowo nie jest. Są, co prawda, dwa głośniki o mocy 10W każdy, ale rewelacji nie ma się co spodziewać. Owszem, można teoretycznie włączyć opcję, która zmusza głośniczki do stworzenia pseudo trybu przestrzennego. Tyle, że powiedzmy to wprost. Jak ktoś chce mieć rewelacyjny dźwięk, to bez wzmacniacza i porządnych, drewnianych kolumn się nie obędzie. Natomiast 40EX500 ma dźwięk poprawny.
Telewizor to prawdziwy ekran multimedialny - można go podłączyć do internetu kablem, lub za pomocą specjalnego adaptera. Potem YouTube, czy inne serwisy, które udostępnia Sony stają się dla nas dostępne. Po podłączeniu do sieci domowej, możemy na ekran streamować muzykę, czy filmy. Jeśli zaś nie chcemy wykorzystywać sieci WiFi, to urządzenie potrafi też znaleźć filmy (i napisy) na kluczu USB.
Nie ma też co narzekać na ilość złącz - antenowe, 2xSCART, optyczne, ethernet, USB, czy 4 porty HDMI wystarczą, by podłączyć wszystko, co mamy w domu.
Wady? Telewizor nie wykrywa automatycznie źródła sygnału. Trzeba ręcznie przełączyć ekran na port, do którego podłączono odtwarzacz, dekoder, czy konsolę. Brakuje też, znanego z drogich modeli Sony, czujnika obecności, który sprawdza, czy siedzimy przed telewizorem. Jeśli nikogo nie ma, to ekran jest wyłączany.
Zastrzeżenia mam też do pracy automatycznego dopasowania jasności i kontrastu. Lepiej to wyłączyć i poświęcić chwilę na dobranie tych wartości samemu. Do tego, będę konsekwentnie wytykał firmom brak instrukcji papierowej. Bo, co z tego, że podręcznik użytkownika mamy w wersji elektronicznej w telewizorze, skoro czasem się przydaje wersja drukowana. Zwłaszcza, gdy coś nie działa. Sony mógłby też dodać adapter sieciowy do kompletu.
Pomimo jednak tych drobiazgów, to Sony serią EX500 udowodniło, że lepiej wziąć dobry ekran CCFL, niż EdgeLED. Oczywiście FullLED to już inna historia, tyle, że takie ekrany kosztują dwa razy tyle, co 40EX500. KDL-40EX500 to świetna jakość obrazu, połączona z niskim zużyciem energii, włożona w atrakcyjną obudowę. A wszystko za mniej niż 3 tysiące złotych.