ACTA, czyli Międzynarodowe porozumienie ds. walki z podrabianiem towarów i piractwem (Anti-Counterfeiting Trade Agreement), to zbiór przepisów, które mają doprowadzić lepszej ochrony własności intelektualnej w internecie. Jest w nich mowa m.in. o tym, jak dostawcy internetowi mają reagować na akty ewentualnego piractwa.

Reklama

Oto przykład, który podaje CNN. Jeśli operator internetu dostrzeże, że któryś z użytkowników przesyła wielkie pakiety danych, będzie zobowiązany zawiadomić o tym władze. Poza tym dostawcy będą musieli wdrożyć kosztowne systemy, które pozwolą im śledzić potencjalnych piratów i rejestrować informacje o przesyłanych przez nich danych. W takiej sytuacji problematyczne mogłoby się stać umieszczanie w sieci nawet prywatnych, całkowicie niekomercyjnych filmów, w których w tle pojawiałby się muzyka objęta prawem autorskim.

Tego rodzaju zarzutów jest więcej. Zastrzeżenia budzą chociażby regulacje dotyczące zabezpieczania informacji o naruszeniach własności intelektualnej. Można je czytać w ten sposób, że dostawcy internetowi poza kontrolą sądu będą zmuszeni ujawniać dane użytkowników, a także informacje o pobieranych przez nich treściach. Może to prowadzić do monitorowania danych przesyłanych w sieci - mówiła "Dziennikowi Gazecie Prawnej" Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon.

Inna sprawa to koszt wprowadzenia takiego obowiązku. Dostawcy internetu mogą bowiem zostać zobowiązani nie tylko do kontroli wymiany danych, ale także treści umieszczanych w sieci przez internautów. A to, jak uważa Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji, stawiałoby pod znakiem zapytania biznesową opłacalność istnienia platform internetowych.



Jednak twórcy prawa odpierają zarzuty internautów i przedstawicieli branży informatycznej. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w specjalnym komunikacje stara się studzić emocje. Przekonuje, że w ACTA nie ma zapisów, które mogłyby prowadzić do blokowania legalnych treści w internecie. Kuriozalnie brzmi zarzut, jakoby ACTA przewidywało obowiązek monitorowania użytkowników internetu. Określone w tej umowie środki prawne nie mogą tworzyć barier dla zgodnej z prawem działalności, ani nie mogą naruszać prawa do wolności słowa, sprawiedliwego procesu i prywatności, a także konkurencyjności - czytamy w komunikacie. Resort podkreśla, że obecnie obowiązujące przepisy dotyczące ochrony dóbr własności intelektualnej są bardziej restrykcyjne niż te zawarte w ACTA.

Głównym beneficjentem wprowadzenia nowych regulacji jest branża rozrywkowa, a więc koncerny muzyczne i wytwórnie filmowe, które - przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych - tracą z powodu piractwa miliony dolarów. Stąd też wparcia wprowadzeniu ACTA udzieliły w Polsce takie instytucje jak ZAiKS, ZPAV, Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Stowarzyszenie Dystrybutorów Filmowych, Business Software Alliance, FOTA i Polska Izba Książki.

Reklama

Osobną sprawą budzącą również wielkie kontrowersje jest sposób wprowadzania tej ustawy w Polsce. Przez długi czas konsultacje na jej temat były tajne, a wszelkie próby otrzymania jakichkolwiek informacji kończyły się najwyżej na wydaniu kartek z zaczernionymi danymi. Traktat powstawał po kryjomu. Zupełnie bez udziału obywateli mieszkających na terytorium negocjujących ze sobą państw. Powiedziałbym nawet: ponad głowami obywateli. To – jak uważam – pogwałcenie zasad demokracji - mówił w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Piotr Waglowski, prawnik, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet.

Do tej pory porozumienie podpisały: Stany Zjednoczone, Kanada, Szwajcaria, Japonia, Korea Południowa, Australia, Nowa Zelandia, Maroko, Singapur. Teraz do tej grupy ma dołączyć Unia Europejska.