SOPA, wniesiony do Izby Reprezentantów w październiku 2011 r., wciąż czeka na rozpatrzenie. Projekt przewiduje m.in. zamykanie na polecenie sądu serwisów internetowych ułatwiających dostęp do pirackiej muzyki, filmów czy programów komputerowych. Możliwe będzie też zajęcie konta bankowego właściciela strony WWW na poczet ewentualnych odszkodowań. Witryny umieszczone na zagranicznych serwerach będą blokowane w wynikach wyszukiwania, podobnie jak to obecnie ma miejsce w przypadku treści pedofilskich. W myśl propozycji złamaniem prawa byłoby też wykupienie reklam na podejrzanej stronie, jej finansowanie za pomocą PayPal, a nawet umieszczenie na blogu filmiku z YouTube’a, łamiącego prawa autorskie.
Przeciwko SOPA zbuntował się cały amerykański internet. Takie tuzy, jak Mozilla, Wikipedia, eBay czy Facebook zjednoczyły się w ramach NetCoalition, zapowiadając m.in. bojkot serwisów popierających SOPA. Wydaje się, że naciski odniosą skutek. Kolejne firmy wycofują się z poparcia ustawy, a termin jej rozpatrzenia jest odsuwany do czasu, aż strony sporu znajdą kompromis.
SOPA idzie bowiem o krok dalej niż regulacje francuskie, do tej pory uznawane za najbardziej drakońskie. Ustawa o HADOPI, silnie wspierana przez prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego, obowiązuje nad Sekwaną od 2009 r. HADOPI to skrót nazwy Wysokiego Urzędu ds. Rozpowszechniania Utworów i Ochrony Praw w Internecie, który stał się postrachem francuskich internautów. Prawo przewiduje możliwość odcięcia dostępu do sieci osobie, która po raz trzeci zostaje przyłapana na złamaniu praw autorskich, np. ściąganiu nielegalnego oprogramowania.
HADOPI kontroluje ruch w sieci. Gdy wykryje pirata, wysyła do niego e-maila z żądaniem zaprzestania nielegalnej działalności. W przypadku braku reakcji internauta dostaje podobny list pocztą tradycyjną. Jeśli pirat wciąż jest aktywny, sąd może nakazać providerowi zablokowanie mu dostępu do sieci. W pierwotnej wersji ustawy decyzję taką podejmował administracyjnie HADOPI, jednak zostało to storpedowane przez radę konstytucyjną. Decyzja sędziów nie uciszyła jednak oskarżeń nowych przepisów o łamanie zasady domniemania niewinności.