Laptop Toshiby robi wrażenie - szara, aluminiowa obudowa, do tego 17,3-calowy ekran od razu pokazuje, że nie mamy do czynienia z produktem tanim i kiepskim. Pod maską znajdziemy nowy procesor Intela rodziny IvyBridge, 10GB pamięci RAM, napęd BluRay i dwa dyski twarde pojemności 1TB każdy. Komputer działa pod kontrolą Windows 7 64-bit. Dedykowana karta graficzna to układ 630M NVIDII.

Reklama

Wszystko działa płynnie i sprawnie - udaje się na komputerze odpalić nawet wymagające gry, choć o "Crysis" w pełnych detalach możemy tylko pomarzyć. Do tego gra bez podłączenia komputera do prądu kończy się szybko - bateria znika tak szybko , jak ciasteczka z talerzyka Ciasteczkowego Potwora.Przy graniu trzeba też pamiętać, o zapewnieniu odpowiednigo chłodzenia - podstawka z aktywnymi wentylatorami to niezbędne akcesorium.

Klawiatura jest wygodna - do dyspozycji mamy także blok klawiszy numerycznych. Podświetlenie jest równomierne i nie przeszkadza przy nocnym graniu, czy oglądaniu filmów. Touchpad, zwany też "gładzikiem" jest duży, nie ma problemów z kursorem, a przyciski udające klawisze myszy także nie sprawiają kłopotów. Pochwalić trzeba też głośniki - choć niewielkie, to jednak firma Harman-Kardon umie robić porządne rzeczy i do dźwięku nie można się przyczepić. Liczba portów jest wystarczająca - dwa USB 2.0, dwa USB 3.0, gniazdo karty sieciowej, czytnik kart SD i stacja BluRay.

Teraz czas na rzeczy, które mi się nie podobały - po pierwsze, dlaczego Toshiba w topowym laptopie nie zdecydowała się zamontować SSD? Owszem 2x1TB brzmi sympatycznie, ale dyski twarde mają zaledwie 5400 rpm, więc bez ustawienia ich w tryb RAID 0, wydajność będzie mizerna. Gdyby zamiast jednego z nich, zamontowano w komputerze 256 GB SSD, wydajność komputera mocno by wzrosła. Do tego przydałaby się mocniejsza karta graficzna - coś w rodzaju 670M.

Problemem jest też tzw. bloatware, czyli niepotrzebne oprogramowanie - Office, czy program antywirusowy dostajemy w trybie testowym i po 3iach musimy albo zapłacić, albo odinstalować software. Lepiej więc od razu je wyrzucić, zwiększając wydajność (ale to wada praktycznie wszystkich laptopów na rynku).

Cena? Około 4,500 PLN. Dużo? Owszem, za te pieniądze da się zbudować porządny desktop, jednak notebook Toshiby jest urządzeniem dla wygodnych - można go przenosić z pokoju do pokoju, gdy się uprzemy, to zabierzemy go też na urlop. Najbardziej zdesperowani, albo dojeżdżający do pracy samochodem, mogą go też wozić codziennie.

Podsumowując - to prawdziwie wypasiony laptop, zarówno dla graczy, jak i też tych, którzy szukają urządzenia do zastąpienia dużego, niewygodnego domowego desktopa. Każdy, kto szuka serca domowego centrum rozrywki, powinien mocno zastanowić się nad propozycją Toshiby