Jak wynika z dokumentów rządowych, do których dotarł "Guardian", NSA płaciła koncernom jak Google, Microsoft czy Yahoo w zamian za bezpośredni dostęp do serwerów, na których przechowywane są dane użytkowników i podłączenie ich do systemu PRISM monitorującego zachowanie internautów. Jak z kolei informuje "Washington Post" jedynie Yahoo przyznało się, że "rząd ma zrekompensować finansowo współpracę z federalnymi służbami", pozostałe firmy twierdzą zgodnie, że nie dostały ani dolara.
Eksperci ostrzegają, że takie postępowanie służb może sprawić, że firmy potraktują udostępnianie poufnych informacji o klientach rządowym agencjom, jako świetnego biznesu.