Jako doktor fizyki medycznej podpisałby się pan pod stwierdzeniem: "Technologia 5G jest w 100 proc. bezpieczna. Stosujmy ją. Nic nam nie grozi”?

A co to znaczy, że "nic nam nie grozi”?
Na przykład nie grożą nam "nowotwory, stres komórkowy, uszkodzenie DNA, strukturalne zmiany w układzie rozrodczym, problemy z pamięcią”. Na badania, które wskazują takie ryzyka, powołało się 387 naukowców z całego świata w apelu o moratorium na wdrażanie 5G.
Każda technologia – więcej – każde nasze działanie niesie ze sobą pewne ryzyko. Pytanie, czy akceptujemy jego poziom w porównaniu z potencjalnymi korzyściami. Nie obawiałbym się samych technologii telekomunikacyjnych, czyli np. fal elektromagnetycznych, dzięki którym one działają, a raczej tego, jak z nich korzystamy. Jeśli uzależnimy się od telefonu komórkowego, nie jest istotne, czy używana jest technologia 3G, czy 5G. W obu przypadkach będzie to szkodliwe.
Reklama
Dawka czyni truciznę?
Oczywiście. Na szczęście z czasem moc anten w telefonach staje się coraz mniejsza. Wynika to z czysto ekonomicznego pędu, by telefon zużywał jak najmniej energii. Smartfon, który działa dłużej, ma przewagę nad konkurencją.
To jednak inne zagadnienie. Naukowcy, którzy obawiają się 5G, zwracają uwagę, że problem polega na tym, że technologia ta istotnie zwiększy naszą ekspozycję na promieniowanie elektromagnetyczne – czy tego chcemy, czy nie. Nie powinna się nam z tego powodu zapalać pomarańczowa lampka?
Powinna. Nawet czerwona. Jesteśmy u zarania internetu rzeczy i wiele przedmiotów, które dotąd nie miały połączenia z siecią – pralka, lodówka, buty, szczoteczka do zębów – będzie je mieć. Ekspozycja faktycznie będzie więc większa. Pytanie tylko, czy oznacza to z automatu wyższą szkodliwość? Moc, częstotliwość, natężenie, dawka – w mediach czy komentarzach internetowych często te wielkości są mylone, co mocno zniekształca cały obraz. Jest wiele prac naukowych na temat zdrowotnych skutków telefonii komórkowej. W 2006 r. w prestiżowym czasopiśmie medycznym „Journal of the National Cancer Institute” ukazały się wyniki trwających ponad 20 lat badań grupy 420 tys. mieszkańców Danii. W „International Journal of Epidemiology” w 2010 r. opublikowano badania Interphone (Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem, agendy WHO – red.), które przeprowadzono w 13 krajach Europy wśród osób, które korzystały z telefonów dłużej niż przez 10 lat. Przeanalizowano kilka tysięcy przypadków wystąpienia nowotworów. Kolejne wyniki ogromnej pracy opublikowano w 2013 r. w „International Journal of Epidemiology”. W tym przypadku przebadano grupę ponad 790 tys. kobiet mieszkających na Wyspach Brytyjskich. W podsumowaniu wspomnianych badań za każdym razem pisano, że statystyczne wyniki nie pozwalają stwierdzić, że używanie telefonu ma związek z zachorowalnością na nowotwory. Jeżeli to kogoś nie przekonuje i uważa, że częstotliwość sieci 5G jest groźna, może nie korzystać z telefonu 5G. Antena smartfona jest znacznie większym źródłem fal niż antena wieży nadawczej czy odbiorczej.
OK, mogę ograniczyć korzystanie z sieci, a więc ekspozycję na promieniowanie, ale moi sąsiedzi z klatki już tego nie zrobią. Co więcej, maszty 5G muszą być budowane gęsto, w odległości 150–200 m. Będę w centrum niewidzialnej autostrady informacyjnej, którą wytworzą inni. Promieniowanie 5G i tak będzie na mnie oddziaływać?