Wyprodukowane w Chinach kamery znajdują się na ponad 200 rządowych budynkach łącznie z gmachami ministerstwa spraw zagranicznych, prokuratury generalnej i ministerstwa obrony - informuje stacja.
O sprawdzenie pochodzenia systemów monitoringu wnioskował senator James Paterson, zajmujący w gabinecie cieni stanowisko ministra ds. cyberbezpieczeństwa. Jego zdaniem Australia nie może ustalić, czy dane pozyskane z kamer są przekazywane wywiadowi w Pekinie. Zwrócił uwagę, że chińskie prawo wymaga, aby każda organizacja i obywatel "wspierał, współpracował i pomagał" wywiadowi. Dodał też, że producenci kamer są oskarżani o związki z partią komunistyczną oraz o udział w łamaniu praw człowieka prześladowanych Ujgurów.
Firma Hikvision, dostarczająca systemy monitoringu, oświadczyła że wskazywanie na nie jako na źródło zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju jest "całkowicie mylące". Firma - zapewniła jej rzeczniczka - nie ma dostępu do zarejestrowanych materiałów, więc tym samym nie może przekazywać ich stronie trzeciej.
W listopadzie ubiegłego roku władze Wielkiej Brytanii zablokowały instalację nowych kamer wyprodukowanych przez chińskie firmy Dahua i Hikvision "we wrażliwych lokalizacjach" i zasugerowały możliwość usunięcia już zainstalowanych. Kilka dni później USA zakazały importu i sprzedaży urządzeń produkowanych przez pięć chińskich firm - w tym Dahua i Hikvision.