Aresztowanie Pawła Durowa może zakłócić komunikację w rosyjskiej armii. Dla żołnierzy była to najbardziej niezawodna droga wymiany informacji. Kreml grzmi o zagrożeniu wolności słowa

Dla analityków korzystających z ogólnodostępnych źródeł platforma Telegram to niezastąpione źródło wiedzy o wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Dzięki postom, które zamieszczają tam sami żołnierze, można oceniać ich pozycje, stan uzbrojenia, ustalać tożsamość poległych. To jednak tylko niewielka część możliwości - pisze Anna WIttenberg w artykule "Rosja bez alternatyw dla Telegrama" we wtorkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej".

Reklama

Telegram pozwala na handel niemal wszystkim, co nielegalne. Jest też kluczowym kanałem łączności dla rosyjskich żołnierzy. To dlatego zatrzymanie założyciela platformy Pawła Durowa na podparyskim lotnisku Le Bourget wzbudziło w Kremlu popłoch.

Telegram powstał w 2013

Durov najpierw założył WKontaktie, jednak gdy w 2011 władze domagały się od niego usunięcia z portalu stron działaczy opozycji, odmówił. Rosja więc przejęła jego udziały, a Durow uciekł do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie uruchomił serwis Telegram.

Wystarczyło 10 lat, by z serwis stał się ósmym portalem społecznościowym na świecie, z którego korzysta 900 milionów użytkowników.

Podstawowy kanał informacyjny w Rosji i w Ukrainie

W Rosji stał się podstawowym kanałem informacyjnym, który podczas wojny w Ukrainie stał się też nieocenioną pomocą dla rosyjskich żołnierzy. Co ciekawe, podobną funkcję sprawuje także w ukraińskiej armii. To też tam wygłosił – tuż przed buntem - Jewgienij Prigożyn.

"Cyfrowe pole bitwy"

Reklama

Nic dziwnego, że po zatrzymaniu Durowa, rosyjscy użytkownicy aplikacji (nazwanej przez "Time" "cyfrowym polem bitwy") wpadli w panikę. A zatrzymano go w ramach śledztwa o braku moderacji. Francuskie władze zarzucają Durowowi umożliwienie działalności przestępczej na portalu.

Zresztą Telegram ma kłopoty nie tylko we Francji, ale także na swoim największym rynku - w Indiach. Tam może zostać nawet zakazana przez to, że na serwis trafiają materiały pedofilskie, czy też można tam było kupić treści egzaminów wstępnych na medycynę

Drugie dno sprawy Durowa

Francuskich śledczych zaskoczył nagły przylot Durowa do kraju. Nie wiadomo czemu to zrobił, skoro wiedział, że jest poszukiwany. Czy ma to związek z plotkami, jakoby Durow przekazywał władzom w Moskwie informacje z Telegramu? A może chodzi o to, że wśród inwestorów Telegramu znaleźli się rosyjscy oligarchowie objęci sankcjami jak Roman Abramowicz, a także powiązana z Moskwą firma Space Investments?

CZYTAJ WIĘCEJ WE WTORKOWYM E-WYDANIU DGP>>>