DGP: Rząd federalny i urzędy w USA, Komisja Europejska, a ostatnio rząd Kanady - coraz więcej instytucji zakazuje swoim urzędnikom używania TikToka.
Jakub Olek: Wszystkie te kwestie dotyczą urządzeń służbowych. To ważne i jako takie nie jest niczym nowym w kwestiach polityk zarządzania urządzeniami korporacyjnymi. W ostatnich przypadkach (zaleceń wydanych przez Dyrekcję Generalną ds. Informatyki KE i Kanadę) zdziwił nas tryb postępowania - nie podano żadnych konkretnych zastrzeżeń ani nie zadano pytań. Uważamy, że te decyzje są oparte na fundamentalnie błędnych założeniach i tezach. Jesteśmy zaskoczeni, że Komisja nie skontaktowała się z nami w tej sprawie ani nie przedstawiła żadnych wyjaśnień. Poprosiliśmy o spotkanie, aby wyjaśnić, w jaki sposób chronimy dane ludzi w całej UE, którzy odwiedzają TikToka. Niezmiennie deklarujemy chęć współpracy. Tworzymy w Europie trzy centra przechowujące lokalnie dane użytkowników, cały czas minimalizujemy dostęp pracowników do danych i ich przepływ poza Europę.
Paradoksalnie, widzę w tym wszystkim promyk nadziei. Im więcej takich rzeczy się dzieje, tym bardziej popycha to rząd USA do dokończenia trwającego procesu i zawarcia z nami umowy. A gdy tak się stanie, przełoży się to automatycznie na zaufanie w kontaktach z innymi organizacjami, jak uniwersytety czy poszczególne komórki Kongresu i Senatu, które blokują na swoich urządzeniach naszą aplikację. Na pewno będzie to miało też wpływ na inne części świata.
Reklama
Zakazy nie ograniczają się do USA i UE. TikToka zabroniły też Indie i Tajwan.
Tajwan tylko częściowo, a Indie zablokowały wiele aplikacji z powodu konfliktu granicznego z Chinami. Więc to są kwestie geopolityczne.
Czyli pozamerytoryczne?
Geopolityka nam nie pomaga. Szczerze wierzymy, że jesteśmy w stanie zbudować zaufanie do platformy na poziomie naszych działań wewnętrznych. Jesteśmy w stanie zbudować taki ekosystem bezpieczeństwa i obiegu danych, który zapewni cyfrową suwerenność.
Co to znaczy?
Niezależność danych od jednego właściciela.
Czyli od chińskiej partii komunistycznej?
Nie mamy żadnych związków z partią. Nigdy nie mieliśmy.
Jak to przeczyta ambasada Chin…
To żaden nagły zwrot. Od zawsze jasno komunikujemy, że nigdy nie mieliśmy nic wspólnego z Komunistyczną Partią Chin ani z rządem. Nigdy nie dostaliśmy wniosku o udostępnienie danych od chińskich władz. Nawet gdyby takie żądanie wpłynęło, zostałoby odrzucone.