Word Translator - jak informuje firma ESET - po zainstalowaniu sprawdzał, czy w telefonie sa aplikacje bankowe. Gdy je znalazł, pobierał trojana, który rejestrował hasło i login do programu bankowego. Szkodliwe oprogramowanie przechwytywało także SMS-y z kodami. Przestępcy mogli więc wykraść wszystkie środki z rachunku i przelać na swoje konto. Jak wynika z informacji ekspertów, był to taki sam schemat kradzieży, jaki znaleziono w aplikacji QRecorder do nagrywania rozmów.
Program pobrano ze sklepu ponad 10 tys. razy. 50 proc. użytkowników tej aplikacji pochodziła z Czech, 40 proc. z Polski, a reszta z Włoch, Meksyku i Australii.
Eksperci z ESET ostrzegają też przed bezmyślnym ściąganiem i uruchamianiem aplikacji nawet z oficjalnego sklepu z aplikacjami. Google bowiem nie kontroluje dokładnie programów, które trafiają do Google Play. Specjaliści radzą więc, by dokładnie sprawdzić komentarze użytkowników, a także być niezwykle ostrożnym. Jeśli bowiem tłumacz internetowy żąda dostępu do SMS-ów, to powinno już nas ostrzec przed dziwnym zachowaniem programu. Warto też zainstalować na telefonie program antywirusowy, który może takie szkodliwe oprogramowanie wykryć, zanim zrobi nam coś złego.