Projekt nowelizacji ustawy, do którego dotarł DGP, przewiduje, że w czasie zagrożenia epidemicznego, stanu epidemii lub stanu klęski żywiołowej operator telekomunikacyjny będzie zobowiązany dostarczyć ministrowi cyfryzacji dane (obejmujące okres ostatnich 14 dni) o lokalizacji telefonów komórkowych osób zarażonych koronawirusem lub objętych kwarantanną. Na tym jednak nie koniec. Minister ma także otrzymywać dane - co prawda zanonimizowane - o lokalizacji "urządzeń końcowych" wszystkich użytkowników sieci, także tych zdrowych.

Reklama

Dane lokalizacyjne osób z kwarantanny mamy dzięki rządowej aplikacji. Teraz dodajemy drugie źródło tych samych danych, czyli operatorów komórkowych - tłumaczy osoba z rządu. Ma to uzupełniać lukę, polegającą na tym, że nie wszyscy instalują rządową aplikację (jest obowiązkowa, ale z pewnymi wyłączeniami).

A jak uzasadniane jest zbieranie zanonimizowanych danych lokalizacyjnych osób zdrowych i nie objętych kwarantanną? Chodzi o to, by wiedzieć, gdzie np. tworzą się skupiska ludzi, czy przestrzegane są rządowe restrykcje. Część operatorów już dostarcza nam takie dane, ale nie wszyscy. Taka regulacja ich zdyscyplinuje. Dane pewnie nie będą generowane w czasie rzeczywistym, ale np. z dwudniowym opóźnieniem. Ale już samo to pozwoli chociażby lepiej rozplanować działania policji i straży miejskich. Dane będą zagregowane i odpowiednio zanonimizowane, dlatego nie ma tu obaw o jakąkolwiek inwigilację - twierdzi rozmówca z rządu.

Jeszcze dalej idą uprawnienia premiera. Szef rządu, na wniosek ministra cyfryzacji, będzie mógł wydać operatorowi telekomunikacyjnemu polecenie przekazywania innych danych o lokalizacji urządzeń końcowych, "mając na uwadze niezbędność przekazywanych danych dla narzędzia analitycznego". Polecenia premiera będą wydawane w drodze decyzji administracyjnej, podlegać natychmiastowemu wykonaniu z chwilą ich doręczenia lub ogłoszenia oraz nie będą wymagały uzasadnienia. Jak wynika z projektu, "szczegółowy zakres danych, sposób i tryb ich przekazywania mogą zostać określone w umowie pomiędzy ministrem właściwym do spraw informatyzacji a operatorem", a zgoda użytkownika końcowego na przetwarzanie i udostępnianie danych lokalizacyjnych nie będzie wymagana.

Eksperci nie kryją obaw w związku z szykowanymi regulacjami. Ustawa powinna jasno precyzować cel zbierania danych, a nie tylko ogólnie wspominać o potrzebach analitycznych. Nie wiem też, w jakim zakresie dane miałyby być zanonimizowane. Poza tym jeśli premier w drodze decyzji administracyjnej wyda operatorowi polecenie o przekazaniu "innych danych”, to tam nie ma już mowy o ich anonimizacji - zauważa Krzysztof Izdebski z Fundacji ePaństwo.

Reklama

Ministerstwo Cyfryzacji (MC) w mijającym tygodniu poinformowało, że trwają prace nad nową aplikacją ProteGO. Wdrożenie tej aplikacji będzie miało sens tylko wtedy, gdy zyska społeczną akceptację. Dlatego zależy nam, aby prace nad nią były transparentne - powiedział minister cyfryzacji Marek Zagórski. Polska jest jednym z pierwszych krajów, które chcą wdrożyć takie rozwiązanie. Podobne działa już w Singapurze. Prace nad swoimi aplikacjami zapowiedziały też Wielka Brytania i Norwegia - dodał szef MC. Aplikacja ma ostrzegać użytkowników, czy mogli mieć kontakt z osobą zarażoną koronawirusem i czy w związku z tym są w grupie ryzyka. Jak to ma działać? Przykładowo wybrana osoba anonimowo informuje o zmianie swojego stanu zdrowia, zaznaczając to w aplikacji. Wtedy dane te trafią na specjalny serwer, a ten przekaże tę informację na urządzenia napotkanych przez chorego w ciągu ostatnich 14 dni (dlatego konieczny jest włączony moduł Bluetooth).

MC przekonuje, że ProteGO nie pozwala na śledzenie użytkowników