Jak pisze gazeta, w środę doszło do wideokonferencji z udziałem członków komisji spraw zagranicznych izby niższej holenderskiego parlamentu z Wołkowem.
Okazało się jednak, że był to jedynie ruchomy obraz stworzony komputerowo. Było to możliwe dzięki technologii deepfake, w ramach której cechy jednej postaci nanoszone są na inną, z zachowaniem jej mimiki i gestów. Technologia jest obecnie tak zaawansowana, że dla laika montaż nie jest widoczny. Właśnie w ten sposób oszukano holenderskich posłów, m.in. lidera konserwatywnej chadecji (Christien Unie) Gerta-Jana Segersa oraz przywódcę populistycznej Partii na Rzecz Wolności (PVV) Geerta Wildersa.
Rozmowa "na prośbę zespołu Nawalnego”
Informator gazety twierdzi, że zrobiono to bardzo przekonująco. Rozmowa miała mieć charakter poufny i doszło do niej "na prośbę zespołu Nawalnego”. Sam Wołkow twierdzi, że za tą prowokacją stoją "kremlowskie trolle”.
Okazuje się, że w ten sam sposób oszukano parlamentarzystów z Łotwy oraz Wielkiej Brytanii. Potwierdził to przewodniczący komisji spraw zagranicznych brytyjskiej Izby Gmin Tom Tugendhat, który 21 kwietnia napisał na Twitterze, że "Kreml jest tak słaby i przerażony siłą Nawalnego, że organizuje fałszywe spotkania, aby go zdyskredytować; dziś dotarli do mnie”. Tego samego dnia oszukano parlamentarzystów holenderskich.
Cytowany przez „De Volkskrant” ekspert ds. nowych mediów Jarno Duursma twierdzi, że wszyscy się spodziewali, że kiedyś dojdzie do wykorzystania technologii deepfake w polityce. Jest to według niego bardzo niepokojące. Żyjemy w świecie wideokonferencji. Obecnie przestajemy mieć gwarancję, że rozmawiamy z osobą, za którą się ona podaje - wskazuje Duursma.
Jeden z oszukanych, poseł liberalnej VVD Ruben Brekelmans, uważa, że sytuacja jest bardzo niepokojąca. Może to zniechęcić posłów do rozmów z zagranicznymi partiami opozycyjnymi. Być może taki był cel. Nie możemy temu ulegać, ale musimy być pewni, że będziemy mogli bezpiecznie rozmawiać - powiedział dziennikowi deputowany.