Analiza aktywności podejrzanych o związki z Kremlem właścicieli kont na Twitterze będzie podobna do opracowania jaką senacka komisja wywiadu otrzymała w środę od serwisu społecznościowego Facebook - ujawnił senator Mark Warner, najwyższy rangą przedstawiciel Partii Demokratycznej w tej komisji.
Senacka komisja wywiadu jest jedną z czterech komisji Kongresu, które niezależnie od siebie prowadzą dochodzenie w sprawie ingerencji Rosji w ubiegłoroczne wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych.
Równocześnie specjalny prokurator Robert Mueller, w przeszłości dyrektor FBI, od 23 maja b.r. kieruje śledztwem kryminalnym zmierzającym do wyjaśnienia wszystkich wątków związanych z zarzutami, że otoczenie Donalda Trumpa podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej miało powiązania z przedstawicielami władz Rosji.
Facebook w opracowaniu przekazanym Muellerowi i członkom senackiej komisji wywiadu ujawnił w środę, że organizacja Internet Research Agency znana z propagowania w internecie stanowiska zgodnego z oficjalną linią Kremla, poprzez konta fikcyjnych osób, zakupiła na Facebooku w okresie amerykańskiej kampanii przed wyborami prezydenckimi 5 200 reklam politycznych za 150 tys. USD.
Zdaniem senatora Warnera ujawnienie w raporcie Facebooka publikowania przez ten serwis stronniczych, płatnych ogłoszeń politycznych związanej z rosyjskim rządem organizacji jest zaledwie "wierzchołkiem góry lodowej" - jednym z wielu przykładów wykorzystywania przez władze rosyjskie serwisów społecznościowych takich jak Facebook i Twitter w celu manipulowania opinią publiczną w USA i innych demokratycznych państwach.
Przedstawiciel Twittera, odmówił komentowania informacji senatora Warnera o przygotowywaniu przez tę firmę opracowania podobnego do raportu Facebooka. Wszelako dane zebrane przez portal Hamilton-68, który rozpoczął działalność na początku sierpnia z misją demaskowania kremlowskiej dezinformacji w internecie, wskazują, że Twitter jest platformą do podobnych manipulacji Moskwy jak Facebook.
Clint Watts, pomysłodawca portalu Hamilton-68, w przeszłości ekspert FBI w dziedzinie cyberbezpieczeństwa razem ze swoimi współpracownikami podczas pierwszych tygodni działalności Hamilton-68 zidentyfikował na Twitterze 600 kont związanych z pajęczyną instytucji finansowanych przez Moskwę. Właściciele tych 600 kont byli szczególnie aktywni i wyjątkowo zgodni ze sobą w kontrowersyjnych, zażartych i powodujących erozję zaufania do instytucji demokratycznych oraz systemu politycznego Zachodu debatach na Twitterze.
Wykorzystywanie serwisów społecznościowych przez Kreml do realizacji swoich politycznych celów rodzi uzasadnione pytania, czy kampanie polityczne i reklama polityczna w serwisach społecznościowych nie powinna być regulowana tak samo jak w tradycyjnych mediach - zastanawia się Matea Gold na łamach dziennika "Washington Post".
W Stanach Zjednoczonych zagraniczne korporacje i obywatele obcych państw nie mogą finansować, czy wspomagać pieniężnie poczynań zmierzających do wywarcia wpływu na wynik federalnych, stanowych czy lokalnych wyborów.
Czy Facebook złamał prawo, przyjmując płatne ogłoszenia od związanej z Kremlem organizacji? Czy kampania polityczna prowadzona pod przykrywką "swobodnej wymiany opinii" przez moskiewskich trolli w Twitterze powinna być regulowana przepisami prawa wyborczego? Już samo pojawienie się takich pytań jest przykładem znaczenia serwisów społecznościowych w roli politycznego narzędzia - podkreśla w portalu Politico krytyk medialny Jason Schwartz.