Szef KPRM w opublikowanym w niedzielę wywiadzie dla portalu wPolityce.pl odnosi się do cyberataku na jego skrzynkę mailową. Zapewnia, że jego poczta miała podwójną weryfikację, a on w ciągu ostatnich 9 miesięcy zmieniał hasło 12 razy. - Pamiętajmy jednak, że hakerom udało się wkraść do wielu polityków na służbowe i prywatne konta pocztowe, konta w social mediach, wejść do systemów rządowych wielu państw, takich chociażby jak supermocarstwo, jakim jest USA - podkreśla.

Reklama

Atak na Polskę?

Na uwagę, że wybiórcza publikacja i interpretacje wykradzionej korespondencji mają uderzyć w niego jako szefa KPRM, Dworczyk odpowiedział: Wydaje mi się, że należy to odbierać jako atak nawet szerszy niż na rząd Rzeczpospolitej, zaatakowano nasz kraj.

Reklama

Dworczyk mówi ponadto, że wiadomo jest o włamaniach na tysiące kont pocztowych. - Oddzielnym tematem jest, nad iloma adresami mailowymi udało się hakerom zapanować i wykraść korespondencję - podkreśla. - Pytanie jest w związku z tym jeszcze jedno: czy i kiedy te informacje zostaną wykorzystane - dodaje i zaznacza, że w tej sprawie klasa polityczna powinna być powściągliwa, choćby dlatego, że atak dotyczy polityków nie tylko z jednej strony sceny.

Dworczyk zapewnia też, że na jego skrzynce i w wysłanej korespondencji nie było materiałów niejawnych, poufnych, zastrzeżonych, tajnych i ściśle tajnych. - Nie mam wątpliwości, że mamy do czynienia z zaplanowaną operacją, zorganizowaną przez obce służby - powiedział.

Reklama

W jego ocenie, "podstawą do manipulowania opinii publicznej są materiały wykradzione ze skrzynki mailowej, ale mamy dziś do czynienia z działaniami równoległymi". - Wszystkie one mają na celu spowodowanie chaosu i dezorientacji w społeczeństwie - dodaje.

Wymieszanie prawdy z fałszem?

Podkreśla też, że ujawniane treści należą do kilku kategorii: materiały całkowicie sfałszowane i wytworzone od nowa, materiały zmanipulowane, czyli prawdziwe, ale pokazane po tym, jak zaingerowano w ich treść oraz materiały prawdziwe. - Intencja wydaje się jasna, chodzi o wymieszanie prawdy z fałszem, co spowoduje dezorientację i chaos - stwierdza.

- Komentowanie poszczególnych publikacji, czy to w mediach, czy poprzez kanały społecznościowe, a nawet popularne komunikatory, jest włączeniem się w realizację scenariusza atakującego - mówi portalowi szef KPRM. - To on chce, by w Polsce toczyła się dyskusja wokół wskazanych przez niego zagadnień, żeby rosło napięcie. By media i służby zajmowały się tematami zastępczymi. To niewątpliwie ma odwrócić naszą uwagę od kwestii istotnych. A tych się dzieje wiele: sytuacja na Białorusi, Narodowy Program Szczepień, zbliżające się manewry wojskowe Zapad - stwierdza.

Ocenia także, że "wśród materiałów opublikowanych lub rozsyłanych mailem do tej pory rzeczywiście są takie, które nawet przeciętny czytelnik bez wahania wyłapuje jako absurdalne i w oczywisty sposób nieprawdziwe". - Do mediów dodatkowo wysyłane są sfabrykowane i ordynarne materiały, których celem jest zdyskredytowanie mnie - powiedział Dworczyk.

Kogo jeszcze zaatakowano?

Polityk wymienia, że wśród zaatakowanych skrzynek znalazły się te należące m.in. posłanki Ewy Szymańskiej, prezesa Fundacji Solidarności Międzynarodowej Rafała Dzięciołowskiego oraz jednej z dziennikarek pracującej kiedyś w białoruskim Radiu Racja.

Jak podaje Dworczyk, "prezes Dzięciołowski, którego fundacja zajmuje się wspieraniem białoruskiej opozycji otrzymał niepokojący sygnał od znajomego z Kijowa, że z jego poczty rozsyłana jest korespondencja, w której miał krytycznie oceniać nadmierne zaangażowanie Polski we wspieranie wolnych mediów na Białorusi". - Równocześnie na profilu Facebook byłej dziennikarki radia Racja pojawiła się informacja, rzekomo napisana przez nią, że straciła pracę dlatego, bo rząd polski wycofuje się ze wspierania środowisk opozycyjnych w Mińsku - wymienia.

- W tym samym czasie na profilu Facebook Rafała Dzięciołowskiego pojawił się, rzekomo udostępniony przez niego wpis pani poseł Szymańskiej, która z jednej strony krytykuje "zbyt kosztowną polską pomoc dla Białorusi", a z drugiej strony ma sporo zastrzeżeń do działań w czasie covidowym podejmowanych przez wiceministra zdrowia Waldemara Kraskę. Przypisano jej twierdzenie, że "pieniądze, które idą na Białoruś powinny być wykorzystane na walkę z pandemią", czego ona nigdy nie napisała - kontynuuje szef KPRM i przypomina, że na Telegramie opublikowano też materiał sugerujący, że "wspieranie Białorusi traktujemy instrumentalnie, a w rzeczywistości chodzi nam o pozyskiwanie taniej siły roboczej".

Zdaniem Dworczyka, trudno traktować te fakty jako zbieg okoliczności. - Nie można oczywiście w tym kontekście nie przypomnieć o moim, blisko 20-letnim zaangażowaniu we wspieranie demokratycznych przemian na Białorusi, a także 11-letnim zakazie wjazdu na teren Białorusi i Federacji Rosyjskiej z tego powodu - powiedział.

Pytany, co wskazuje na to, że atak cybernetyczny został przeprowadzony z terenu Rosji, o czym napisał w oświadczeniu wicepremier Jarosław Kaczyński, szef KPRM odpowiada, że "przede wszystkim nasze służby ustaliły, że atak nadszedł z tego obszaru". - Ważne są także kwestie językowe, pewne rusycyzmy w publikowanych informacjach i wreszcie metadane w części modyfikowanych plików. Więcej na teraz powiedzieć nie można, jest to przedmiotem śledztwa. Ostateczne wnioski będzie można formułować na dalszym jego etapie - powiedział.