Niemal od początku funkcjonowania internetu jako publicznej sieci, to wyszukiwarki były głównym narzędziem wykorzystywanym przez użytkowników. Dość szybko okazało sie, że to Google stworzył najlepszy system sortowania i prezentowania informacji na podstawie zapytań internautów. Tak bardzo zapisał się w naszej świadomości, że nawet w języku polskim "guglować" jest uznawanym synonimem oznaczającym poszukiwanie informacji przy pomocy wyszukiwarki internetowej.
Codziennie kilka miliardów użytkowników wpisuje hasła do tej najpopularniejszej wyszukiwarki świata, którzy zarazem stanowią 90 proc. przeszukiwaczy. Hegemonem nie są tylko na specyficznym chińskim rynku, gdzie niepodzielnie panuje Baidu, która w skali świata nie przekracza jednak progu kilku procent wyszukiwań dziennie.
Rewolucja w sieci
Na przełomie roku internet stanął u progu rewolucji. Wszystko za sprawą ChatGPT i GPT-3, narzędzi wykorzystujących sztuczną inteligencję i uczenie maszynowe, które nie tylko wyświetlają informację potrzebną użytkownikom, ale prowadzą z nimi rozmowę.
Obecnie rynek działa, jakby był wzmocniony dopaminą, a wyzwoliła ją pojawienie się pod koniec zeszłego roku inteligentnych czatbotów. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie, bo światowi giganci wiedzą, że właśnie dziś decyduje się ich przyszłość. Mają ogromną motywację do działania, bo wszyscy chcą uniknąć kazusu Nokii. Marki wydawałoby się nie do ruszenia, która jednak przespała przejście w świat smartfonów. Dziś najbardziej zagrożony jest oczywiście Google, bo to on ma zdecydowanie monopolistyczną pozycję w świecie wyszukiwarek, więc i najwięcej może stracić - komentuje Marcin Stypuła, założyciel Semcore.pl, agencji, która od ponad dekady wspiera firmy w cyfrowym marketingu i pozycjonowaniu stron internetowych.
Najnowszy stempel w wyścigu o zdobycie przewagi w świecie nowych wyszukiwarek postawiła w pierwszych dniach marca firma DuckDuckGo, która w swoim narzędziu również bazuje na rozwiązaniach wykorzystujących sztuczną inteligencję. DuckAssist jest już dostępny w wersji próbnej i można z niego korzystać w aplikacjach mobilnych i w rozszerzeniach do przeglądarki DuckDuckGo.
Co jest niezwykłego w rozwiązaniu zaproponowanym przez firmę Gabriela Weinberga? Użytkownik może zadać pytanie wirtualnej "kaczce", która sprawdzi, czy odpowiedź na nie znajduje się w Wikipedii. Na podstawie informacji zawartych w tej największej internetowej encyklopedii DuckAssist wygeneruje tekst podsumowujący wszystkie dane na interesujący nas temat. Na razie jednak przedstawiciele firmy przestrzegają, że narzędzie może być przydatne do prostych zapytań i dopiero "uczą" swoją sztuczną inteligencję znajdowania rozwiązań na bardziej skomplikowane zadania.
Czy gigant dogoni giganta?
W 2023 roku otwartym pytaniem pozostaje więc czy "guglować" będziemy niemal tylko za pomocą narzędzia Google, czy tak jak z adidasami sytuacja nieco się zmieni, bo przecież wkładamy również buty sportowe innych marek niż niemieckiego pioniera.
Bardziej intuicyjny model wpisywania w wyszukiwarkę przedstawiony przez pomysłodawców inteligentnych czatbotów - pytania zamiast wcześniej dopasowanych pod spodziewaną odpowiedź haseł – wprawił w zachwyt internautów. Darmowe wersje programów cieszą się ogromną popularnością i jednoznacznie wskazują trend. Ludzie chcą pytać.
Stąd nagły zryw technologicznych gigantów. Pierwszy działa wytoczył Microsoft, który w zamian za prawo do używania ulepszonej wersji technologii w swojej wyszukiwarce Bing, zainwestował dziesięć miliardów dolarów w OpenAI, twórcę ChatGPT.
Bill Gates, współzałożyciel Microsoftu przekonuje, że firma, której był prezesem, dzięki tej inwestycji może zasypać ogromną przepaść z zysków z reklam wyświetlanych podczas wyszukiwania. Jak mówił w jednym z podcastów może być to największa rzecz zbliżającej się dekady. Jest co nadrabiać. W 2022 roku Google zanotowało zyski z reklam na poziomie 220 miliardów, gdy Microsoft nie dojechał nawet do pułapu 20 miliardów.
Odpowiedź Google
W odpowiedzi Google ogłosiło, że prowadzi wytężone prace nad własnym narzędziem do wyszukiwania z obsługą czatu. Bard ma odeprzeć "wroga u bram" jednak wpadki na pierwszej konferencji prasowej i wychwycone błędne informacje przekazywane przez sztuczną inteligencję zaprojektowaną przez Googla, spowodował jej spadki na giełdzie.
Działanie pod presją czasu, ale i nie mniejszych oczekiwań w naturalny sposób sprzyja generowaniu błędów. Pomyłki na tym etapie jeszcze nie świadczą o tym, że firma polegnie na sztucznej inteligencji. Wspomniany Google nie pracuje przecież nad rozwiązaniami od kilku miesięcy, a zapewne od lat. Ma do tego doświadczony zespół i odpowiednie narzędzia. Nie można jednak wykluczyć, że swoje bardzo skuteczne pomysły na wykorzystanie sztucznej inteligencji wdrożą małe firmy, które wyjdą z mitycznego garażu i zdobędą światową rozpoznawalność – mówi Marcin Stypuła z Semcore.
Bo nad skutecznymi rozwiązaniami nadal trzeba pracować. Nie tylko Google może "pochwalić" się wpadkami. Również ChatGPT nadal jest narzędziem niedoskonałym. Internetu co rusz obiegają "rozmówki" z chatbotem, który sugeruje wizytę w lubelskim planetarium, którego oczywiście nie ma lub przestrzega przed wizytą we Lwowie tylko i wyłącznie ze względu na zagrożenie pandemiczne.
Firma badawcza Gartner przewiduje, że do 2025 roku rynek oprogramowania bazującego na sztucznej inteligencji osiągnie ponad 130 miliardów dolarów. Lwią częścią tych pieniędzy będą wydatki przeznaczone na rozwój inteligentnych czatbotów wykorzystywanych m.in. w wyszukiwarkach.
Chiński smok świata nie podbije?
W Chinach sztuczna inteligencja rozwijana jest od dłuższego czasu, ale główny nacisk kładziono na sferę wizji komputerowej i na aplikacjach zdolnych nadzorować społeczeństwo. Sporo środków przeznaczono na inwestycje w generatywne technologie SI, które tworzą pismo, obrazy czy inne dzieła sztuki i to te firmy będą najlepiej przygotowane do budowany komercyjnych czatbotów. Muszą jednak nauczyć maszyny przetwarzania języka naturalnego.
Chińczycy włączają się do walki również z przyczyn geopolitycznych. OpenAI zablokował możliwość dostępu do ChatGPT chińskim użytkownikom, mimo że ten potrafi „mówić” w języku mandaryńskim.
W styczniu pojawiły się doniesienia o planach Baidu, która już w marcu ma zintegrować ze swoją wyszukiwarką Ernie Bot własną wersję chatbota SI. Tym samym firma chce ulepszyć działanie swojej chmury, systemu samochodów bez kierowcy i asystenta głosowego Xiaodu. Plany włączenia inteligentnych czatbotów mają także Tencent, właściciel chińskiej aplikacji "do wszystkiego" WeChat, a także koncern Alibaba czy technologiczny gigant Huawei.
Swoje wersje tworzą również rządowa Chińska Akademia Nauk i Pekińska Akademia Sztucznej Inteligencji, która zapowiada, że jeszcze w pierwszym półroczu 2023 roku pokaże światu swoje rozwiązanie i udostępni je formie dostępnego dla wszystkich kodu.
Trzeba jednak zauważyć, że produkty tworzone przez Chińczyków mogą mieć sporą wartość technologiczną, ale mogą mieć trudności, żeby zaistnieć na globalnym rynku. Pomijając aspekt sankcji dotykających m.in. sektor układów scalonych potrzebnych do testowania narzędzia, to technologia ChatGPT opiera sie na modelach językowych, które wykorzystują w znacznej mierze dane anglojęzyczne. Te chińskie są w wielu obszarach tematycznych mniej obfite lub podlegają ścisłej cenzurze. Dlatego dziś trudno sobie wyobrazić, że to w tej części Azji powstanie produkt, który podbije świat, choć zapewne na rynku w Chinach będzie on nawet skuteczniejszy od narzędzi "świata zachodniego" - podkreśla Marcin Stypuła z agencji Semcore.
Dezinformacja największą przeszkodą dla SI
Chiński rząd zapewne zapragnie cenzurować narzędzia dołączone do wyszukiwarek, ale innym problemem jest dezinformacja. Dziś, gdy użytkownik wpisuje hasło, wyświetla się szereg odnośników do konkretnych stron. Już na tym etapie dochodzi do wstępnej, choć niedoskonałej krytyki źródeł, bo to sam algorytm stworzony przez Googla pozycjonuje strony również na podstawie opinii użytkowników. Drugą weryfikacją jest działanie internauty, który z listy podanych linków wybiera ten, któremu najbardziej ufa.
ChatGPT tworzy informacje na podstawie wszystkich dostępnych informacji i bardzo trudno wskazać konkretne źródło. Jak podkreślają eksperci, "sztuczna inteligencja rozumie język, ale nie wychwytuje prawdy" i bardzo trudno przyznać jej, że czegoś nie wie.
Co więcej, badanie przeprowadzone w 2022 roku przez zespół z Uniwersytetu we Florydzie wykazało, że ludzie mogą z natury bardziej ufać odpowiedziom chatbota, który angażuje się w rozmowę niż odpowiedziom z wyszukiwarki, która swoim wynikom nie nadaje intymnego charakteru dialogu. Może to być korzystne, dzięki czemu wyszukiwanie będzie szybsze i płynniejsze, ale zwiększone poczucie zaufania może być problematyczne, biorąc pod uwagę, że chatboty wyposażone w SI popełniają nadal błędy.
Wgląd do tego, skąd sztuczna inteligencja czerpie wiedzę, która później przekazywana jest użytkownikom w informacjach, chce dać aplikacja NeevaAI. Narzędzie stworzone przez Sridhara Ramaswamy'ego, byłego wiceprezesa ds. reklam w Google i Viveka Raghunathana, byłego wiceprezesa ds. monetyzacji w YouTube, zignoruje zapewne prośbę o napisanie dowcipu. Jednak jak zapewniają jego twórcy, połączy najlepsze cechy inteligentnych chatbotów i wyszukiwarek.
Na zapytanie o dostępne na rynku laptopy dostarczy długą listę linków i przypisów, które poprowadzą do odpowiednich stron. Jednak inteligencja Neevy będzie charakteryzowała się tym, że SI otworzy również okienko do konwersacji, którą zacznie od skrótowego przedstawienia informacji wcześniej zaczerpniętych z podanych źródeł. Przy tym firma obiecuje brak reklam i śledzących nasze poczynania w internecie „ciasteczek”.
– Takich propozycji będzie więcej. Niektóre będą adaptowane przez “gigantów”. Dziś każda firma, która choć trochę zajmuje się przetwarzaniem języka pisanego i analizuje to, co ludzie wpisują do internetu, będzie musiała znaleźć swój sposób na wykorzystywanie sztucznej inteligencji. Tworzyć własne oprogramowania lub twórczo wykorzystywać dostępne narzędzia, by polepszyć swoją pozycję biznesową – zaznacza Marcin Stypuła z agencji Semcore.
I dodaje: - Forma zaprezentowana m.in. przez OpenAI jest bardzo kusząca dla odbiorcy, więc zapewne na dziś najlepszym rozwiązaniem jest łączenie jej z możliwościami tradycyjnej wyszukiwarki. Z drugiej strony opieranie całego modelu biznesowego o technologię, która czerpie dane tylko z internetu, a co za tym idzie również z wyników dezinformujących, będzie znacznie mniej precyzyjne. Wydaje się więc, że masowa adopcja tego narzędzia nie jest jeszcze możliwa, a wielu przypadkach nawet nie jest wskazana, bez nadzoru człowieka.