"Financial Times" podkreśla w piątek w artykule na ten temat, że kontrola prywatności na Facebooku, dotychczas "absurdalnie skomplikowana", zostaje uproszczona.
Facebook popadł w tarapaty, gdy zaczął publikować wiele informacji o swoich użytkownikach - łącznie z nazwiskiem, zdjęciem i listą przyjaciół - i dzielić się tymi danymi z innymi portalami, pomagając im w personalizowaniu ich usług. Był to kolejny etap stopniowego rozluźniania zasad kontroli prywatności przez wprowadzanie coraz bardziej liberalnych ustawień domyślnych i zmuszanie użytkowników do skomplikowanych operacji, jeśli nie chcieli, by ich niektóre dane nie były publicznie dostępne. Praktyka pokazała, że było to mozolne i nie dla wszystkich zrozumiałe.
"Financial Times" wskazuje, że dominującym modelem funkcjonowania startujących portali internetowych jest oferowanie usług za darmo w nadziei na przyszłe zyski. Dane o użytkownikach chętnie wykorzystuje się więc potem do zindywidualizowanego adresowania reklamy. Zawierane są też umowy o wymianie danych z innymi portalami.
Współzałożyciel i szef Facebooka, 26-letni Mark Zuckerberg zapowiada, że zaostrzona ochrona prywatności nie zostanie w przyszłości "rozcieńczona". "Financial Times" uważa jednak, że europejskie i amerykańskie agendy, zajmujące się ochroną danych, powinny mu się uważnie przyglądać.
"Financial Times" pisze, że dotychczas większość ludzi jest skłonna powierzać firmom internetowym swe dane osobowe, choć może to nie być rozsądne. Niczego nie dostaje się za darmo - konkluduje dziennik i podkreśla, że dotyczy to także bezpłatnych portali społecznościowych.