Chodzi o ustawioną - zdaniem Google’a - ofertę współpracy przy tworzeniu wirtualnej platformy komunikacyjnej rządu USA. Google po zapoznaniu się z warunkami rządowego przetargu uznało, że zostały one skonstruowane w taki sposób, by spełnić je mogła tylko jedna firma. A konkretnie Microsoft.
Zdaniem Google’a takie działanie to rażący przykład „ograniczania wolnej konkurencji”. Aplikacje Google przy najszczerszych chęciach nie pasowałyby do zagadnień z rządowej oferty.
Rząd amerykański broni się, twierdząc, że wnikliwie analizowali propozycję internetowego giganta. Ponoć nie spełniała ona dwóch kluczowych potrzeb: unifikacji komunikatora i poczty elektronicznej oraz nie zapewniała odpowiednich zabezpieczeń przed cyberwłamywaczami.
Wiadomo jednak, że Microsoft od dawna współpracuje z rządem USA. I nie tylko, bo obsługuje też rządy innych państw.
Jak pisze magazyn "Chip" jeżeli Google udowodni swoje racje, z pewnością wpłynie to nie tylko na USA, ale również i na rządy na całym świecie, które zaczną rozważać alternatywne propozycje.