Socjolog mówił w TOK FM, jak zachowały się dzieci, po tym, jak ujawnił istnienie ich "podziemia".

Takie rajdy robią zazwyczaj późnym wieczorem lub w nocy, gdy właściciel profilu śpi. Wpadają tam jak szarańcza i zostawiają pod postami mnóstwo negatywnych komentarzy. Załączają zdjęcia pornograficzne, a nawet pedofilskie, by następnie masowo zgłaszać je jako "niezgodne ze standardami społeczności". W efekcie konto jest często usuwane. Nad moim groźba bana wisiała przez rok. Ale na tym dzieciaki nie poprzestały. Znalazły mój numer w sieci i nękały mnie nocnymi telefonami. Groziły mojej rodzinie. Sugerowały, że wiedzą, do których szkół chodzą moi synowie i że zrobią im krzywdę. Pisały też do władz mojej uczelni donosy – opisał.

Jak podkreśla, poświęcił wiele czasu na dotarcie do głównych agresorów, ich placówek edukacyjnych i rodziców. Te konwersacje określa jako wymagające. Dzieci były zrozpaczone, a rodzice przepełnieni wstydem.

Reklama

Pewien ojciec nie mógł dopuścić do siebie myśli o tym, do czego posuwała się jego nastoletnia córka. Gdy wspólnie zaczęliśmy z nią rozmawiać, przyznała, że administruje prawie setką grup w podziemiu. A tam były nie tylko te rajdy, ale też przemoc wobec maluchów poniżej czwartego roku życia. Nastolatki udostępniały artykuły o tragicznych wypadkach z udziałem małych dzieci, np. "Pies zagryzł 17-miesięczną dziewczynkę", po czym ruszała lawina komentarzy. Pisały np.: "Jednego bachora mniej" czy "Szkoda psa" - mówił w TOK FM.

Reklama

Teraz zamiast do piwnic w blokach czy pustostanów na obrzeżach miast dzieci częściej zaglądają do zamkniętych grup na Discordzie, WhatsAppie, Messengerze. A nawet na Facebooku, o który mówi się, że jest dla młodych zbyt boomerski, by z niego korzystali - powiedział prof. Andrzejczak.

Co się dzieje w dziecięcym "podziemiu"?

W “podziemiach” młodzież gloryfikuje brutalność nie tylko w stosunku do osób niepełnosprawnych, ale także uchodźców i osób LGBT. Jak mówi prof. Andrzejczak, do wirtualnych „piwnic" przenikają "upiory nienawiści" ze świata dorosłych.

Ekspert został zapytany w TOK FM, dlaczego dziecko nie ucieka w pierwszym momencie, gdy czuje się źle na widok hejtu np. wobec uchodźców?

Może szukać w grupie akceptacji, uznania i zaspokojenia potrzeby przynależności. Dorosły z łatwością oceni, że chłopiec źle trafił, bo aby poczuć akceptację grupy, będzie musiał powielać przemocowe opinie. Tylko że dorosłego tam nie ma. A czy Antek sam umie rozpoznać, w czym zaczyna uczestniczyć? Niekoniecznie – stwierdził.

Co mogą zrobić rodzicie?

Ekspert odpowiada na pytanie, co mają zrobić rodzice, którzy dowiedzą się o "darknecie".

Przede wszystkim przestać wierzyć, że coś da krzyczenie na dziecko: "Jesteś uzależniony od internetu. Wyłącz to gówno!", "Oczy ci od tego wyjdą, mózg ci się zlasuje!", "Twoi znajomi stamtąd to jakiś żart!", "Przestań, bo pójdziesz do piekła!". To są cytaty z wypowiedzi rodziców, które przekazały mi dzieci. Nam, dorosłym, nie uda się odciągnąć ich od świata cyfrowego. Próbując to zrobić, skażemy się tylko na frustrację – podkreślił w TOK FM pedagog.

Straszenie konsekwencjami nie pomoże - mówił ekspert. Bo dzieci często są ich świadome. Rzecz w tym, że czują się nieśmiertelne jak supermani. To trochę jak z zażywaniem dopalaczy. Nastolatkowie wiedzą, co złego może się stać, gdy je zażyją. Ale myślą: "Mnie to nie zaszkodzi". Bo świadomość konsekwencji ma o wiele mniejszą siłę niż emocje, które towarzyszą eksperymentowaniu. Przebijają racjonalny sposób myślenia – tłumaczył.

Według niego, aplikacje do kontroli rodzicielskiej mają ograniczoną skuteczność. Nie można zastąpić rozmowy z dzieckiem technologią. Z tych aplikacji możemy dowiedzieć się jedynie, że córka czy syn krąży po jakichś zamkniętych grupach w internecie. Ale raczej i tak się tam nie dostaniemy. Nie dowiemy się, co tam przeżywają. Dopiero, gdy zbudujemy z nimi bliskie relacje, przyjdą do nas i o tym opowiedzą. Dopiero wtedy będziemy mogli z nimi porozmawiać o ich emocjach i zagrożeniach. Dopiero wtedy będziemy mogli dać im inne wzorce wartości, postaw i poglądów niż te, którymi przesiąkają w "piwnicach" – podsumował.