Kinomaniak.tv długo święcił triumfy w polskiej sieci. Dorobił się 1,5 mln użytkowników, zanim go zamknięto - w styczniu tego roku - udostępniał ponad 100 tys. tytułów. Oczywiście nielegalnie. Serwis zablokowano po doniesieniu jednego z dystrybutorów filmowych.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła olsztyńska prokuratura i policyjni eksperci z Zespołu Wsparcia Zwalczania Cyberprzestępczości Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.
Z ich ustaleń wynika, że zyski właścicieli serwisu wynosiły nawet 300 tys. złotych miesięcznie. Serwis zarabiał nie tylko na zwykłych internautach, ale również na reklamach. Ci pierwsi płacili za oglądanie filmów online i ściąganie ich na własne dyski. Jednodniowy dostęp do bazy kosztował 2,5 zł, a dostęp bez ograniczeń 370 zł.
- W tej sprawie zatrzymano 4 osoby, które usłyszały zarzuty składania fałszywych zeznań, uczynienia z nielegalnego rozpowszechniania utworów audiowizualnych stałego źródła dochodu oraz prania brudnych pieniędzy. Grozi im kara do 8 lat pozbawienia wolności - informuje Izabela Niedźwiedzka – Pardela z Zespołu Prasowego KWP Olsztyn.
Najmłodszy z nich miał 22 lata, najstarszy ponad 50. Ani policja, ani prokuratura nie ujawniała na początku informacji, kim byli czterej zatrzymani mężczyźni. Dopiero kilka dni później "Kurier Olsztyński" podał, że mózgiem portalu był 51-letni Ryszarda B., były zastępca szefa CBŚ na Warmię i Mazury, który zajmował się zwalczaniem przestępczości gospodarczej.
- Funkcjonariusz nie pracuje w jednostce od 9 lat - mówi dziennik.pl Izabela Niedźwiedzka-Pardela z biura prasowego olsztyńskie policji i dodaje, że mężczyzna został już zwolniony z aresztu.
Rok po odejściu na emeryturę Ryszard B. założył biuro detektywistyczne. Był jednym ze współzałożycieli Polskiego Stowarzyszenia Licencjonowanych Detektywów. Kinomaniaka założył wraz z synem.
Wśród pozostałych trzech zatrzymanych są nie tylko współtwórcy serwisu, ale i pośrednicy, którzy odpowiadali np. za organizowanie płatności online. Sprawa jest w toku.
Zarzuty usłyszeń może więcej osób - nie tylko z Olsztyna, ale z całej Polski.
Wokół Kinomaniaka zgromadzono bowiem całą siatkę kontrahentów - polskich, francuskich, rumuńskich czy brytyjskich. Serwis oficjalnie reprezentowały firmy zarejestrowane m.in. na Karaibach w Hong Kongu czy Seszelach. Tam tez Kinomaniak miał ulokowane konta bankowe. Pieniądze z biznesu płynęły więc do egzotycznych banków, a potem przez pośredników przekazywano je z powrotem do kraju i tu wprowadzano do obiegu.
Na podstawie materiałów zebranych przez olsztyńską policję prokurator Prokuratury Okręgowej w Olsztynie wszczął śledztwo w kierunku prania brudnych pieniędzy.
Dystrybutorzy filmowi szacują swoje straty na blisko 26 mln złotych.