12 października, czyli już po opublikowaniu przez "The New York Times" rewelacji o tym, że ten jeden z najpopularniejszych na świecie programów antywirusowych był wykorzystywany do wykradania danych z chroniony komputerów, publiczna telewizja przedłużyła licencje na tego właśnie antywirusa.
Skandal jest tym większy, że dane, jakie miał pomagać wykradać Kaspersky, to informacje określane przez Amerykanów jako ściśle tajne.
W USA już w lipcu Departament Bezpieczeństwa Krajowego zakazał wszystkim urzędom korzystania z programów i usług rosyjskiej firmy. Gdy do prasy wyciekło, jakie dowody wywiady izraelski i amerykański mają przeciwko Kaspersky Lab, ze sprzedaży tych produktów wycofują się sieci sklepów Best Buy czy Office Depot.
Mimo tych kontrowersji TVP zakończyła przetarg i to nie mały, bo na ponad 5 tysięcy licencji, na oprogramowanie Kaspersky Endpoint Security for Business oraz Security Center.
Firma, która przetarg wygrała, ma dostarczyć wskazane w zamówieniu oprogramowanie od Kaspersky’ego za 181 tys. złotych. Chodzi tu konkretnie o przedłużenie licencji. I choć amerykańska firma Symantec, bezpośredni konkurent firmy Kaspersky, w czasie trwania przetargu pytała, czy nie może to być jednak inny antywirus, to w oficjalnym piśmie TVP odpowiedziała, że "nie jest możliwe dostarczenie alternatywnego oprogramowania".
Wciąż czekamy na oficjalną odpowiedź TVP, czy żadna z rządowych instytucji zależnych od Ministerstwa Kultury, pod które podlega TVP, poprzez Ministerstwo Cyfryzacji czy ABW, nie sugerowała zmiany oprogramowania.
Ale z nieoficjalnych informacji wiemy, że nie było takich sygnałów. - Gdyby tak było, szczególnie w przypadku nakazu od ABW zamawiający na pewno nie zakończyłby przetargu. A tak dla TVP wiążące jest dla prawo zamówień publicznych. Co więcej, przecież wciąż nie ma żadnego oficjalnego stanowiska polskich służb wobec tego oprogramowania - mówi nam jeden z analityków cyberbezpieczeństwa.
O tym, że na antywirusie rosyjskiego producenta pracuje wiele polskich urzędów, w tym Zakład Emerytalno-Rentowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Centrum Systemów Informatycznych Ochrony Zdrowia, pisaliśmy przed kilkoma dniami. Jak widać, decydują się na niego kolejne instytucje. To o tyle zaskakujące, że prezes TVP Jacek Kurski, gdy w grudniu 2016 roku podczas orędzia premier Beaty Szydło na niewielkich obszarach Polski padły zasięgi telewizji, skierował do ABW wniosek o sprawdzenie, jaki był w tym udział firmy EmiTel, która od lat zarządza sygnałem telewizji naziemnej. Wtedy kontrowersje wzbudzało to, że EmiTel jest firmą amerykańską.
W przypadku Kaspersky'ego nie nie ma jednak równie zdecydowanych kroków. Być może dlatego, że nie wszędzie zapadają równie drastyczne decyzje. Podczas gdy Stany Zjednoczone banują to oprogramowanie, to rządowa niemiecka agencja do walki z cyberprzestępczością BSI opublikowała informację, że nie znalazła żadnego dowodu na stosowanie przez hackerów furtek w oprogramowaniu Kaspersky.
I dodała, że nie może w tym momencie potwierdzić doniesień, iż Rosjanie faktycznie inwigilowali instytucje amerykańskie za pomocą antywirusa Kaspersky.