Wielu graczy dziękuje za dzień, w którym szwedzki programista Markus "Notch" Persson znalazł w sieci świat gry "Dwarf Fortress" - prostej graficznie, ale bardzo wciągającej aplikacji, w której gracze budują fortecę krasnoludów w sposób, jaki tylko im się wymarzy. Ta gra wciągnęła go tak bardzo, że rzucił robotę w uznanym studiu developerskim i zaczął pracować dla Jalbum, firmy tworzącej "Dwarf Fortress". Już wtedy zaczynał myśleć o stworzeniu podobnego świata, jednak z lepszą grafiką, który dawałby jego uczestnikom totalną swobodę działania. Wszystko zmieniło się jednak, gdy trafił na porzucony projekt "Infiniminer", czyli grę Zachary’ego Bertha, w której ludzie budowali rzeczy za pomocą sześciennych bloków.

Reklama

Początkowo w "Infiniminerze" drużyny graczy rywalizowały w jak najszybszym zbieraniu surowców i przenoszeniu ich do bazy. Stawiane budowle miały spowolnić rozwój przeciwnika i pomóc w wygranej. Później jednak użytkownicy stwierdzili, że budowanie jest fajniejsze od rywalizacji.

Marcus tak wsiąknął w ten świat, że zaczął na jego podstawie tworzyć własną grę. Na początku maja 2009 roku na YouTube trafiły filmiki z Minecrafta, a pierwszą testerką gry stała się jego ówczesna dziewczyna Elin. 17 maja miał już gotową grywalną wersję. Miał też wymyśloną ścieżkę rozwoju - chciał, by gracze płacili za Minecrafta (ale w zamian każdą następną wersję dostawaliby za darmo), słuchał też użytkowników - upublicznił kod i współpracował z graczami, wykorzystując ich sugestie.

Gra okazała się tak dużym hitem, że od 2009 roku kupiło ją ponad 100 milionów ludzi. Jest dostępna zarówno na konsolach, komputerach, jak i urządzeniach przenośnych. Praca nad Minecraftem wyczerpała Perssona jednak tak mocno, że w czerwcu 2014 zapytał na Twitterze, czy ktoś nie kupiłby jego firmy, bo on ma już dość. Następnego dnia zadzwonił do niego szef Microsoftu z konkretną propozycją. Do gry próbowały też wejść firmy: Activision i EA, jednak nie były w stanie przebić oferty koncernu z Redmond. I tak za 2,5 miliarda dolarów Marcus "Notch" Persson sprzedał dzieło swojego życia.

Reklama

Z transakcji nie byli jednak zadowoleni pracownicy firmy Mojang. Okazało się, że udziały w firmie mieli tylko Persson i kilku innych założycieli. To oni zgarnęli więc wszystkie pieniądze od Microsoftu, a pracownicy nie dostali żadnej premii.

Sukces w biznesie nie przełożył się jednak na sukcesy w życiu osobistym. Małżeństwo zawarte w 2011 z ukochaną Elin rozpadło się po roku. Mimo intercyzy, Markus nie zostawił jej z niczym - wyprowadził się z drogiego apartamentu w Sztokholmie i płaci wysokie alimenty na swoją jedyną córkę. Kolejne próby znalezienia miłości kończyły się porażką - jak sam napisał na Twitterze, poznał fajną dziewczynę, ta jednak przestraszyła się jego trybu życia i wybrała związek ze zwykłym człowiekiem, a nie miliarderem.

Z depresji nie były w stanie wyciągnąć go takie zakupy, jak willa za 70 milionów dolarów, o którą rywalizował z Beyonce i Jayem-Z, i za którą zapłacił gotówką. Jak sam przyznał - "Gdy już masz wszystko, nie masz motywacji, by działać dalej". Dodał też, że ze względu na "brak równowagi majątkowej, nie da się spotykać ze zwykłymi ludźmi". Narzekał, że choć imprezuje na Ibizie i spotyka celebrytów z pierwszych stron plotkarskich magazynów, to jednak czuje się samotny jak nigdy. Z nudów wziął się nawet za grę w golfa i choć grywa na najlepszych i najdroższych polach, to - jak przyznał - nie ma kompletnie pojęcia, o co tak naprawdę chodzi w tej grze i co zrobić, by grać dobrze.

Reklama

Kilka razy wywołał też skandale na Twitterze, pisząc, że jest dumny z tego, że jest biały, czy domagając się "parady miłości" dla par heteroseksualnych. Ostro krytykowały go wtedy zarówno media, jak i internauci o lewicowych poglądach.

Jego niepoukładane życie i fakt, że wolał wirtualny świat od rzeczywistości, nie powinno jednak dziwić - dzieciństwo Markusa dalekie było od normalności. Pochodzi on z małego szwedzkiego miasteczka Edsbyn. Jego ojciec - Birger - był zwykłym robotnikiem, który ciężko pracował, by stać się jednym z dyrektorów szwedzkich kolei. Sukces jednak zniszczył jego życie i wpędził w narkotyki. Rodzina zwróciła się więc o pomoc do chrześcijańskich misjonarzy, którzy wysłali Birgera i jego żonę do Edsbyn, gdzie urodził się im Markus. Gdy rodzina poukładała sobie życie, wróciła do Sztokholmu, jednak Birger nie wytrzymał bez narkotyków, co skończyło się rozpadem jego małżeństwa. Markus został z matką, a ojciec w 2011 roku popełnił samobójstwo. Początkowo problemy z narkotykami miała też siostra twórcy Minecrafta, jednak jej udało się wyjść z nałogu i jest teraz szczęśliwą matką piątki dzieci. Rodzina może liczyć na wsparcie bogatego Markusa. Matka dostała od niego luksusowy apartament, a siostra mogła m.in. liczyć na operacje plastyczne.

Markus nie ukrywa swych poglądów politycznych - jest członkiem szwedzkiej Partii Piratów i jasno daje do zrozumienia, że nie popiera podejścia koncernów do walki z piractwem. - Jeśli ukradniesz samochód, oryginał jest stracony, jeśli skopiujesz grę, to oryginał zostaje - stwierdził. Nie przeszkadza mu nawet to, że ponad 70 proc. kopii Minecrafta jest pirackich. Jak powiedział podczas jednego ze spotkań niezależnych twórców gier, wystarczy dać ludziom dobrą grę i co jakiś czas dodawać do niej nowe elementy. Nawet jeśli ściągnęli grę z pirackich serwerów, zdecydują się kupić oryginał.

Nie zdecydował się też - jak choćby Bill Gates czy Elon Musk - pójść drogą wspierania nauki i postępu. Uznał, że przez to znów odczuwałby na sobie presję - taką samą, jak wtedy, gdy zdecydował się sprzedać firmę, która stworzyła Minecrafta. Pomaga za to organizacjom charytatywnym, jak „Lekarze bez granic”.

Obecnie nie pracuje nad żadnym dużym projektem w stylu Minecrafta. Od czasu do czasu tworzy tylko niewielkie gry. Sądząc z jego zachowania zarówno na Twitterze, jak i w realu, raczej nie ma mowy, by porwał się na coś równie imponującego, jak świat sześcianów.