Najpierw trzeba było podjąć decyzję, który z nas będzie tym złym. Po chwili narady padło na Andrzeja Mężyńskiego, który z entuzjazmem postanowił się poznęcać nad najnowszym smartfonem chińczyków. By jednak ostudzić jego mordercze zapędy, pierwszy w swoje ręce wziąłem P9 ja, ciesząc się, że tym razem mogę wypatrywać tylko jasnych stron testowanego urządzenia.
Zalet całe mnóstwo
A o te nie jest trudno. Pierwszą widać już po wyjęciu smartfona z pudełka. Jest po prostu bardzo ładny, w dodatku doskonale wykonany. Szkło i aluminium zaokrąglone na bokach wygląda doskonale, do tego bardzo dobrze układa się w dłoni. Elegancko i stylowo udało się też umieścić podwójny aparat główny wraz z podwójną diodą i laserowym autofocusem (ucz się, LG). Świetny jest nawet przycisk uruchamiania telefonu - z chropowatą powierzchnią, tak by nie pomylić go z przyciskiem regulacji głośności. Dbałość o szczegóły widać w każdym elemencie P9. I gdyby tylko przyciski funkcyjne umieścić na niewykorzystanej powierzchni pod ekranem zamiast na nim, a dioda powiadomień była mocniejsza… a przepraszam, od narzekania tym razem jest ktoś inny.
Włączamy telefon i znów jest dobrze. Ekran LCD Full HD jest bardzo dobrej jakości (423 ppi) i zapewnia przyjemną pracę z urządzeniem. Kolory są żywe i nasycone i trudno mieć do niego jakieś zastrzeżenia.
Kultura pracy też stoi na bardzo dobrym poziomie. Autorskie procesory Huaweia, w tym wypadku Kirin 955, radzą sobie świetnie. Wspomaga go 3 GB pamięci RAM (pamięci wbudowanej mamy 32 GB). W AnTuTu Benchmark procesor wyciągnął 95707 pkt. OK - LG G5 z najnowszym Snapdragonem 820 wyciąga ponad 120 tys. pkt, a np. telefon który wkrótce zadebiutuje na naszym rynku - Alcatel Idol 4S ze Snapdragonem 652, czyli tym teoretycznie średniopółkowym, 82080, a więc niewiele mniej. Ale czy cyferki są najważniejsze? Najważniejsza jest płynność pracy, czas reakcji i uruchamiania aplikacji. I w tej dziedzinie nie można Huaweiowi P9 nic zarzucić. A że czasami jakaś gra nie będzie chciała się włączyć (w moim przypadku Dark Knight Rises)? To tylko wyjątek potwierdzający regułę, że Kirin 955 dobrym procesorem jest.
A jeszcze lepszy jest skaner linii papilarnych. Umieszczony z tyłu działa jak błyskawica. Nie trzeba nic wciskać i na nic czekać. Wystarczy musnąć go palcem i telefon już działa. W dodatku Huawei wpadł na rewelacyjny pomysł – wykorzystania płytki jako touchpada. Gdy np. przeglądamy zdjęcia w galerii, możemy przechodzić do kolejnego przeciągając palcem w lewo lub prawo. Jeśli natomiast przesuniemy palcem z góry na dół – wysuniemy belkę powiadomień, gdy odwrotnie – oczywiście ją schowamy. To bardzo wygodne rozwiązanie, od którego można się szybko uzależnić.
Pisząc o plusach P9, nie można nie wspomnieć o jego możliwościach fotograficznych. Tyle że wcześniej napisał o nich Łukasz Milej - o TUTAJ >>>
A mi pozostaje tylko stwierdzić, że zdjęcia robione flagowcem Huaweia są świetnej jakości, aplikacja jest chyba najbardziej przemyślaną a jednocześnie prostą i czytelną, jaką do tej pory spotkałem, a czarno-biały aparat – doskonałym dodatkiem i urozmaiceniem. W sumie wszystko to stawia P9 w czołówce fotograficznych smartfonów.
A jeśli zastanawiacie się, jak długo można używać P9 z dala od ładowarki, odpowiadam – od półtora do dwóch dni (z lekkim drżeniem serca wieczorem), czyli między 4 a 5 godzin pracy na włączonym ekranie. Gdy telefon w końcu nam się wyładuje, możemy bardzo szybko przywrócić go do życia – wystarczą mniej więcej dwie godziny.
Cena tego urządzenia też jest konkurencyjna. W sklepach internetowych kupimy go za około 2400 zł. Jeśli poszukamy na portalach aukcyjnych, nowy egzemplarz od operatora z przedłużenia umowy znajdziemy za 1700-1800 zł. To świetna okazja.
Tydzień z Huaweiem P9 upłynął mi bardzo przyjemnie i byłem bardzo ciekawy, jakie ciemne strony uda się wydobyć z niego Andrzejowi…
Każda róża ma kolce, czyli nie ma smartfona idealnego
Huawei zrobił wiele, by wyprodukować smartfon, który mógłby stanąć w szranki z Samsungiem Galaxy S7 czy iPhone 6. Niestety nie wszystko poszło po myśli inżynierów chińskiego koncernu. Zacznijmy od kształtu obudowy – nie jest aż tak wygodny jak iPhone. Drugą rzeczą, na którą bym ponarzekał, jest rozdzielczość ekranu. Po kilku miesiącach używania Retiny w produktach Apple czy rewelacyjnego S-AMOLED o rozdzielczości 1440p w urządzeniach serii Galaxy, tu mamy tylko Full HD. Różnicę widać, zwłaszcza jeśli wykorzystujemy smartfon do oglądania filmów czy grania w gry z dość szczegółową grafiką – Need For Speed: No limit czy Freeblade. Te programy lepiej wyglądają na konkurencyjnych telefonach. Do tego problemem może być pokazywanie zdjęć czy filmów znajomym – pod pewnym kątem kolory ekranu stają się lekko zniekształcone.
Rzecz kolejna to nakładka na Androida. Huawei jest na tym etapie, na którym jeszcze kilkanaście miesięcy temu były Samsung czy LG – P9 jest nafaszerowany autorskimi programami chińskiego koncernu, które mają zastąpić oryginalne oprogramowanie Google. Niestety klient poczty, przeglądarka zdjęć czy program do wysyłania SMS zużywają więcej mocy obliczeniowej procesora, a są mniej intuicyjne niż to, do czego przyzwyczaił nas Android.
Inną sprawą jest imitacja iOS Appla – każda aplikacja trafia na ekran główny, zamiast do "szuflady z oprogramowaniem", tak jak przyzwyczaił nas Android. Z jednej strony mamy łatwy dostęp do oprogramowania, z drugiej jednak trzeba dużo bardziej dbać o porządek wśród aplikacji, a do tego wieloletni użytkownicy Androida będą się czuli lekko zagubieni (za to użytkownicy iOS przesiadający się na P9 poczują się jak w domu).
Denerwowało mnie też gniazdo USB-C. Niestety nowy rodzaj portu wymaga kabla innego niż używany do tej pory w smartfonach – nie da się więc podłączyć telefonu np. do starej samochodowej ładowarki.
Podsumowując...
Andrzej: Trzeba jednak przyznać uczciwie, że to, co mnie drażniło, zwróci uwagę najwyżej kilku procent użytkowników. Ktoś, kto szuka fajnego, szybkiego smartfona z dobrym aparatem fotograficznym i nie chce za niego zapłacić tyle, co za S7 czy iPhone 6, znajdzie w P9 dobrego towarzysza.
Mirek: Cóż. Jak widać ja, jako dobry policjant, miałem zdecydowanie łatwiej, bo i plusów w codziennym użytkowaniu Huaweia P9 zauważymy zdecydowanie więcej niż minusów. Na koniec zaś mały bilans:
Bo choć jest ładny i doskonale wykonany, to jego wygląd jest wtórny i nie ma w nim żadnego powiewu świeżości, drażni zwłaszcza spora ilość niewykorzystanego miejsca pod i nad ekranem
Bo nie można go wybudzić podwójnym uderzeniem w ekran
Bo nie jest wodoodporny
Bo nie ma, tak jak LG G5, aparatu szerokokątnego
Bo mimo, że w jego wyglądzie nie ma żadnego powiewu świeżości i drażni zwłaszcza spora ilość niewykorzystanego miejsca pod i nad ekranem, to jest bardzo ładny, a do tego doskonale wykonany
Bo robi doskonałe zdjęcia i ma genialnie przejrzystą aplikację foto
Bo jest doskonale zoptymalizowany i ma zadowalający czas działania na baterii
Bo działa płynnie i szybko
Bo nawet gdybyśmy chcieli , to nie możemy napisać, że jest drogi.