Kim są i skąd się wzięli Janusze? Internet ma wiele teorii. Archetyp Janusza to wąsaty brzuchacz w sandałach i skarpetach z nieodłączną reklamówką i Grażyną u boku, która dba, by nie zabrakło mu browara. Gatunków Januszów jest sporo: Janusze kibice – bezrefleksyjnie wykonujący polecenia spikera na przeróżnych meczach, Janusze biznesu – myślący tylko o tym, jak w prymitywny sposób złupić klienta, Janusze budownictwa – robiący coś na zasadzie jakoś to będzie itp. itd. Generalnie Janusze nie lubią za bardzo "wchodzić w szczegół", lubią za to mieć podane wszystko pod nos (vide Grażyna i browary). To po prostu stan umysłu. Można się oczywiście za Januszów obrażać, ale po prawdzie każdy od czasu do czasu zachowa się jak "typowy Janusz". Także użytkownik smartfona. Bo część z nas lubi sobie w telefonie pogrzebać, zaktualizować system czy zainstalować przydatną aplikację, ale dla sporej grupy (a w zasadzie nie wiem, czy nie dla większości) wszystkie te czynności są absolutną czarną magią, a programy producenta są jedynymi, jakich używają. Ważne za to, by ich sprzęt był markowy, najlepiej reklamowany w telewizji. A producenci doskonale zdają sobie sprawę z istnienia "smartfonowych Januszów", którym łatwo sprzedać coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się świetnym sprzętem. Ale tylko na pierwszy.
W modelu X cam LG wykorzystał sukces podwójnego aparatu ze swojego flagowego G5. A jest to bez dwóch zdań rewelacyjny aparat.
Szerokokątna kamera daje przeogromne możliwości, w dodatku zdjęcia (z obu kamer) są doskonałej jakości, tak, że można temu telefonowi wybaczyć nawet nietrafioną, modułową konstrukcję. A tej przecież X cam już nie ma. Ma za to rzeczony szerokokątny aparat i taka informacja komuś, kto chce mieć ten bajer, a nie chce wydawać majątku, w zasadzie wystarczy. - Zaoszczędzę, a będę miał to samo co w droższym modelu – pomyśli sobie. Otóż smartfonowy Januszu – nie. Mylisz się i to srodze.
Po pierwsze LG X cam nie będzie działać tak jak G5. Nie ma na to najmniejszych szans, bo zastosowano w nim zupełnie inne podzespoły. Jego sercem nie jest Snapdragon 820 a MediaTek 6753 – i owszem, w swojej klasie niezły, ale jest to klasa co najwyżej średnia. Do tego zamiast 4 mamy 2 GB pamięci RAM. To w sumie daje przyzwoite 3558 pkt. w AnTuTu Benchmark, ale od osiągów G5 (128232 pkt) dzielą go lata świetlne. Generalnie do płynności działania telefonu nie mam większych zarzutów, kilka razy zdarzyły mu się małe przycięcia, ale nie jest to nic, co utrudniało by jego używanie.
Smartfon możemy zarówno wybudzić jak i uśpić podwójnym uderzeniem w ekran, a sam ekran (5,2 cala, Full HD) jest bardzo dobrej jakości (424 ppi). Aluminiowa konstrukcja nie jest jednak zbyt odporna na upadki, mi zdarzył się jeden, na szczęście z niewielkiej wysokości, ale na ramce pojawiły się białe odpryski. Niewymienna bateria ma 2520 mAh pojemności i wystarcza na jeden dzień użytkowania. Pamięć wbudowana to 16 GB, możemy ją dodatkowo rozszerzyć kartą pamięci. Jest dioda powiadomień, automatyczna, bardzo dobrze działająca regulacja jasności ekranu, na działanie GPS też nie można narzekać. Telefon szybko nawiązuje połączenie WiFi i dobrze je utrzymuje, ma jednak problem z zasięgiem. Nawet w centrum Warszawy ciężko mu było złapać pełne pięć kresek, a sprawdzałem to na kartach różnych operatorów. Jeszcze gorzej było w trudnym, górzystym terenie. Tam nie radził sobie kompletnie i bardzo często tracił połączenie. Pochodną tego były problemy z internetem. Oczywiście przy dobrym zasięgu nie było żadnych kłopotów i bez problemu udawało się nawiązać połączenie LTE, ale gdy telefon tracił zasięg, a potem znów go odnajdywał, internet nie chciał się sam włączać. Pomagał dopiero restart. Zdarzało się to niestety dość często, a mi przypomniały się czasy, gdy używałem prywatnie innego średniaka LG – L9, który miał podobne problemy.
Po drugie – LG X cam nie zrobi takich zdjęć jak G5. Nawet o tym nie śnijcie. Przede wszystkim choć jedna z dwóch tylnych kamer jest szerokokątna, to jednak obejmuje 120, a nie jak w G5 – 135 stopni. Co prawda jest tu mały plus, bo siłą rzeczy efekt "rybiego oka", czyli nienaturalnego zakrzywienia obrazu jest mniejszy, ale też nie złapiecie w niej tyle co w G5. Oczywiście zastosowane kamery są inne niż te we flagowym modelu. Po prostu dużo gorsze. Mają 13 i 5 mpx. Efekty ich pracy na ekranie smartfona wyglądają nieźle, ale przeniesione na komputer pokazują swoje słabości. Zdjęcia dość często są nieostre i zaszumione, a szczegóły rozmyte. Nieuczciwym było by jednak napisać, że LG X cam robi brzydkie fotografie. Nie – jak na smartfon ze średniej półki są to fotografie, które mogą się podobać.
Telefon kręci filmy w Full HD, są one niezłej jakości, a podczas nagrywania możemy oczywiście zmieniać ujęcia z kamery szerokokątnej na zwykłą.
Nie podobają mi się za to dwie rzeczy – kamerka przednia do selfie, która robi zdjęcia kiepskie, oraz widoczna różnica kolorów w zdjęciach robionych kamerami głównymi. Najczęściej zdjęcie robione zwykłą kamerą miało podbite barwy, a kamerą szerokokątną - bardziej naturalne. Ale zdarzały się też sytuacje dokładnie odwrotne i w zasadzie nie udało mi się ustalić, od czego to zależy…
Jeśli więc ktoś chce być po "Januszowemu" sprytny, i liczy na to, że za 1129 zł, bo tyle należy wydać na X cam-a dostanie taką samą jakość zdjęć jak w G5, na którego trzeba wydać w sklepie 2299 zł, srogo się zawiedzie.
Tym niemniej jeśli ktoś po prostu chce mieć sympatyczny, przyzwoicie działający smartfon ze średniej półki z kilkoma wadami, ale też i z kilkoma zaletami, bo przecież szerokokątna kamera z pewnością taką jest, może X camem się zainteresować. Osobiście jednak wolałbym zainwestować w starsze topowe modele LG, które choć takiego aparatu nie mają, to jednak oferują większy komfort działania i lepszą jakość zdjęć.