Smartfony to nie tylko topowe urządzenia, na które stać najbogatszych, ale też cała masa tańszych telefonów, które mówiąc brzydko "robią sprzedaż" i zapewniają firmom zyski. Dość powiedzieć, że swego czasu najpopularniejszym telefonem LG w Polsce nie był G3 czy G4, a plastikowy, ale też i bardzo przyjemny w używaniu oraz tani LG Spirit. A najpopularniejszym Huaweiem był/jest średniopółkowy P8 Lite. Dla osób, dla których telefon nie jest najważniejszą rzeczą na świecie, takie modele nadają się znakomicie. Przede wszystkim można z nich zadzwonić, od czasu do czasu sprawdzić pocztę czy przejrzeć internet, zrobić zdjęcie, a gdy spadną i się potłuką, strata nie będzie gigantyczna.
Wygląd
ZTE Blade V7 Lite to właśnie taki średniak. A z wyglądu - nawet średniak z aspiracjami. Telefon jest metalowy, bardzo ładnie i starannie wykonany, pod 5-calowym ekranem HD (294 ppi) znajdziemy przycisk "home", czyli w przypadku ZTE niebieskie, podświetlane kółeczko, zaś dwa przyciski funkcyjne to niebieskie kropeczki (możemy wybrać, czy przycisk "cofnij" będzie z lewej, czy z prawej strony przycisku głównego). Wygląda to bardzo ładnie i stylowo. Nad ekranem umieszczono oczko aparatu z diodą doświetlającą i dość słabą, jednokolorową diodę powiadomień. Z tyłu wystający aparat, czytnik linii papilarnych z rozbudowanymi funkcjami, o których za chwilę, i dwa głośniki. Na dolnej ramce wejście USB, na górnej jack do podłączenia słuchawek, na prawym boku przycisk włączania telefonu, na lewym regulacja głośności. Tak wygląd Blade V7 Lite, jak i jakość jego wykonania trzeba ocenić na plus. Trochę gorzej, gdy zajrzymy w jego wnętrze.
Podzespoły
Tu zamiast słowa "średniak", ciśnie się niestety na usta słowo "słabiak". Bo trudno inaczej określić 1 GB RAM i 8 GB pamięci wbudowanej (około 4 dostępnych dla użytkownika). W dzisiejszych czasach, a trzeba pamiętać, że czas w technologii biegnie zdecydowanie szybciej, to sporo poniżej średniej. Jeśli ktoś zastanawia się, czy takie cyferki przeszkadzają w codziennym użytkowaniu, odpowiadam - przeszkadzają, ale mniej niż można by się tego spodziewać. Doskwiera oczywiście mała pojemność pamięci wbudowanej - kilka aplikacji szybciutko ją zapycha. Sytuację ratuje możliwość wykorzystania karty pamięci jako domyślnego miejsca zapisu aplikacji. Taką możliwość daje Android 6.0, a właśnie taką wersję systemu znajdziemy w Blade V7 Lite, i na szczęście ZTE, inaczej niż np. Samsung, takiego rozwiązania nie zablokowało.
Ale uwaga, telefon to tzw. dual SIM z hybrydowym slotem, więc jeśli ktoś chce korzystać z dwóch numerów, pamięci nie będzie mógł rozszerzyć. Blade V7 Lite działa dość płynnie i co zaskakujące, nie najgorzej trzyma karty w pamięci. Jednak nadmiernie obciążony, np. oglądaniem filmów z YouTube, potrafi niespodziewanie wyjść z programu.
Urządzenie napędza 4-rdzeniowy MadiaTek MT 6735 P, który w AnTuTu Benchmark osiąga 22621 pkt. Nie ma się co czarować - telefon nie jest demonem prędkości. Otwarcie aplikacji trwa dłuższą chwilę, podobnie rzecz się ma przy przeglądaniu internetu. Są to jednak czasy do zaakceptowania. Jeśli przyjdzie nam ochota na gry, polecam te mniej wymagające, inaczej będziemy niepotrzebnie się frustrować.
Aparat ma 13 mpx, a fotografie są przyzwoitej jakości. Przy dobrej pogodzie dość przyjemne, przy gorszej już nie. Plus ZTE należy się za zastosowanie swojej aplikacji do robienia zdjęć. Mamy kilka filtrów, HDR, panoramę, jest także tryb pro, w którym możemy ręcznie ustawić balans bieli, przysłonę czy czas ekspozycji. Można się pobawić, ale cudów proszę się nie spodziewać. Wideo nakręcimy w jakości HD, a brak jakiejkolwiek stabilizacji bardzo doskwiera...
Android jest zmodyfikowany w niewielki sposób. Znajdziemy kilka programów od ZTE (tryb rodzinny - czyli uproszczony sposób używania smartfona dla maluchów i seniorów, prościutkie aplikacje do słuchania muzyki i oglądania filmów, radio, przeglądarkę internetową i dość rozbudowaną, lecz średnio działającą możliwość obsługi telefonu gestami, między innymi wybudzenie dwukrotnym dotknięciem). Jest także czujnik światła, który radzi sobie zaskakująco dobrze.
Bateria ma pojemność 2500 mAh i starcza na dzień-półtora pracy, ale niestety przez błędy w oprogramowaniu może nieprzyjemnie nas zaskoczyć. Jak na przykład mnie. Otóż pewnego wieczora musiałem skorzystać z latarki. Po krótkiej chwili (1-2 min.) wyłączyłem ją i poszedłem spać. Telefon był naładowany w 100 proc., a rano miał ich niestety już tylko 33. Winna była latarka właśnie - która choć wyłączona, to jednak cały czas drenowała baterię.
GPS, choć musi współpracować z tanim MediaTekiem, działa całkiem sprawnie, a satelity są wyszukiwane w mgnieniu oka (czyli 1 sekundę). Oczywiście jest także LTE.
Na koniec zostawiłem czytnik linii papilarnych, bo też na jego obecność w tym telefonie ZTE kładzie największy nacisk. Tak duży, że do jego prezentacji pozyskało TVN-owską pogodynkę Omenę Mensah, która została ambasadorem marki. Kto chce zobaczyć, jak Omenaa testuje ZTE, może poszukać sobie odpowiedni filmik na YouTube. Tutaj zaś można zobaczyć, jak czytnikiem bawię się ja. Nie jestem Omeną, więc mnie nie widać, za to mnie słychać, za co z góry przepraszam...
A jeśli ktoś zamiast oglądać, woli czytać, to napiszę, że gdy czytnik działa, to działa przyzwoicie. To znaczy jest zdecydowanie najwolniejszym czytnikiem, z jakim miałem do czynienia, za to jego funkcje są niemal tak rozbudowane, jak w testowanym przeze mnie niedawno Honorze 8. Możemy nim więc m.in. ściągnąć belkę powiadomień, przesuwając palcem z góry w dół, przypisać do niego odpowiednie aplikacje, które uruchomimy, dotykając czytnik, zrobić zdjęcie, uruchomić latarkę, uderzając dwukrotnie wykonać zrzut ekranu, przeciągając palcem zwiększyć lub zmniejszyć głośność podczas rozmowy, czy przełączać piosenki. Możemy też zaszyfrować zdjęcia, pliki, wiadomości czy kontakty. Sporo. Pod warunkiem, że czytnik akurat działa. Bo niestety zdarzają się chwile, gdy działać nie chce. Należy wtedy przeczekać, aż znów najdzie go ochota do pracy, lub od nowa zeskanować palec, i sytuacja ulega poprawie. Do następnego razu.
Zastanawiają się pewnie państwo, ile trzeba wydać na tego "średniaka"-"słabiaka"? Otóż ceny ZTE Blade V7 Lite zaczynają się od 699 zł. A to dużo jak na telefon z takimi parametrami, i w sam raz jak na telefon tak wykonany. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ZTE nie jest szczere w stosunku do swoich klientów, podsuwając im w bardzo ładnym, srebrnym lub złotym opakowaniu... nie najlepszej jakości środek. Wiecie - kupujecie mercedesa, a okazuje się, że jeździ jak trabant… Można się sfrustrować. Choć oczywiście, jeśli komuś zależy na metalowej obudowie i czytniku linii papilarnych, a ze smartfonowych funkcji korzysta rzadko, ograniczając się głównie do dzwonienia i SMS-owania, to czemu nie. W końcu to jego pieniądze.