Desgin i wykonanie klawiatury wskazuje od razu, że mamy do czynienia z produktem klasy premium. Czarne aluminium z wytłoczonym po prawej stronie srebrnym logiem SteelSeries wygląda prześlicznie. Nie ma mowy o żadnych tandetnych plastikach. Szkoda tylko, że firma nie próbowała - tak jak w pierwszym Apexie - wyłamać się z utartych schematów. Nie ma więc mowy o dodatkowych klawiszach makro, czy osobnych przyciskach multimedialnych. Wszystko zostało po staremu.

Reklama

Jeśli chodzi o przełączniki, to SteelSeries, jak zwykle zresztą, zdecydował się na autorskie przełączniki, przypominające w używaniu MX Red – chodzą bardzo miękko i mają bardzo krótki moment aktywacji. Przyzwyczajenie się więc, by nie wciskać ich do końca, a używać ich mięciutko, jakby się klawisze głaskało, może trochę potrwać. W zamian dostajemy jednak jedną z najszybszych klawiatur na rynku.

Oprogramowanie to klasyczny SteelSeries Engine. Możemy w nim ustawić podświetlenie każdego klawisza osobno, dodać efekty bądź zainstalować specjalne aplikacje, które pozwalają nam wyświetlać na klawiaturze GIF-y czy amplitudę korektora graficznego. Wszystko jest proste, łatwe i szybkie.

Wady klawiatury? Po pierwsze brak portu USB do ładowania telefonu czy podłączenia zestawu słuchawkowego. Po drugie brak regulacji wysokości (poza wyjmowanymi gumowymi stopami). Do tego szkoda też, że kabel USB nie jest w specjalnym oplocie. W końcu od klawiatury za prawie 800 złotych oczekujemy, że będzie perfekcyjna. SteelSeries mogłoby też uznać, że jeśli wyda się prawie 800 złotych na klawiaturę, to podkładka pod nadgarstki powinna być w zestawie.

Te drobne niedociągnięcia nie potrafią jednak przesłonić faktu, że M750 jest bardzo wygodną klawiaturą do pisania i grania. Szybka aktywacja klawiszy sprawia, że naprawdę szybko można na niej pracować. Jeśli więc szukacie dobrej klawiatury z segmentu premium, to M750 jest godnym konkurentem dla produktów Corsaira czy Razera.