Chiny jeszcze przed 2030 rokiem chcą wylądować na księżycu
Od pewnego czasu nie jest tajemnicą, że ambicją Chin jest wygrana w kosmicznym wyścigu zbrojeń z USA. Ostatnio jednak przedstawiciele Państwa Środka potwierdzili bardzo ambitne plany, których realizacja może wielu obserwatorów zaskoczyć. Przekazali oni bowiem, że aktualnie wszystkie starania skupiają się na dążeniu do ponownego lądowania człowieka na Księżycu jeszcze w tej dekadzie.
Poczynione zostały już ku temu pewne konkretne kroki. Rakietą, która ma wysłać chińskich astronautów na Księżyc, nazywa się Długi Marsz (CZ-10) i była już testowana w sierpniu 2025 roku. Wtedy to makietę statku wyposażono w klaster siedmiu silników YF-100K, które zasilane były ciekłym tlenem oraz paliwem naftowym. Testy trwały 35 sekund, a siła ciągu osiągnęła prawie 1000 ton, bijąc rekord chińskich programów kosmicznych.
Te sierpniowe testy Długiego Marszu to kontynuacja chińskiej drogi ku podbojowi kosmosu. Wcześniej, bo jeszcze w czerwcu 2025 roku odbył się udany testowy lot załogowego statku Mengzhou. Wówczas sprawdzano skuteczność systemów przerywania startu oraz zdolności kapsuły ewakuacyjnej. Co bardzo ważne, ta wylądowała za pomocą spadochronu w wyznaczonym miejscu, a uderzenie z ziemią zamortyzowały poduszki powietrzne.
SpaceX za wolne na plany kosmiczne NASA
W tym samym czasie w USA pracę nad programem kosmicznym nadal postępują i pewną nadzieją dla NASA miała być współpraca ze SpaceX Elona Muska. W poniedziałek jednak pojawił się komunikat, który potwierdzał, że amerykańska agencja badań kosmicznych chce zawrzeć umowy z innymi firmami, które miałyby wspomóc załogowy program lotów na Księżyc.
Powodem ma być opóźnienie programu, który rozwija właśnie SpaceX, które negatywnie rzutuje na plany NASA. Sean Duffy, sekretarz transportu i tymczasowy szef NASA, powiedział, że agencja "nie zamierza czekać na jedną firmę", zwłaszcza w momencie, kiedy amerykański program Artemis ma konieczności parcia i dalszego rozwoju. Duffy wspomniał, że agencja rządowa nie może czekać na prywatną firmę w sytuacji tak otwartej konfrontacji z Chinami.
Do tego dochodzić ma jeszcze osobista ambicja administracji Donalda Trumpa. Chcą oni bowiem, aby ponowny lot człowieka na Księżyc odbył się właśnie w czasach jego prezydentury. Z tego też wynikać ma otwarcie na nowe kontrakty, które mają pomóc w wyścigu z planami USA.
USA realnie obawiają się przegranego wyścigu kosmicznego
USA jest świadome tego, że ryzyko porażki z Chinami na polu kosmicznym jest realne i bardzo prawdopodobne. Jeszcze na początku września amerykański senator Ted Cruz zwołał specjalne przesłuchanie komisji, które badało priorytety prawne dotyczące planów NASA.
Jeśli coś się nie zmieni, jest bardzo mało prawdopodobne, że Stany Zjednoczone pobiją prognozowany przez Chiny harmonogram - stwierdził były administrator NASA Jim Bridenstine. Skutki takiej porażki mogą być dla Waszyngtonu opłakane. Nie chodzi o sam prestiż, ale - jak wskazuje prezes ds. przestrzeni cywilnej i międzynarodowej w Redwire - może to naruszyć wiele porozumień dt. bezpieczeństwa narodowego czy umów handlowych.
W końcu ten, który pierwszy pojawi się na Księżycu może ustalić zasady eksploatacji zasobów kosmicznych dla całej reszty. Jeśli będą to Chiny, to wówczas one będą kształtować to, jak wyglądać będzie dalsza eksploracja kosmosu przez całe dekady.
Wygrana Chin może doprowadzić do sytuacji, w której zdolności USA do innowacji drastycznie spadną, a to pociągnie za sobą gospodarkę, stosunki międzynarodowe i geopolityczną pozycję tego kraju. Wobec tego dla USA ten wyścig to prawdziwe "być albo nie być". Chiny zaś mają o wiele bardziej komfortową sytuację i aktualnie zdają się z niej chętnie korzystać.