Pojawił się nowy rodzaj inwestorów - gdy na rynku ma się pojawić nowy produkt lub marka, rejestrują domenę internetową z jego nazwą. Odsprzedają z wielkim przebiciem.
„Do sprzedania domena sopjn.pl. Klub parlamentarny Joanny Kluzik-Rostowskiej poprawia nazwę PJN na SOPJN – Stowarzyszenie Obywatelskie Polska Jest Najważniejsza. Zapraszam do licytacji” – tak właściciel domeny internetowej będącej skrótem nazwy nowego ugrupowania politycznego zachęcał wczoraj do jej kupna na Allegro. Cena „kup teraz” – 25 tys. złotych. Znacznie mniej, bo tylko 4,9 tys. złotych życzy sobie inwestor, który wyprzedził polskie MSZ i już kilka miesięcy temu zarejestrował w sieci adres www.polskaprezydencja.eu. Sam zapłacił za niego zaledwie kilkadziesiąt złotych.

Płać i płacz

– Takie czatowanie na potencjalnie wiele wart adres internetowy to już powszechna praktyka w polskim internecie – mówi Marcin Kuśmierz, dyrektor zarządzający rejestratora domen Home.pl. Dodaje, że duże firmy doskonale o tym wiedzą i zanim ogłoszą pojawienie się nowego produktu czy marki, najpierw zabezpieczają jego wizerunek w sieci. – Niestety mniejsze firmy, instytucje państwowe czy politycy takiej dobrej praktyki jeszcze nie mają we krwi. A potem płacą i płaczą – przyznaje.
Reklama

Zagrajmy z Play

Kilka dni temu zawarto jedną z największych transakcji na tym rynku w Polsce. Po ponad trzech latach od pojawienia się na polskim rynku spółka P4, czyli operator sieci komórkowej Play, zdobyła adres Play.pl (dotychczas funkcjonował pod znacznie mniej przyjaznym dla internautów Playmobile.pl). Łatwiejszą domenę chciał przejąć jeszcze przed swoim wejściem na polski rynek w 2007 roku, lecz wtedy na drodze stanął mu jej właściciel, który od 2002 roku na stronie Play.pl prowadził sklep z grami komputerowymi. Podobno wtedy bracia Krzysztof i Jan Kostowcy za Play.pl żądali aż miliona euro.



Dziś obie strony odmawiają ujawnienia, na jaką sumę opiewa transakcja, jednak znany inwestor domenowy Daniel Dryzek na swoim blogu spekuluje, że „sprzedaż domeny Play.pl jest najprawdopodobniej największą transakcją na rynku wtórnym domen w Polsce. Jej wartość sięga zapewne przynajmniej kilku milionów złotych”.
– Play, choćby i tyle zapłacił za adres WWW, nie mógł zapobiec tej sytuacji, więc nie musi mieć specjalnych wyrzutów sumienia – ocenia Kuśmierz. Co innego, gdy postępuje się tak nierozważnie jak minister Bogdan Zdrojewski w przypadku zmian adresów muzeów obozów koncentracyjnych. Zdrojewski, zamiast najpierw po cichu poinstruować muzea, aby zmieniły adresy z tych kończących się na .pl na .eu lub .org, ogłosił pomysł w mediach. Efekt: niemalże od razu ruszył handel takimi adresami. Propozycję zakupu dziesięciu adresów z różnymi końcówkami za 5 tys. złotych dostało Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince.
– Nie ugięliśmy się i nie zapłacimy za te adresy. Zamiast tego szukamy innego rozwiązania, tak aby mieć adres z końcówką .eu – zarzeka się kierownik muzeum Edward Kopówka. Oby tylko nie powtórzył błędu ministra Zdrojewskiego i to inne rozwiązanie najpierw wdrożył w życie, a dopiero później informował o nim publicznie.
Walka o adres przed sądem
Ochrona, którą przyznaje się znakom towarowym, obejmuje swym zakresem także internet, a więc i adresy WWW. Jeżeli więc przedsiębiorstwo lub osoba prywatna, do której takie prawa należą, ma podejrzenie, że znak towarowy został umyślnie wykorzystany przez inną osobę w nazwie domeny internetowej, może wystąpić o odzyskanie takiego adresu internetowego. W wypadku odmowy dobrowolnego przekazania sprawy dotyczące domen internetowych rozstrzyga sąd polubowny przy Polskiej Izbie Informacji i Telekomunikacji, od którego wyroków nie ma odwołania. Walczyć o adresy można też przed sądami powszechnymi. Co roku jednych i drugich procesów jest od kilkudziesięciu do ponad stu.