Cyfrowa nekromancja, czyli ożywianie zdjęć martwych bliskich

Obserwując Facebooka, dość łatwo natknąć się na bardzo specyficzne grupy, w których użytkownicy proszą o edycję ich zdjęć lub zwykły retusz. Nie ma w tym nic dziwnego i nadzwyczajnego, ot grupa jak każda inna, gdzie ludzie po prostu sobie w jakiś sposób pomagają. W ten sposób ludzie często mogą liczyć na poprawę lub naprawę starych zdjęć, często o bardzo sentymentalnej wartości. Od pewnego czasu grupy te przeżywają prawdziwy zalew postów z jedną, bardzo konkretną prośbą.

Reklama

Chodzi bowiem o to, aby za pomocą nowych technologii "ożywiać" stare fotografie i ludzi, którzy się na nich znajdują. Przeglądając te grupy, co rusz można spotkać wpisy, gdzie ktoś prosi, aby za pomocą sztucznej inteligencji wprawić w ruch zdjęcia np. zmarłych rodziców, dziadków, czy innych bliskich. Stało się to do tego stopnia popularne, że z owych grup pomagających w edycji powstały zupełnie inne, skupione już tylko na ożywianiu.

Dobry wieczór Drodzy Państwo, proszę was o pomoc w ożywieniu zdjęć żony i teściowej obie zginęły, jadąc na motorze.

Reklama

Wpisów takich jak ten znajdziemy w social mediach naprawdę dużo. Można wręcz odnieść wrażenie, że z tygodnia na tydzień pojawia się coraz więcej chętnych na takie "ożywianie" swoich zmarłych.

W ten sposób, ze zwykłych fotografii robionych przy okazji różnego rodzaju imprez lub wydarzeń, możemy jeszcze raz zobaczyć zmarłą babcię, dziadka, rodzica, męża, brata czy przyjaciela. Oczywiście, nie jest to poziom fotorealistyczny i nawet średnio wprawny użytkownik internetu będzie w stanie dostrzec, że jest ruch wygenerowany sztucznie, na bazie wyuczonych algorytmów i zbiorów danych, z których korzysta takie AI.

Z jednej strony jest to trend zupełnie nieszkodliwy, bo ktoś może stwierdzić, że nie ma nic złego w tym, że ktoś chce mieć taką pamiątkę po swoim zmarłym bliskim. Jest to prawda, w końcu taka ożywiona fotografia może być dla nas lub kogoś bliskiego bardzo wzruszającą formą pamiątki, która przypomni nam o naszych zmarłych członkach rodziny lub przyjaciołach. Jak niemal zawsze w tak delikatnych sprawach - bardzo ważna jest granica oraz indywidualne podejście każdego z nas.

Czy ożywione fotografie bliskich pomagają przeżywać żałobę?

Tutaj pojawia się bardzo ważne pytanie - czy takie zanimowane zdjęcia rzeczywiście pomagają nam przeżywać żałobę i rzeczywiście służą jako pamiątka? A może jest to pewna próba przywrócenia tego, co bezpowrotnie odeszło i rozdrapywanie trudnych wspomnień? Na opisanych powyżej grupach na Facebooku da się bowiem natrafić na wpisy, gdzie ludzie wprost piszą, ostatnio pożegnali kogoś bliskiego i chcą spojrzeć na niego raz jeszcze tak, jakby rzeczywiście żył. To może już wydawać się czymś niepokojącym.

Mary-Frances O'Connor, neurobiolog oraz autorka książki The Grieving Body, tłumaczy, że żałoba to proces, w trakcie którego człowiek uczy się, jak pogodzić rzeczywistość śmierci danej osoby z zakodowanym w mózgu poczuciem, że ta osoba powinna nadal być obok nas. Z tego też powodu ludzie od tysięcy lat korzystają z różnych sposobów, aby jakkolwiek "połączyć się ze swoimi bliskimi"

Kiedyś były to różnorakie obrzędy, w XIX i na początku XX wieku były to pośmiertne fotografie, a dziś jest to sztuczna inteligencja, która ożywia zdjęcia. Tutaj jednak rodzi się kluczowe pytanie, czy takie działania i procesy nie sprawiają, że w naszej świadomości utrwala się przekonanie, iż zmarli tak naprawdę "są wieczni"? Badaczka stwierdza, iż na razie za wcześnie jest na takie diagnozy, bo wykorzystanie AI to na razie precedens, którego nie przebadano w odpowiedni sposób.

Psycholog kryminalna - Julia Shaw - mimo swojego pozytywnego nastawienia do takiego wykorzystania sztucznej inteligencji, zwraca uwagę na to, że nasza pamięć jest zawodna. Takie wykorzystanie algorytmów do ożywiania zdjęć zmarłych może doprowadzić do tego, że zamiast utrwalić sobie obraz bliskiego, zniekształcimy sobie jego wspomnienie. Oczywiście, ludzie mają tendencję do takich praktyk nawet bez pomocy AI, jednak mowa tutaj o sytuacji, gdzie szansa, na tworzenie sobie fałszywych wspomnień jest po prostu większa.

O wiele bardziej krytyczne podejście do takich praktyk ma Dr Nigel Mulligan z Dublin City University Nursing, Psychotherapy & Community Health. Twierdzi on, że wskrzeszanie zmarłych w jakiejkolwiek postaci może wyrządzić więcej szkody, niż pożytku. Takie działania mają bowiem tendencję do powstawania stresu, zwiększenia depresji, paranoi, a skrajnym przypadkiem może być nawet psychoza.

Słyszymy martwych ludzi

Z ożywianiem zdjęć łączy się jeszcze inna rzecz, która także bazuje na sztucznej inteligencji - ghostboty. Jest to nic innego, jak specjalne chatboty, które wcielają się w naszych zmarłych, a iteracją tego są hologramy, które wykorzystują AI do interakcji z człowiekiem. Coś, co jeszcze dekadę temu wydawało się fikcją lub scenariuszem na dobry film lub grę w klimatach sci-fi, dziś dla niektórych staje się standardem.

Wspomniany Mulligan zwraca uwagę, że takie chatboty mogą być wykorzystywane do radzenia sobie z żałobą, ale tylko, jako tymczasowa pomoc i pod opieką specjalisty. Zwraca on bowiem uwagę, że ryzyko uzależnienia się od "ożywionego" zmarłego jest naprawdę wysokie.

Do tego dochodzi jeszcze fakt, iż wszystko to opiera się na AI, a więc technologii ekscytującej, jednak nadal niedopracowanej i nieprzewidywalnej. Nigdy nie wiadomo, czy chatbot w pewnym momencie nie wykona jakichś działań, które mogą np. doprowadzić osobę w żałobie do czynów takich jak np. samobójstwo.

Jeśli więc ktoś z bliskich mierzy się z depresją i ciężko przechodzi żałobę po śmierci kogoś bliskiego, warto otoczyć go wsparciem i nie sugerować takich rozwiązań. Warto też zasięgnąć porady specjalisty, który najlepiej wie, jak poradzić sobie ze stratą.