Według brytyjskiej gazety, w internecie znalazły się również adresy e-mailowe i hasła brytyjskich urzędników, zatrudnionych w najważniejszych instytucjach rządowych i mających do czynienia z tajnymi informacjami.
Cyberataku na Stratfor dokonano 25 grudnia. Hakerzy z grupy Anonymous poinformowali, że zdobyli wtedy 200 gigabitów e-maili i danych o kartach kredytowych, należących według nich do klientów Stratforu.
Dokonując na zlecenie "Guardiana" analizy opublikowanej bazy danych amerykański specjalista do spraw bezpieczeństwa komputerowego John Bumgarner ustalił, że na liście 850 tys. osób, które zapłaciły za dostęp do stron internetowych Stratforu, są ludzie z brytyjskich instytucji państwowych i z NATO. Ekspert zidentyfikował adresy e-mailowe 221 urzędników brytyjskiego ministerstwa obrony i 242 pracowników NATO.
W bazie danych Stratforu było także około 19 tys. adresów e-mailowych, które kończą się na należącą do sił zbrojnych USA domenę .mil. Bumgarner zidentyfikował wśród nich adresy 173 wojskowych służących w Afganistanie i 170 stacjonujących w Iraku. Ujawniono również adresy byłego wiceprezydenta Dana Quayle'a i byłego sekretarza stanu Henry'ego Kissingera.
Problemem jest przede wszystkim to, że hakerzy opublikowali adresy łącznie z zakodowanymi hasłami, które dadzą się jednak odczytać przy pomocy ogólnie dostępnego oprogramowania.
Zastrzegający sobie anonimowość przedstawiciele brytyjskich władz powiedzieli "Guardianowi", że akcja hakerów nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa, gdyż hasła używane w kontaktowaniu się z instytucjami rządowymi są inne niż te, jakie umożliwiają dostęp do stron internetowych Stratforu. Ponadto rządowe sieci komunikacyjne chronione są specjalnymi zabezpieczeniami.