Największym problemem kobiecego e-sportu jest zbyt mała liczba graczy - tłumaczy w rozmowie z dziennikiem.pl Hege Botnen z drużyny LGB (Let the Game Begin), która od kilkunastu lat gra zawodowo w CounterStrike. - Przy dużo mniejszej liczbie grających kobiet jest znacznie trudniej znaleźć pięć talentów, które stworzą dobrą drużynę - dodaje. Kolejnym problemem, który wspomina Hege, z którym muszą zmierzyć się kobiety-gracze, jest internetowy hejt. Jak tłumaczy, najbardziej dotyczy to początkujących zawodników. Duża część dziewczyn, które chciałyby zacząć grać, daje sobie spokój po zalewie sieciowego chamstwa, a jedynie drobna część zaciska zęby i stara się pokazać hejterom, co potrafi.
Dopiero później, gdy zaczynają się pojedynki z bardziej doświadczonymi graczami, problem hejtu znika. - Na wysokim poziomie rozgrywek nie spotkałam się z nienawiścią ze strony innych graczy - tłumaczy zawodniczka.
Dlatego też z problemem dyskryminacji i hejtem zamierza walczyć Intel. Lee Machen, który w koncernie odpowiada nie tylko za relacje z twórcami gier, ale także za politykę antydyskryminacyjną firmy wyjaśnia portalowi dziennik.pl, że firma zamierza pomóc kobietom odegrać ważną rolę w e-sporcie. Nie chodzi tylko o sponsorowanie zespołów, ale także o organizowanie specjalnych turniejów pań. Do tego, jak mówi Machen chce, by w przyszłości w Intel Extreme Masters i innych e-sportowych wydarzeniach mogły uczestniczyć zespoły mieszane oraz by w przyszłości połączyć turnieje męski i kobiecy tak, by o tytuł "mistrza świata" kobiety i mężczyźni walczyli jak równy z równym.