W wywiadzie dla dziennika "The Times" Daniłow ocenił, że sztuczna inteligencja umożliwiła Rosji znaczne zwiększenie kampanii dezinformacyjnych, mających na celu zasianie podziałów społecznych i wpływanie na opinię publiczną. Powiedział też, że Moskwa ma teraz specjalne jednostki przypisane do każdego kraju w Europie, w którym odbywają się wybory.
Sztuczna inteligencja jest ogromnym krokiem naprzód dla Rosji i sprawia, że wpływ jej ingerencji jest wykładniczo większy - oświadczył Daniłow.
Jak przypomina "The Times", w 2024 roku odbędą się wybory w krajach zamieszkanych przez prawie połowę populacji świata, co jest wyższą liczbą wyborców niż w jakimkolwiek roku w przeszłości, a wynik wyborów prezydenckich w USA może mieć ogromne znaczenie dla wojny na Ukrainie.
"Trolle" w odstawce?
Daniłow wyjaśnił, że do niedawna Rosja polegała na armii pracowników zatrudnionych w tzw. "fabryce trolli" w Petersburgu, którzy ręcznie rozpowszechniali dezinformację na platformach mediów społecznościowych, takich jak Telegram, Twitter, Facebook i Instagram, a teraz zaledwie dwóch lub trzech agentów może stworzyć dziesiątki tysięcy autentycznie wyglądających fałszywych kont.
Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy ujawnił, że w ramach operacji cyberszpiegowskich przeciwko Ukrainie rosyjscy agenci rozpowszechniają obecnie w każdym tygodniu 166 milionów dezinformacyjnych postów na platformach takich jak Telegram, Facebook, Instagram i Twitter każdego tygodnia.
Różne cele, dane fałszywe
Spośród nich, 36 milionów w zeszłym tygodniu miało na celu zdyskredytowanie wyższych urzędników ukraińskich; 23,5 miliona - podważenie jedności politycznej i wojskowej; 51 milionów - zdemoralizowanie armii; i 55 milionów - zdemoralizowanie społeczeństwa.
Jako przykłady skuteczności kampanii dezinformacyjnej przytoczył fakt, że zachodnie media cytowały pochodzące ze stworzonych przez Rosjan kanałów na Telegramie fałszywe dane dotyczące ofiar na Ukrainie oraz informacje o rzekomych protestach przeciwko mobilizacji.