Kto jeszcze nie włączył Asystenta Google, a ma telefon spełniający wymagania techniczne (więcej niż 1,5 GB RAM, ekran 720p lub większy oraz Android wyższy niż 5.0) może to prosto zrobić, wciskając przycisk powrotu do ekranu głównego przez kilka sekund. Powinno się wtedy pojawić menu konfiguracji. Po chwili więc można z pomocy inteligentnego asystenta korzystać.
Co on potrafi? Ustawienia budzika, zegarka czy minutnika to rzeczy proste Asystent może więcej - może nam choćby wyznaczyć drogę do żądanego miejsca. Wysłać SMS-a, poszukać lotów czy kina, gdzie grają film, który chcemy obejrzeć. Znajdzie nam restaurację, poda pogodę... Potrafi też pożartować, przeprosić, jeśli czegoś nie potrafi zrobić itp. Można więc z nim spokojnie toczyć rozmowę. Równie dobrze działa w samochodzie – dyktowanie SMS-ów czy nawigacja na Android Auto (które swoją drogą, w Polsce nie jest dostępne oficjalnie i trzeba ściągnąć oraz uruchomić plik .apk na telefonie).
Niestety polska wersja oprogramowania amerykańskiej wersji nie dorównuje. Nie mamy więc możliwości wyboru płci i barwy głosu, a ten przypisany polskiej wersji brzmi sztucznie i brzydko. Siri i Alexa brzmią milej i bardziej zachęcająco do rozmów. To jednak dałoby się przeżyć, gdyby nie poważne problemy z czymś, do czego Asystent jest stworzony – zarządzaniem urządzeniami Internetu Rzeczy. Tu jest dramat. Telewizora czy soundbaru z Chromecastem i Android TV nie włączymy głosem. Owszem, asystent odpowiada "ok" na komendę "włącz telewizor", ale nic się nie dzieje.
Kontrola nad smart żarówkami Philips Hue woła o pomstę do nieba. Nie działa głosowe wywoływanie scen oświetlenia - próba powiedzenia "Włącz w sypialni tropikalną sawannę" kończy się wyświetleniem zdjęć na których sypialnia pomalowana jest w te kolory. W sypialni mogę włączyć światło podając procent rozjaśnienia żarówek, mówiąc "sypialnia 50 proc.", jeśli jednak to samo powiem w jadalni, to Asystent wyszukuje meble kuchenne z rabatem. Z kolei w żadnym z tych pokoi nie działają komendy, wypowiadane zegarkowi z Wear OS. Do tego, nawet na wykonane polecenia, Asystent odpowiada „Sorry, I didn’t get any response”, tylko wymawiając angielskie słowa po polsku.
Bez problemu za to działają świetlne panele Nanoleaf. Tu usługa Google bez problemu radzi sobie ze zmianą rodzaju podświetlenia itp.
Podsumowując - jesteśmy na początku drogi z Google Asystentem w wersji polskiej i nie można za mocno się zniechęcać jego błędami. Jego autorzy będą na pewno starali naprawić i usprawnić najgorsze problemy, potrzeba tylko czasu. Oby jednak wprowadzenie nowych głosów i poprawienie inteligencji nie zajęło zbyt długo, inaczej ludzie mogą się zniechęcić do całkiem fajnego oprogramowania.