Liberalny "NYT" zauważa, że Parler - popularny wśród zwolenników prezydenta Donalda Trumpa - szybko rozwijał się, a "dyskusję na temat polityki nabierały tempa". "Ale tak samo było z teoriami spiskowymi, które fałszywie głosiły, że wybory zostały Trumpowi ukradzione, a użytkownicy w zeszłym tygodniu wzywali do agresywnych demonstracji, gdy Kongres zbierał się, by potwierdzić wybór prezydenta elekta Joe Bidena" - konstatuje.

Reklama

"NYT" przypomina, że zdaniem szefa Parlera Johna Matze - który deklarował że jego portal ma zapewniać szeroką wolność słowa - giganci Amazon, Google i Apple nie chcą konkurencji. "Parler stał się teraz testem we wznowionej debacie na temat wolności słowa w internecie i tego, czy giganci technologiczni, jak Facebook, Google, Apple i Amazon, mają zbyt dużą władzę. Ta debata nasiliła się, odkąd Trumpowi zabroniono publikowania postów na Twitterze i Facebooku w zeszłym tygodniu po tym, gdy brutalny tłum, zachęcany przez prezydenta i jego posty w mediach społecznościowych, zaatakował Kapitol" - zauważa nowojorska gazeta.

"Rozpoczyna się progresywna czystka"

Swoje stanowisko konsekwentnie podtrzymuje konserwatywny "WSJ", który w poniedziałek w komentarzu redakcyjnym ocenia, że "rozpoczyna się progresywna czystka". Gazeta opowiadająca się za szeroką swobodą wypowiedzi w sieci przekonuje, że działania gigantów technologicznych doprowadzą do zwiększenia frustracji po stronie populistów. "WSJ", który wzywa Trumpa do rezygnacji, nie ma wątpliwości, że szturm na Kongres spowodował, że "niektórzy komentatorzy, którzy normalnie sprzeciwiają się cenzurze teraz nie są zaniepokojeni".

Reklama

Ostrzega przy tym, że działania wielkich firm technologicznych mogą przyczynić się do budowania podziałów w amerykańskim społeczeństwie. "Socjologowie udokumentowali, że +polityczne plemiona Ameryki+ coraz częściej robią zakupy w różnych sklepach, mieszkają w różnych miejscach i mają różne gusta. Ta luka kulturowa przyczyniła się do wzrostu znaczenia Donalda Trumpa, a segregacja polityczna w internecie ją pogłębi" - wyraża przekonanie. "WSJ" uważa, że przy próbach ograniczeń skrajne poglądy "zejdą do podziemia", "być może z frustracji zradykalizują się i ostatecznie wyjdą na ulice". Część społeczeństwa kroki Facebooka i Twittera uważa za nadużycia i to jest "głównym motorem populizmu w XXI wieku". A zawieszenie Parlera zapewni radykalnym ruchom "dopływ paliwa".

Amazon ogłosił w niedzielę, że zawiesi serwis Parler od godz. 23.59 w niedzielę czasu lokalnego (godz. 8.59 w Polsce), wyjaśniając w liście do kierownictwa tej witryny, że "ostatnio zaobserwował stały wzrost zawartości zawierającej przemoc". Również giganci technologiczni Google i Apple wycofali odpowiednio w piątek i w sobotę ze swoich platform możliwość pobierania aplikacji Parler, w której według nich mnożyły się "groźby przemocy" i "nielegalne działania". Serwis Parler został założony w 2018 r. przez informatyka Johna Matze, Jareda Thomsona oraz republikańską donatorkę Rebekę Mercer. Deklaruje się jako bezstronne medium społecznościowe. Szybko jednak zdobył dużą popularność wśród zwolenników prezydenta Trumpa i prawicowych konserwatystów. Oskarżali oni już od dłuższego czasu Twittera i Facebooka o cenzurowanie ich postów.

Nazajutrz po zablokowaniu bezterminowo konta Trumpa przez Twittera, częstotliwość korzystania z platformy Parler znacznie wzrosła.