290X DD Black robi wrażenie. Nie jest tak gruba, czy długa jak produkty Sapphire'a. Eleganckie, czarne, dwuwentylatorowe chłodzenie wygląda elegancko i nie będzie brzydko wyglądać w obudowach z bocznym oknem. Do tego karta ma podświetlane na biało duże logo XFX, które idealnie rozświetla wnętrze komputera. Pod chłodzeniem mamy lekko zmodyfikowaną płytkę (ulepszony układ zasilania i lepsze komponenty niż w referencyjnym Radeonie 290X) której sercem jest pełna wersja układu Hawaii XT, taktowany zegarem 1050 MHz.
Najważniejszy jednak jest nie wygląd karty, a wydajność. Przejdźmy zatem do testów (platforma to 2600K@4,7 GHz, 8 GB RAM@1600 MHz i Samsung 830 256GB). Pomiary FPS to wyniki wyświetlane podczas rozgrywki przez MSI Afterburner.
Na pierwszy ogień poszedł "Battlefield 4". W rozdzielczości 1920x1080 udało mi się osiągnąć wynik 80 klatek na sekundę. Po włączeniu Mantle, 290X osiągnął 7 klatek więcej. Kolejna gra to "Sleeping Dogs", tam karta wyciągnęła 118 FPS. Z kolei w nowym "Tomb Raiderze", przy maksymalnych ustawieniach i włączonym TressFX karta potrafi zapewnić nam rozgrywkę w 77 FPS. Problemów nie było także w "Final Fantasy XIV", gdzie 290X XFX DD Black zapewniał ponad 100 FPS.
Jeśli chodzi o poziom hałasu, to karta, przy grze na słuchawkach jest niesłyszalna. Jeśli jednak je ściągniemy, to w grach, daje się 290X usłyszeć. Nie jest to jednak tak irytujący hałas, jak w przypadku referencyjnych konstrukcji - głośność to 48 DB. Warto jednak pamiętać, że zastosowane chłodzenie pozwala mocno zbić temperatury w porównaniu ze zwykłą wersją 290X. W czasie gry rdzeń nie przekroczył 74 stopni, a maksymalna temperatura pamięci (odczytana z GPU-Z) to 68C.
Karta, mimo fabrycznego podkręcenia, pozwala jeszcze bardziej podbić zegar. Udało mi się osiągnąć stabilne 1170 MHz na rdzeniu i 5750 MHz na pamięciach, przy napięciu 1,3v. Podkręcenie przełożyło się na 10 proc. wzrost wydajności.
Teoretycznie wszystko wydaje się idealne - dobre osiągi, odpowiednie temperatury, znacznie mniejszy hałas w porównaniu do wersji referencyjnej. Jest tylko jeden problem - cena. Testowany egzemplarz kosztuje 2300 PLN, czyli około 150 złotych mniej niż 780 Ti. Znacznie sensowniejszym zakupem wydaje się być XFX 290X Double Dissipation taktowana zegarem o 50 MHz mniej - ją można dostać już za 1900 PLN, a "brakujące" 50 MHz można bez problemu odzyskać samem - a nawet, jeśli karty nie podkręcimy to różnica wydajności będzie minimalna i wyniesie najwyżej 1-2 FPS (sprawdziłem, zmniejszając zegary testowanego egzemplarza). Różnica cenowa jest jednak zbyt duża, by za rdzeń taktowany o 50 Hz więcej, dopłacać 400 złotych.
Szkoda też, że europejski oddział XFX nie zdecydował się wprowadzić takiej oferty, jak w Stanach - u nas gwarancja to jedynie dwa lata, podczas gdy amerykańscy gracze dostają dożywotnią gwarancję.