Zacznijmy od designu i ergonomii. Na pudełku wszystko wygląda fantastycznie - duża podstawka, której pałąki przypominają szpony drapieżnika, cienkie ramki - wydawać by się mogło, że to prawdziwy cud designu i techniki. Niestety projektanci Acera się nie popisali. Ktokolwiek wymyślił podstawę tego monitora powinien smażyć się w piekle. Po pierwsze stopy wymagają naprawdę szerokiego biurka - są niezwykle długie i ustawione pod niewygodnym kątem. Po drugie, nie są sztywne - mocno się bujają i wystarczy dość szybko naciskać klawisze klawiatury, by monitor lekko się trząsł. Tak więc z designu i ergonomii (nie można regulować wysokości monitora) pała.

Reklama

Przejdźmy jednak do samego ekranu - Acer zdecydował się na matrycę IPS o rozdzielczości 3440x1440 z wbudowaną funkcją G-Sync. W testowanym egzemplarzu poświata IPS była minimalna, a podświetlenie ekranu było dość równe. Jako, że to matryca IPS to nie ma żadnych problemów z paletą barw sRGB, czy odpowiednim nasyceniem kolorów.

Jak się grało na tym monitorze? Na początku ciężko się do takiej powierzchni przyzwyczaić i użytkownik czuje się, jak w pierwszym rzędzie w IMAX. Potem jednak zaczyna się ten monitor doceniać. Znacznie więcej widać na ekranie, niż na standardowym 16:9, co daje nam lekką przewagę w grach online. Z kolei w trybie dla pojedynczego gracza można lepiej wczuć się w otaczający świat. Przydaje się też funkcja G-Sync, bo 60 klatek na sekundę przy maksymalnym poziomie ustawień graficznych wymaga czegoś lepszego niż moja 980 Ti. Jednak dzięki tej funkcji,nawet przy 40-50 FPS obraz był płynny.

X34 to fajny monitor (mimo problemów z podstawką), jednak będą mogli sobie na niego pozwolić tylko najbogatsi gracze. Acer wycenił go bowiem na prawie 6 tysięcy złotych.